wtorek, 30 grudnia 2014

Iluminacja / Osvietenie

Postanowienia noworoczne to nie moja bajka, dokładne wypunktowywanie plusów i minusów kończącego się roku też nie, a jednak myśl o upływającym czasie potrafi mnie niekiedy zatrzymać w miejscu i zadziwić. Gdzieś między sierpniem a grudniem minęło 5 lat, od kiedy moje drogi na dobre skrzyżowały się z M., w styczniu minie 5 lat, od kiedy jesteśmy razem, 31 grudnia – 4 lata od naszych zaręczyn. Niby to nic w porównaniu z 35. rocznicą ślubu moich rodziców, którą obchodzili w czerwcu i w porównaniu z 30.rocznicą ślubu moich teściów, którą będą świętować w lutym, ale przyznaję – robi to na mnie wrażenie. Bo to nie są takie zwyczajne lata. To jest 5 lat poznawania drugiego człowieka, najważniejszego człowieka w moim życiu, ale też 5 lat poznawania jego ojczyzny, uczenia się nowego języka, odkrywania słowackiej kultury i – co najważniejsze – przyswajania jej, czynienia powolutku częścią własnego życia.

W minionych dniach wydarzyło się kilka takich rzeczy, które uświadomiły mi, że znów jestem o krok dalej w tej mojej słowackości, że zapuściłam się jeszcze głębiej w ten świat. Wbrew pozorom to wcale nie takie proste i nie takie oczywiste, bo im dłużej jestem z M., tym wolniej osiągam kolejne etapy „wtajemniczenia”. Skąd ten paradoks? Może stąd, że głębsze poznanie wymaga, oprócz motywacji i chęci, czasu, regularności, pewnej powtarzalności. Nauczenie się mówienia czy czytania w obcym języku jest dużo łatwiejsze (i szybsze) niż myślenie w nim, tak samo poznanie jakichś zwyczajów jest dużo prostsze niż spojrzenie na nie „od wewnątrz”, z perspektywy tego, kto zna je od dzieciństwa. Rozumiecie, co mam na myśli? Pewnych rzeczy po prostu nie da się przyspieszyć. Inna sprawa, że nie prześwietlam każdej chwili mojego życia pod kątem tego, czy mam już doktorat z wiedzy o Słowacji, czy ciągle jeszcze „tylko” tytuł magistra :). Od czasu do czasu następuje po prostu moment iluminacji, jak to miało miejsce w tym miesiącu :).

Teraz zresztą powinna nastąpić chwila, w której przedstawię, co takiego się wydarzyło, że wywołało we mnie taką lawinę. Tyle że to zdarzenia tak prozaiczne, że aż przeczuwam w kościach Wasz zawód :). A jednak, żadnych fajerwerków nie będzie. Po pierwsze – uczestniczyłam w rozmowie, w której M., jego siostra i mama dyskutowali o swoich ulubionych świątecznych słodkościach, po drugie – spotkaliśmy się z zaprzyjaźnionym polsko-słowackim małżeństwem w ich (a właściwie jej, bo w tym przypadku, odwrotnie niż u nas, to ona jest Słowaczką) słowackim domu rodzinnym. Co z tego wynikło? Ta rozmowa o słodkościach pierwszy raz tak jaskrawo uświadomiła mi, że zákusky to coś na wskroś słowackiego, coś, czego nie sposób tak łatwo wytłumaczyć i coś, czego nie da się tak po prostu oddać polskim słowem „ciasta”. Bo Słowacy mają ciasta, ciastka i słone zakąski na święta, wszystko to ma swoją nazwę i swoje miejsce w szeregu. Dane słodkości muszą obowiązkowo znaleźć się na stole w danym okresie, piecze się je, zamawia u okolicznych cukierników (i wcale nie mam tu na myśli sieciowych cukierni, ale ludzi, polecanych sobie ustnie przez znajomych, przygotowujących te wszystkie wypieki na zamówienie we własnym domu), wymienia z sąsiadami. Słowacy mają swoje ulubione smaki, różnych rodzajów i form słowackich ciastek chyba nie da się zliczyć. Kompletnie nie umiem Wam wytłumaczyć tego fenomenu, bo to jest właśnie takie coś, czego trzeba doświadczyć, ale gdy go zrozumiałam, poczułam, jakbym znalazła wejście do pokoju dostępnego tylko dla domowników  :). A jaki jest mój ulubiony zákusok? Chyba košiček – koszyczek z kruchego ciasta wypełniony karmelowym kremem :).
Co do wspomnianego spotkania – jeszcze wyraźniej uzmysłowiło mi, jak swobodnie się czuję wśród Słowaków, jak naturalne jest to dla mnie środowisko, jak zaskakujące są dla mnie uwagi, że nie mam polskiego akcentu, czy świetnie sobie radzę z językiem, bo to jest przecież też mój język, nie traktuję go już jak obcego, nie męczy mnie posługiwanie się nim. Ja po prostu nie jestem tylko Polką gdzieś z dalekiej północy, która wyszła za mąż za Słowaka, ale w jakimś stopniu nasiąkłam już jego słowackością. Nie jestem obca. Nie czuję się intruzem. Jakby to nie brzmiało – jestem na Słowacji coraz bardziej u siebie.

Novoročné predsavzatia nie sú moja šálka kávy, presné stanovenie plusov a mínusov končiaceho sa roka tiež nie, ale aj tak ma myšlienka na plynutie času dokáže zastaviť a zaskočiť. Niekedy medzi augustom a decembrom uplynulo 5 rokov, odkedy sa moje cesty definitívne skrížili s M., v januári prejde 5 rokov odkedy sme spolu, 31. decembra štyri roky od nášho zasnúbenia. Vyzerá to ako nič pri porovnaní s 35. výročím svadby mojich rodičov, ktoré oslávili v júni a takisto pri porovnaní s 30. výročím mojich svokrovcov, ktoré budú oslavovať vo februári, ale priznám sa, robí to na mňa dojem. Lebo to nie sú také obyčajné roky. To je 5 rokov poznávania druhého človeka, najdôležitejšieho človeka v mojom živote, ale tiež 5 rokov poznávania jeho vlasti, učenia sa nového jazyka, odkrývania slovenskej kultúry a – čo je najdôležitejšie – osvojovania si tej kultúry, prijímania jej pomaličky do vlastného života.

V ostatných dňoch sa stalo niekoľko takých vecí, ktoré mi pripomenuli, že opäť som o krok ďalej v tej mojej slovenskosti, že som ešte hlbšie zakorenená v tom svete. Napriek prvému pocitu to vôbec nie je také prosté a samozrejmé,  pretože čím dlhšie som s M., tým pomalšie dosahujem ďalšie etapy „zasvätenia”. Kde sa vzal ten paradox? Možno z toho, že hlbšie poznanie vyžaduje, okrem motivácie a chute, aj čas, pravidelnosť, akési opakovanie. Naučiť sa hovoriť či čítať v cudzom jazyku je oveľa ľahšie (aj rýchlejšie) ako premýšľanie v ňom, takisto poznatky o nejakých zvykoch je ľahšie nadobudnúť ako sa na ne pozerať „zvnútra”, z perspektívy toho, kto ich pozná už od detstva. Rozumiete, čo mám na mysli? Niektoré veci skrátka nemožno urýchliť. Iná vec je, že sa nepozerám na každú chvíľu svojho života cez prizmu toho, či mám už zo znalostí o Slovensku doktorát, alebo som ešte „len” inžinierka :). Sem tam proste nastáva moment osvietenia, ako sa to stalo aj tento mesiac :).

Teraz by teda mala prísť chvíľa, v ktorej poviem, čo sa také stalo, že vo mne vzbudilo takú lavínu. Ale tie udalosti sú také prozaické, že až fyzicky cítim Vaše sklamanie :). Jednako však žiadne ohromenie nepríde. Po prvé, zúčastnila som sa rozhovoru, v ktorom M., jeho sestra a mama diskutovali o svojich obľúbených sviatočných sladkostiach, po druhé, stretli sme sa s našimi priateľmi, s poľsko-slovenským manželským párom u nich (a v skutočnosti u nej, lebo v tomto prípade, naopak ako u nás, je ona Slovenka) doma na Slovensku. Čo z toho vyplýva? Ten rozhovor o sladkostiach mi prvýkrát pomohol uvedomiť si tak jasne, že zákusky sú niečo celkom slovenské, niečo, čo sa nedá tak ľahko vysvetliť a niečo, čo sa nedá jednoducho preložiť ako „ciasta”. Lebo Slováci majú sviatočné koláče, koláčiky a slané pečivo, všetko má svoj názov a svoje miesto na stole. Tieto sladkosti sa musia povinne nachádzať na stole v tomto období, pečú sa, objednávajú u pekárov v okolí (a vôbec nemám na mysli v profesionálnych cukrárňach, ale u ľudí, ktorých ústne odporúčajú známi, a ktorí všetko pripravujú u seba doma), vymieňajú so susedmi. Slováci majú svoje obľúbené chute, rôzne druhy a formy slovenských koláčikov sa snáď nedajú ani zrátať. Vôbec Vám ten fenomén neviem vysvetliť, lebo to je presne niečo, čo treba zažiť, ale keď som to pochopila, pocítila, akoby som našla dvere do izby určenej výlučne domácim :). A aký je môj obľúbený zákusok? Asi košíček z krehkého cesta naplnený karamelovým krémom :).
Čo sa týka spomínaného stretnutia – ešte viac som si vďaka nemu uvedomila, ako slobodne sa cítim medzi Slovákmi, aké prirodzené je pre mňa to prostredie, ako ma prekvapujú poznámky, že nemám poľský prízvuk a že výborne ovládam jazyk, veď to je predsa tiež môj jazyk, neberiem ho už ako cudzí, neunavuje ma jeho používanie. Jednoducho, nie som len Poľka odkiaľsi z ďalekého severu, ktorá sa vydala za Slováka, ale v istom zmysle som už nasiakla jeho slovenskosťou. Nie som cudzia. Necítim sa ako votrelec. Akokoľvek to znie – som na Slovensku čoraz viac doma.