wtorek, 18 lutego 2014

Tańcuj, tańcuj, okręcaj! / Tancuj, tancuj, vykrúcaj!

Nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że na Słowacji będę zawsze Polką ;). Ale co to właściwie oznacza? Przede wszystkim to, że w pierwszej kolejności jestem obserwatorem. Co prawda fantastycznie jest stawać się częścią tego słowackiego świata, doświadczyć tego, czego przeciętny Polak nie ma szans doświadczyć i czuć więź ze Słowakami choćby w trakcie Igrzysk Olimpijskich (dzięki temu mamy już z M. 5 medali, a nie 4 i 1 :)), niemniej jednak do tego „stanu wtajemniczenia” dochodzi się stopniowo, a są i takie zwyczaje słowackie, które na zawsze pozostaną dla mnie interesujące, lecz obce.
Dziś jednak chcę napisać o tradycji, którą wprost uwielbiam i biorę za swoją z pocałowaniem ręki! Otóż… Słowacy w karnawale chodzą na bale :). I wcale nie starsi Słowacy na bardzo ekskluzywne bale, i wcale nie młodzi na dyskoteki, które tylko nazywa się balami. Nie – wszyscy Słowacy na różne, przeróżne BALE – gdzie obowiązuje strój wieczorowy, gdzie tańczy się „na 3”, gdzie podają elegancką kolację. Chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że bal odbywa się tu w prawie każdej miejscowości :). Są bale myśliwskie, nauczycielskie, lekarskie, piłkarskie, salezjańskie – ta nazwa bierze się od środowiska ludzi, które stanowi trzon uczestników i organizatorów danej imprezy, a ja wymieniłam tylko te nazwy, które obiły mi się w ostatnich dniach o uszy, pewnie jest tego jeszcze więcej :). Bale są biletowane, jednak nie stanowi to dla ludzi problemu, bo w mniejszym stopniu koncentrują się na cenie, a w większym – na zabawie i spotkaniu z przyjaciółmi. A taka impreza jest do tego doskonałym miejscem, bo znajomi po prostu umawiają się na wspólne wyjście i na zabawie można zaobserwować całe grupy bawiące się razem (tak przynajmniej bywa na balu, na który chodzimy z M., ale też takie właśnie słyszałam opisy od ludzi uczestniczących w innych balach). Co jeszcze tak zachwyca mnie w słowackich balach? To, że pieśni ludowe mają się tam dobrze i są naprawdę żywe – każdy je zna, każdy śpiewa, każdy z chęcią do nich tańczy; i jeszcze to, że tradycyjnie w czasie balu odbywa się… tombola (przyznaję, słowo to występuje też w polskim słowniku, ale nie znałam go wcześniej), czyli loteria fantowa, w trakcie której emocje sięgają zenitu ;), a nawet jeśli nie – można się naprawdę dobrze zabawić :).
Gdyby jakiś Słowak pytał, jak to wygląda w Polsce – bale, owszem, bywają, ale obecnie nie znam chyba nikogo, kto by się na takowy wybrał w karnawale 2014 (ani 2013, ani 2012…). A już na pewno nie chodzą na nie ludzie bardzo młodzi. Bal w Polsce kojarzy mi się zabawą przebierańców dla przedszkolaków, ewentualnie z zabawą sylwestrową, ale Sylwestra nie biorę tu w ogóle pod uwagę. Innymi słowy – ta tradycja ma zupełnie inny charakter i przede wszystkim nie jest tak powszechna. Jeśli jednak ktoś z zaprzyjaźnionych Polaków ma inne doświadczenie w tym temacie, niech koniecznie napisze! :)

Na koniec wisienka na torcie – wspomnienie z mojego pierwszego balu :). Byłam dziewczyną M. zaledwie od 2 tygodni, przyjechałam do niego po raz pierwszy, podróż pociągiem trwała kilkanaście godzin, podróż samochodem do rodziców – trzy zamiast jednej z powodu zamieci śnieżnej. Na samym balu było jakieś 120-140 osób, z czego ze 30 to była bliższa lub dalsza rodzina, a kolejne 50 to przyjaciele, ja tymczasem nie umiałam ani słowa po słowacku, miałam na sobie taką samą sukienkę jak zaprzyjaźniona Słowaczka, a prowadzący nie omieszkali zażartować z tego faktu do mikrofonu ;). Zresztą, dziewczyna M. z Polski była po prostu sama w sobie niezłą atrakcją i stanowiła nader egzotyczny akcent ;), a znajomi M., znając jego wielkie serce ;), nie mogli się spodziewać, że oto stoi przed nimi jego przyszła żona :). A dziś? Dziś, po tych czterech latach, sama siebie podziwiam za odwagę (a raczej błogosławię słodką niewiedzę o tym, co miało mnie spotkać ;)), wspominam wszystko z wielkim rozrzewnieniem i szerokim uśmiechem na ustach, i… zaledwie parę dni temu wróciłam z kolejnego balu!


Nikoho neprekvapím tvrdením, že na Slovensku budem vždy Poľkou ;). Čo to však vlastne znamená? Predovšetkým to, že som v prvom rade pozorovateľom. Je fantastické stávať sa súčasťou toho slovenského sveta, zakúsiť to, čo nemá priemerný Poliak šancu zažiť a cítiť puto so Slovákmi hoci aj počas Olympijských hier (vďaka tomu už máme s M. 5 medailí a nie 4 a 1 :)). Do tohto „stavu zasvätenosti”sa však človek dostáva postupne a sú tiež také slovenské zvyky, ktoré budú pre mňa vždy zaujímavé, ale cudzie. 
Dnes by som však chcela napísať o tradícii, ktorú mám veľmi rada a beriem ju všetkými desiatimi! A teda... Slováci počas fašiangu chodia na plesy :). A vôbec nie starší Slováci na exkluzívne plesy a vôbec nie mladí na diskotéky, ktoré sa len nazývajú plesmi. Nie – všetci Slováci na rôzne, prerôzne PLESY – také, na ktorých je povinné spoločenské oblečenie, na ktorých sa tančí „na 3”, na ktorých sa podáva slávnostná večera. Nebudem asi preháňať ak poviem, že ples sa uskutočňuje takmer v každej obci :). Sú plesy poľovnícke, učiteľské, lekárske, futbalistov, saleziánske – názov sa odvíja od prostredia, ku ktorému patrí jadro účastníkov a organizátorov danej udalosti, a ja som vymenovala iba tie, ktorých názvy sa mi dostali do uší, určite je toho ešte viac :). Plesy sú na lístky, neznamená to však pre ich účastníkov problém, lebo sa menej sústreďujú na cenu a viac na zábavu a stretnutie s priateľmi. No a taká udalosť je na to vynikajúca, pretože známi sa jednoducho dohodnú na spoločnej účasti a na zábave možno pozorovať celé skupiny, ktoré sa spolu bavia (tak to prinajmenšom vyzerá na plese, na ktorý chodíme s M., ale také som tiež počula opisy od ľudí, ktorí boli na iných plesoch). Čo ma ešte tak upútalo na slovenských plesoch? To, že ľudové piesne tam majú svoje miesto a sú skutočné živé  - každý ich pozná, každý spieva, každý na ne s chuťou tancuje; no a ešte to, že tradične sa počas plesu uskutočňuje... tombola (priznávam, to slovo sa nachádza tiež v poľskom slovníku, ale predtým som ho nepoznala), počas ktorej emócie dosahujú vrchol ;) a aj keď nie, možno sa skutočne dobre zabaviť :).
Keby sa niektorý zo Slovákov spýtal, ako to vyzerá v Poľsku: plesy, samozrejme, sú, ale momentálne mi nepríde na um nikto, ko by sa na ne vybral v roku 2014 (ani 2013, ani 2012...). A už vôbec sa ich nezúčastňujú veľmi mladí ľudia. S plesom sa mi v Poľsku spája karneval pre škôlkarov, eventuálne silvestrovská zábava, ale Silvester tu vôbec neberiem do úvahy. Inými slovami – tá tradícia má úplne iný charakter a hlavne nie je taká rozšírená. Ak však má niekto z poľských priateľov inú skúsenosť v tejto oblasti, nech o nej určite napíše! :)

Na koniec čerešníčka na torte: spomienka z môjho prvého plesu :). Bola som priateľkou M. ledva 2 týždne, prišla som k nemu po prvý raz, cesta vlakom trvala veľa hodín, cesta autom k rodičom tri hodiny namiesto jeden kvôli snežnej chumelici. Na samotnom plese bolo približne 120 – 140 osôb, z čoho asi 30 bolo z blízkej alebo vzdialenejšej rodiny a k tomu 50 priateľov, ja som vtedy nevedela ani slovo po slovensky, mala som na sebe také isté šaty ako priateľka – Slovenka, z čoho nezabudli konferenciéri plesu zažartovať do mikrofónu ;). Napokon, priateľka M. z Poľska bola sama o sebe dostatočnou atrakciou a spôsobila exotický nádych plesu ;), no a známi M., ktorí poznali jeho veľké srdce ;), nemohli tušiť, že pred nimi stojí jeho budúca manželka :). A dnes? Dnes, po štyroch rokoch, obdivujem samu seba za odvahu (alebo skôr blaženú nevedomosť o tom, čo ma malo stretnúť ;)), spomínam na to všetko s veľkým pohnutím a širokým úsmevom na perách a... ledva pred pár dňami som sa vrátila z ďalšieho plesu!