poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Kobieta czynu / Žena činu

To koniec. Od 3 miesięcy zero polsko-słowackiego życia, wszystko osobno, trzaskają tylko drzwi w samochodzie, wiatr hula i ogólnie bieda. Pora na rozwód? Jasne, że nie ;). Ale w sierpniu minęły 3 miesiące, od kiedy M. mieszka w Bratysławie, a my z małą MN. na polskim Wybrzeżu. I to o 3 miesiące za długo, serio. Pisałam w czerwcu, że daję radę? Dalej daję, ale z coraz większym trudem. Nasza córka? Też daje radę z coraz większym trudem („Tatusiu, ja bym nie chciała, żebyś ty wyjeżdżał. Ja bym chciała, żebyś przyjeżdżał”). Nie jest łatwo żyć osobno. Nie jest łatwo żyć osobno, gdy jest dziecko. Nie jest łatwo żyć osobno, gdy jest dziecko i drugie w drodze. Nie polecam.

Ale! Nie nadszedł jeszcze koniec świata ani całkowity zmierzch naszej polsko-słowackiej rzeczywistości. Powiedziałabym nawet, że w tej przestrzeni cały czas dzieje się całkiem sporo. Udało nam się znaleźć mieszkanie, remontujemy je, urządzamy. Ja będąc tu, on będąc tam. Jak to się robi na odległość 950 km? Bułka z masłem ;). Zaprzyjaźniając się z internetem, aparatem fotograficznym i telefonem. Cud miód malina. Ale co to dla nas, nie takim wyzwaniom musieliśmy po drodze sprostać ;). Pokój naszej córki urządziłam, mając tylko orientacyjne wymiary i nie widząc go na oczy. Przy całym zamieszaniu wokół – to pestka ;).

A co dalej? Możecie spodziewać się jakiegoś wpisu o Bratysławie. Raz, kiedyś, jak opanuję sytuację ;). Póki co mamy nadzieję na przeprowadzkę pod koniec września. Czy będziemy mieli do wtedy lodówkę? Czy zdążymy kupić pralkę? Nie mam zielonego pojęcia. Ale będziemy mieli siebie.

Szczerze? Za nic w świecie nie spieszy mi się do pakowania i rozpakowywania sterty kartonów. Ani do rozstania z bliskimi, pożegnania Polski na najbliższych kilka miesięcy i do zamieszkania w Bratysławie. Ale spieszno mi do bycia razem. Bo co jak co, ale rodzina powinna być razem. Mąż i żona stanowią jedno. Nawet jak wychodzi z tego taki polsko-słowacki dziwoląg jak my :). Dzieci potrzebują oboje rodziców. Bo kto ma niby gadać w domu po słowacku? JA?! ;) Nie rozważam sytuacji, „co jeśli”, nie gdybam, nie teoretyzuję.  To moje własne doświadczenie. Tu i teraz żyję bez mojego męża i ojca moich dzieci, i tu i teraz stwierdzam, że tak się na dłuższą metę nie da, może tym bardziej w dwunarodowej rodzinie, bo nagle połowy – całej jednej kultury brakuje. Na szczęście oprócz płakania rzewnymi łzami, mogę zrobić jeszcze jedno – tak działać, by jak najszybciej zmienić zaistniałą sytuację. Już niedługo! :)


Koniec. Už 3 mesiace nemáme žiadny poľsko-slovenský život, všetko oddelene, iba čo sa zabuchujú dvere na aute, veje vietor a celkovo je to na figu. Čas na rozvod? Jasné, že nie ;). Ale v auguste prešli 3 mesiace odkedy M. býva v Bratislave a my s malou MN. na poľskom pobreží. A to je presne o 3 mesiace dlhšie ako treba, fakt. Písala som v júni, že si poradím? Poradím, ale je to čoraz ťažšie. Naša dcéra? Tiež si poradí, ale je to pre ňu čoraz ťažšie („Tatinko, nechcem, aby si odchádzal. Chcela by som, aby si prichádzal”). Nie je ľahké žiť oddelene. Nie je ľahké žiť oddelene, keď máme dieťa. Nie je ľahké žiť oddelene, keď máme dieťa a čakáme druhé. Neodporúčam.

Ale! Neprišiel ešte koniec sveta ani nezapadlo Slnko za našou poľsko-slovenskou realitou. Dokonca by som povedala, že v tej oblasti sa stále niečo deje. Podarilo sa nám nájsť byt, opravujeme ho, zariaďujeme. Ja tu, on tam. Ako sa to robí na vzdialenosť 950 km? Žiadny problém ;). Treba sa len skamarátiť s internetom, fotoaparátom a telefónom. Pohoda jahoda. Ale čo už je to pre nás, na našej ceste sme sa museli vyrovnať s ťažšími výzvami ;). Izbu našej dcérky som zariadila, hoci som mala iba orientačné rozmery a vôbec som ju nevidela naživo. Popri tom celom zmätku je to len drobnosť ;).

A čo ďalej? Môžete očakávať nejaký príspevok o Bratislave. Raz, niekedy, keď budem paňou situácie ;). Zatiaľ dúfam v sťahovanie koncom septembra. Budeme mať dovtedy chladničku? Stihneme kúpiť práčku? Netuším. Ale budeme mať seba.

Úprimne? Absolútne sa neponáhľam s balením a rozbaľovaním kopy krabíc. Ani s odchodom od blízkych, rozlúčkou s Poľskom na niekoľko najbližších mesiacov a s presťahovaním do Bratislavy. Ale ponáhľam sa do spoločného života. Lebo nech si hovorí kto chce čo chce, rodina má byť spolu. Muž a žena sú jedno. Dokonca aj keď je výsledkom taký poľsko-slovenský zmätok ako u nás :). Deti potrebujú oboch rodičov. Veď kto má doma hovoriť po slovensky? JA?! ;) Nepremýšľam nad tým, „čo by bolo keby”, neteoretizujem. Je to moja vlastná skúsenosť. Tu a teraz žijem bez môjho manžela a otca mojich detí, a tu a teraz tvrdím, že sa tak dlho žiť nedá, a možno je to ešte ťažšie v medzinárodnej rodine, pretože náhle chýba jedna polovica = jedna celá kultúra. Našťastie, okrem plakania horkými slzami môžem spraviť ešte jedno – činiť tak, aby sa táto situácia čo najrýchlejšie zmenila. Ešte trošku! :)