wtorek, 31 sierpnia 2021

Wolny wieczór na Słowacji / Voľný večer na Slovensku

Mam w oczach M. jedną bardzo, ale to bardzo poważną wadę - - - mianowicie nie lubię chodzić po górach. Powiedzmy sobie szczerze – wyskoczenie w rozmowie ze Słowakiem z tego typu rewelacją należy raczej do ryzykownych ;). Fakt, że pochodzę znad morza, tłumaczy mnie niestety w zaledwie minimalnym stopniu (kto jednak zna mój rogaty charakter, z pewnością domyśla się, że nie dość, że mówię o wyższości morza nad górami otwarcie, to jeszcze mówię o tym z dumą :D).

Nie o górach jednak dziś będzie, ale o tym, co ratuje mnie choć odrobinę w oczach mojego rozkochanego w górskich szczytach i poceniu się podczas wspinaczki małżonka. Otóż… interesuję się sportem i lubię oglądać różnego typu zawody sportowe (na żywo i w telewizji).

W ten właśnie sposób udało mi się zyskać w oczach M. kilka cennych punktów w miniony czwartek. Ci z Was, którzy śledzą galimatiasowego fejsbuka, z pewnością wiedzą, o jakie wydarzenie chodzi – w miniony czwartek miałam bowiem szczęście wybrać się na mój pierwszy w życiu mecz hokeja na żywo.

To. Było. Przeżycie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Czym dla przeciętnego Polaka piłka nożna, tym dla Słowaka hokej. To sport wielbiony, kochany i hołubiony na wszelkie sposoby. I chcąc, nie chcąc – żyjąc na Słowacji, nie da się przed tą hokejomanią uciec. Wyobrażacie sobie, że jedyny moment w ciągu całego roku, gdy można zobaczyć flagi słowackie poza pałacem prezydenckim i parlamentem, to Mistrzostwa Świata w hokeju? (ok, przesadzam, ale tylko odrobinę :)) Zwykli Słowacy przypominają sobie o fladze narodowej dopiero podczas zawodów hokejowych. Te flagi są w oknach, na lusterkach samochodowych, na wózkach dziecięcych… Naprawdę czuć wtedy dumę z drużyny narodowej :).

I mi się ta duma ze słowackiej drużyny również udziela. Kibicuję im od 11 lat. Od kiedy wstawałam w nocy podczas olimpiady zimowej w Vancouver, żeby śledzić poczynania słowackich zawodników :). A pięć dni temu nareszcie miałam okazję dać tej mojej sympatii wyraz na żywo, w tłumie podobnie postrzegających rzeczywistość kibiców (a wyjących w różnych momentach meczu zupełnie jak mój teść przed telewizorem :D).

To było naprawdę cudowne przeżycie. Oglądania meczu na żywo po prostu nie da się porównać do oglądania go w telewizji. To jak niebo i ziemia. Bawiłam się absolutnie wspaniale. (I przede wszystkim nareszcie bez problemu widziałam krążek :D)

Jeśli nie wiecie, co zrobić z wolnym wieczorem na Słowacji podczas jakichś rozgrywek ligowych, a chcecie uczestniczyć w wydarzeniu na wskroś słowackim – wybierzcie się na stadion. Ja zdecydowanie liczę na to, że to nie był mój ostatni raz :). Slo-ven-sko! Do to-ho! :)

 

 

(No i powiedzcie sami… Jak mój mąż może mnie nie kochać? ;))










V očiach M. mám jeden veľmi, veľmi závažný nedostatok - - - nerada chodím na turistiku. Povedzme si úprimne - ak pri rozhovore Slováka zaskočíte takýmto odhalením, môže to byť riskantné ;). Skutočnosť, že pochádzam od mora, ma bohužiaľ ospravedlňuje iba minimálne (kto však pozná môj čertovský charakter, určite si domyslí, že nielen, že hovorím o prednosti mora nad horami otvorene, ale ešte aj hrdo :D).

Dnes to však nebude o horách, ale o tom, čo ma aspoň trochu zachraňuje v očiach môjho manžela, zaľúbeného do horských vrcholov a potenia sa počas tury. Zaujímam sa totiž o šport a rada pozerám rôzne športové preteky (naživo aj v televízii).

Práve takto sa mi podarilo získať v očiach M. niekoľko cenných bodov minulý štvrtok. Tí z Vás, ktorí sledujú galimatias na fejsbuku, určite vedia, o akú udalosť ide - minulý štvrtok som totiž mala to šťastie vidieť svoj prvý hokejový zápas naživo.

To. Bol. Zážitok!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Čo pre priemerného Poliaka znamená futbal, tým je pre Slováka hokej. Je to šport zbožňovaný, milovaný a adorovaný všemožnými spôsobmi. A chtiac-nechtiac, pri živote na Slovensku sa pred tou hokejomániou nedá ujsť. Viete si predstaviť, že jediný moment v priebehu roka, keď môžete vidieť slovenské vlajky mimo prezidentského paláca a parlamentu, sú majstrovstvá sveta v hokeji? Ok, preháňam, ale len trošku :). Bežní Slováci si na vlajku spomenú až pri hokeji. Tie vlajky sú vtedy v oknách, na spätných zrkadlách vozidiel, na kočíkoch... Hrdosť na národný tím je očividná :).

A tá hrdosť na slovenský tím sa preniesla aj na mňa. Fandím im už 11 rokov. Odkedy som vstávala v noci počas zimnej olympiády vo Vancouveri, aby som si mohla pozrieť zápas slovenskej družiny :). No a pred piatimi dňami som mala konečne príležitosť prejaviť svoje sympatie aj naživo, v dave podobne zmýšľajúcich fanúšikov (kričiacich počas rôznych momentov zápasu celkom ako môj svokor pred televízorom :D).

To bol naozaj čarovný zážitok. Sledovanie zápasu naživo sa jednoducho nedá porovnať so sledovaním ho v televízii. Je to ako nebo a zem. Absolútne skvele som sa bavila (a predovšetkým, konečne som bez problémov videla puk :D).

Ak neviete, čo robiť s voľným večerom na Slovensku počas nejakých ligových zápasov a chcete sa zúčastniť niečoho stopercentne slovenského, vyberte sa na štadión. Ja rozhodne počítam s tým, že to nebol môj posledný raz :). Slo-ven-sko! Do to-ho! :)

 

 

(No a povedzte… ako by ma môj muž mohol neľúbiť? ;))