piątek, 28 września 2018

Cena szczęścia / Cena šťastia


Gdy przed tygodniem redaktor audycji Prameň przeprowadzał ze mną i M. wywiad (na który już teraz serdecznie Was zapraszam – będzie nas można usłyszeć /w języku słowackim/ w niedzielę 7 października o godz. 22:05), padło pytanie o wrześniowy post. M. zażartował, że trzeba by o to spytać za kilka dni i rzeczywiście – pomysł na ten wrześniowy wpis przyszedł do mnie właśnie teraz, na 4 dni przed końcem miesiąca. Niektóre teksty nabierają kształtu dużo szybciej, do niektórych robię notatki, a niektóre – jak ten – są wynikiem jakiejś spontanicznej obserwacji naszego polsko-słowackiego galimatiasu, którą chcę się z wami podzielić.

Tym razem padło na najmłodszego członka naszej rodziny, niespełna 3-letniego DJ. O tym, że dzieci potrafią być bardzo różne, nie muszę pewnie żadnego rodzica przekonywać. Tak jest i w naszym przypadku – nasza MN. i mały DJ. rozwijają się w kompletnie inny sposób, w innym tempie, mają szalenie różne temperamenty. Obserwacja ich jest czasem jak oglądanie naprawdę ciekawego serialu, którego scenarzystom nie brakuje pomysłów na nowe rozwiązania nawet podobnych – wydawałoby się – wątków. Tym, który teraz wypłynął na powierzchnię w przypadku DJ., jest… tęsknota. Wiem, odmieniałam już to słowo w moich wpisach przez wszystkie możliwe przypadki, a jednak widzę ją teraz jakby znowu w innym świetle, przez pryzmat DJ.

Zaczęło się niewinnie – DJ. zaczął jakoś częściej wspominać w ostatnich tygodniach babcię B., wypytywać, czy pojedziemy do niej ciuchcią (efekt wakacyjnej fascynacji pociągami :)). W pewnym momencie jednak, gdy już wiedział, że pojedzie do babci samochodem pod koniec miesiąca, zaczął informować o tym otoczenie coraz częściej i częściej, a gdy dzwoniliśmy do babci – chował się, przytulał, miał bardzo nieszczęśliwy wyraz twarzy. Ewidentnie zaczął odczuwać trudności związane z rozłąką, zaczął świadomie tęsknić, zaczęło do niego docierać, że babcia jest daleko i on chce ją zobaczyć, a nie może. Co ciekawe podobne zachowania powtórzyły się już w Polsce, na drugi dzień po spotkaniu z mamą chrzestną DJ., gdy mały usłyszał, że spotka się z nią teraz dopiero na swoich urodzinach. Może to zabrzmi dziwnie, ale dosłownie zobaczyłam przy okazji tych wydarzeń, jak na ramiona małego DJ. zarzuca swój płaszcz tęsknota. Te pierwsze godziny, w których musiał się zmierzyć z nieobecnością bliskich, sprawiały mu trudność, pozbawiały radości. Dotarło do mnie, że on zaczyna wiedzieć, zaczyna rozumieć to, co jest udziałem całej naszej rodziny. Pamiętam, że MN. też przechodziła ten etap, że też musiała się nauczyć trudnej sztuki rozstania, a przynajmniej pogodzić się z faktem, że to stały element naszego życia. Teraz przyszła pora na DJ., choć w moich oczach jest ciągle taki mały.

Ktoś może spytać, skąd się to w ogóle bierze, dlaczego moje dzieci przeżywają to tak mocno. Ja myślę, że to się bierze z miłości. I z rozdarcia, które dzieciaki widzą też w nas, rodzicach. I jeszcze z tego, że codziennie walczymy, by polskość i słowackość, nasze – rodziców – korzenie, były im tak drogie, były równie ważne. Nasze dzieci żyją w ciepłym, przytulnym kokonie, otoczone przez ludzi, którzy je bardzo kochają, ale… ten kokon budują ludzie rozsiani bardzo, bardzo daleko. Ta bliskość mimo oddalenia ma swoją cenę.

A łatwiej po prostu nigdy nie będzie. Za 10 dni wyjedziemy z Polski i… wrócimy dopiero za ponad pół roku, na Wielkanoc. Z jeszcze jednym przyszłym adeptem szkoły tęsknoty. Za to wraz z jego narodzinami jeszcze bogatsi w pokłady miłości. Tak to chyba musi być – nasz galimatias ma swoją cenę. A my ciągle chcemy ją płacić.




Keď so mnou a s M. pred týždňom robil redaktor relácie Prameň rozhovor (na počúvanie ktorého Vás srdečne pozývam – budete nás môcť počuť / po slovensky / v nedeľu, 7.10. o 22:05), padla otázka o septembrovom príspevku. M. žartoval, že naň sa treba spýtať až o niekoľko dní a naozaj – nápad na tento septembrový post som dostala práve teraz, 4 dni pred koncom mesiaca. Niektoré texty dostávajú kontúry oveľa dlhšie, k niektorým si robím poznámky a niektoré – ako tento – sú výsledkom nejakého spontánneho pozorovania nášho poľsko-slovenského galimatiášu, o ktoré sa chcem s Vami podeliť.


Tentokrát prišiel rad na najmladšieho člena našej rodiny, takmer trojročného DJ. O tom, že deti dokážu byť veľmi odlišné, nemusím isto žiadneho rodiča presviedčať. Je tak aj v našom prípade – naša MN a malý DJ sa rozvíjajú úplne rôzne, v inom tempe, majú totálne rozdielne temperamenty. Pozorovať ich často pripomína pozeranie veľmi zaujímavého seriálu, ktorého scenáristi majú kopu nápadov na nové riešenia, dokonca aj v prípade veľmi podobných situácií. To, čo teraz vyplávalo na povrch v prípade DJ, je... clivota (podľa slovníka: smutná túžba za niečím/niekým). Viem, toto slovo sa už v mojich textoch vyskytlo v mnohých kontextoch, ale teraz ho predsa vidím akoby v inom svetle, cez prizmu DJ.

Začalo sa to nevinne – DJ začal v posledných týždňoch akosi častejšie spomínať starkú B., pýtať sa, či k nej pôjdeme vláčikom (v dôsledku prázdninovej fascinácie železnicou :)). V istom momente, keď už vedel, že pôjde k starkej koncom mesiaca autom, začal o tom čoraz častejšie informovať svoje okolie, a keď sme starkej telefonovali, schovával sa, túlil a mal veľmi nešťastný výraz v tvári. Evidentne začal pociťovať ťažkosti spojené s odlukou, začalo sa mu vedome cnieť, začalo mu dochádzať, že starká je ďaleko, on ju chce vidieť, ale nemôže. Zaujímavé bolo, keď sa takéto správanie zopakovalo aj v Poľsku, na druhý deň po jeho stretnutí s krstnou mamou, keď počul, že sa s ňou stretne až na oslave svojich narodením. Môže to znieť zvláštne, ale doslova som pri tejto príležitosti videla, ako plecia malého DJ zahaľuje clivota. Tie prvé chvíle, v ktorých sa musel zmieriť s neprítomnosťou blízkych, boli preňho veľmi ťažké, vzali mu radosť. Došlo mi, že on začína vedieť, začína rozumieť to, čo je údelom celej našej rodiny. Pamätám si, že MN tiež prechádzala tou fázou, že sa musela naučiť náročnému umeniu odlúčenia alebo sa prinajmenšom vyrovnať so skutočnosťou, že je stálou súčasťou nášho života. Teraz prišiel rad na DJ, hoci v mojich očiach je stále taký maličký.

Niekto by sa mohol spýtať, odkiaľ to vôbec pramení, prečo to moje deti tak silno prežívajú. Myslím si, že sa to berie z lásky. A z rozorvania, ktoré deti vidia tiež na nás, svojich rodičoch. A tiež z toho, že každodenne bojujeme o to, aby poľskosť a slovenskosť, naše korene, boli aj pre ne drahé a rovnako dôležité. Naše deti žijú v teplej, prítulnej kukle, obklopení ľuďmi, ktorí ich veľmi ľúbia, ale... tú kuklu tvoria ľudia rozsiati veľmi, veľmi ďaleko. Taká blízkosť napriek odlúčeniu má svoju cenu.

Ľahšie to proste nikdy nebude. O 10 dní odídeme z Poľska a... vrátime sa až o viac ako pol roka, na Veľkú Noc. S ďalším budúcim adeptom školy clivoty. Avšak po jeho narodení budeme ešte bohatší na poklady lásky. Tak to asi musí byť – náš galimatiáš má svoju cenu. A my ju stále chceme platiť.