niedziela, 28 lipca 2013

No to fajnie :) / Je to fajn :)

Niedawno przyśniło mi się spotkanie „po latach” mojej klasy z liceum. Wprawdzie żadne takie wydarzenie nie miało nigdy miejsca, niemniej jednak wiadomo, jak to jest ze snami, rządzą się swoimi prawami. I tak oto w moim śnie pojawiły się obrazy kilkorga z moich dawnych znajomych, parę zwariowanych rozmów miało miejsce, na koniec wreszcie – jak przystało na porządny sen – wystąpił element fantastyczny (coś w stylu ciemnych opuszczonych korytarzy pełnych nietoperzy, strug deszczu, wielogodzinnego powrotu do domu etc. ;)). Ktoś może powiedzieć: sen jak sen; ale nie sen jest tu kluczowy, a myśl, z którą się obudziłam.
Otworzyłam oczy z myślą „jejku, jak bardzo by mnie ci ludzie nie poznali!” Ja zresztą też wielu z nich bym nie poznała. I bynajmniej nie chodzi mi tu o inny kolor włosów :). Te kilka lat od czasu ukończenia szkoły jest dla mnie jak wieczność.  Mogłabym się tu rozpisywać o dorastaniu, przeprowadzkach, studiach itd. itp. To wszystko miało na mnie wpływ, z pewnością. Ale prawdziwym przełomem okazało się spotkanie M. A może nawet nie tyle sam początek naszej znajomości, co małżeństwo. Drugim takim momentem było urodzenie córki.
Ale po kolei. Nie chcę posługiwać się w tym poście banałami typu: człowiek uczy się przez całe życie. Nie chcę powtarzać wyświechtanych frazesów, nie chcę sprowokować czytelnika do ziewania ;).
Chcę napisać o sobie, chcę podzielić się własnym doświadczeniem, chcę dać w jakiś sposób wyraz wdzięczności i zadziwieniu, które towarzyszy mi, gdy patrzę na swoje obecne życie.
…Bo to życie mam fajne :). Mam fajnego męża, fajną córkę i ja też już bywam fajna, co nie zawsze było dla mnie takie oczywiste :). Bycie kochanym nie jest warunkiem do szczęścia niezbędnym, ale w moim przypadku okazało się kołem napędowym zmian. M. popchnął mnie ku ścieżce prowadzącej do polubienia siebie. Co dobre, nie ciągnie mnie jednak po niej za rękę. Idę sama. I tak odkrywam nagle, ile rzeczy robię naprawdę dobrze, nad iloma rzeczami mogę pracować, by je w sobie poprawić, a z iloma mniej udanymi mogę żyć zamiast widzieć w nich koniec świata. Uśmiecham się. Bo lubię siebie. Bo wiem, że można mnie lubić. Zajęło mi to trochę czasu, ale ta praca nad sobą, którą musiałam wykonać i stale wykonuję, to przyjemna sprawa, bo przynosi fantastyczny rezultat. I chociaż, jak wspomniałam, mam fajnego męża i fajną córkę, można mnie lubić dla mnie samej :). Dobrze jest nie stać w miejscu, dobrze jest nie iść wstecz. „Dokopałam” się w sobie do fajnej kobiety; nie idealnej, ale z potencjałem :). I ten potencjał rozwijam. Czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem, ale idę do przodu. Sięgam po swoje talenty, rozwijam umiejętności, odkrywam nowe zdolności. Staram się „ogon” przeszłości zostawić za sobą. To ja wybieram, to ja decyduję. I czuję się szczęśliwa. To nie jest stan permanentnego uśmiechu na gębie, bez przesady. Czasem się smucę, czasem płaczę, czasem wściekam. Ale dobrze mi ze sobą, z moim życiem. Mam w sobie tyle pozytywnych rzeczy. I dziś widzę to już nie tylko w oczach M., w oczach mojej córki, ale i we własnych.

A jeśli teraz jest już tak fajnie, to co będzie, gdy poprawię to, co jeszcze jest do poprawienia? ;)


Nedávno sa mi snívalo o stretnutí mojej gymnaziálnej triedy „po rokoch”. V skutočnosti sa nikdy nič také nestalo, tak či tak je však jasné, ako to býva so snami, že sa riadia svojimi vlastnými zákonmi. No a tak sa v tom mojom sne objavilo niekoľko mojich starých známych, odohralo sa niekoľko šibnutých rozhovorov a nakoniec, ako sa na poriadny sen patrí, dostavil sa aj prvok fantastiky (niečo na štýl temných opustených chodieb plných netopierov, prívalov dažďa, niekoľkohodinového návratu domov atď. ;)). Niekto by mohol povedať: sen ako sen; nejde mi však o sen, ale o myšlienku, s ktorou som sa zobudila.
Otvorila som oči s myšlienkou „ajaj, ako by ma teraz tí ľudia nespoznali!” Ja by som koniec koncov tiež veľa z nich nespoznala. A v žiadnom prípade mi nejde o inú farbu vlasov :). Tých niekoľko rokov odo dňa ukončenia školy je pre mňa ako večnosť. Mohla by som sa tu rozpísať o dorastaní, sťahovaniach, štúdiach a pod. To všetko malo na mňa bezpochyby vplyv. Ale skutočným prelomom sa ukázalo stretnutie s M. A možno nie natoľko samotný začiatok našej známosti ako manželstvo. Druhým takým momentom bolo narodenie dcérky.
Ale po poradí. Nechcem si v tomto príspevku pomáhať banalitami typu: človek sa učí po celý život. Nechcem opakovať  ošúchané frázy, nechcem čitateľa vyprovokovať k zívaniu ;).
Chcem napísať o sebe, chcem sa podeliť o vlastnú skúsenosť, chcem nejakým spôsobom vyjadriť vďačnosť i údiv, ktoré sprevádzajú môj pohľad na terajší život.
…Lebo ten život je fajn :). Mám fajn manžela, fajn dcérku, a ja už tiež bývam fajn, čo nebolo pre mňa vždy také samozrejmé :). Byť milovaný nie je nevyhnutnou podmienkou šťastia, ale v mojom prípade sa to ukázalo byť hnacím motorom zmien. M. ma nasmeroval na cestu k tomu, aby som sa mala rada. Je tiež dobré, že ma po nej nevodí za ruku. Idem sama. A v tom náhle odkrývam, koľko vecí robím skutočne dobre, na koľkých veciach môžem pracovať, aby som sa v nich zlepšila a s koľkými menej vydarenými môžem žiť a nevidieť v nich koniec sveta. Usmievam sa. Pretože sa mám rada. Pretože viem, že ma aj iní môžu mať radi. Chvíľu mi to trvalo, ale tá práca na sebe, ktorú som musela vykonať a stále ju vykonávam, je príjemná, lebo prináša fantastický výsledok. A hoci, ako som už spomenula, mám fajn manžela a fajn dcérku, je možné mať ma rád kvôli mne samotnej :). Je dobré nestáť na mieste, je dobré neísť dozadu. „Narazila” som v sebe na fajn ženu; nie ideálnu, ale s potenciálom :). A ten potenciál rozvíjam. Niekedy s lepším a niekedy s horším výsledkom, ale idem vpred. Siaham po svojich talentoch, rozvíjam svoje schopnosti, odkrývam nové danosti. Snažím sa nechať tiene svojej minulosti za sebou. To ja si vyberám, ja rozhodujem. A cítim sa šťastne. Nie je to stav permanentného úsmevu na perách, to zas nie. Niekedy je mi smutno, niekedy plačem, niekedy zúrim. Ale je mi dobre so sebou, so svojim životom. Mám v sebe toľko pozitívnych vecí. A dnes to už nevidím iba v očiach M. a v očiach mojej dcérky, ale aj vo vlastných.

A ak sa už teraz cítim tak fajn, čo to bude, keď napravím to, čo ešte treba zlepšiť? ;)