Mam w oczach M. jedną bardzo, ale to bardzo poważną wadę - -
- mianowicie nie lubię chodzić po górach. Powiedzmy sobie szczerze –
wyskoczenie w rozmowie ze Słowakiem z tego typu rewelacją należy raczej do
ryzykownych ;). Fakt, że pochodzę znad morza, tłumaczy mnie niestety w zaledwie
minimalnym stopniu (kto jednak zna mój rogaty charakter, z pewnością domyśla
się, że nie dość, że mówię o wyższości morza nad górami otwarcie, to jeszcze
mówię o tym z dumą :D).
Nie o górach jednak dziś będzie, ale o tym, co ratuje mnie
choć odrobinę w oczach mojego rozkochanego w górskich szczytach i poceniu się
podczas wspinaczki małżonka. Otóż… interesuję się sportem i lubię oglądać
różnego typu zawody sportowe (na żywo i w telewizji).
W ten właśnie sposób udało mi się zyskać w oczach M. kilka
cennych punktów w miniony czwartek. Ci z Was, którzy śledzą galimatiasowego
fejsbuka, z pewnością wiedzą, o jakie wydarzenie chodzi – w miniony czwartek
miałam bowiem szczęście wybrać się na mój pierwszy w życiu mecz hokeja na żywo.
To. Było.
Przeżycie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Czym dla przeciętnego Polaka piłka nożna, tym dla Słowaka
hokej. To sport wielbiony, kochany i hołubiony na wszelkie sposoby. I chcąc,
nie chcąc – żyjąc na Słowacji, nie da się przed tą hokejomanią uciec.
Wyobrażacie sobie, że jedyny moment w ciągu całego roku, gdy można zobaczyć
flagi słowackie poza pałacem prezydenckim i parlamentem, to Mistrzostwa Świata
w hokeju? (ok, przesadzam, ale tylko odrobinę :)) Zwykli Słowacy przypominają
sobie o fladze narodowej dopiero podczas zawodów hokejowych. Te flagi są w
oknach, na lusterkach samochodowych, na wózkach dziecięcych… Naprawdę czuć
wtedy dumę z drużyny narodowej :).
I mi się ta duma ze słowackiej drużyny również udziela.
Kibicuję im od 11 lat. Od kiedy wstawałam w nocy podczas olimpiady zimowej w
Vancouver, żeby śledzić poczynania słowackich zawodników :). A pięć dni temu
nareszcie miałam okazję dać tej mojej sympatii wyraz na żywo, w tłumie podobnie
postrzegających rzeczywistość kibiców (a wyjących w różnych momentach meczu
zupełnie jak mój teść przed telewizorem :D).
To było naprawdę cudowne przeżycie. Oglądania meczu na żywo
po prostu nie da się porównać do oglądania go w telewizji. To jak niebo i
ziemia. Bawiłam się absolutnie wspaniale. (I przede wszystkim nareszcie bez
problemu widziałam krążek :D)
Jeśli nie wiecie, co zrobić z wolnym wieczorem na Słowacji
podczas jakichś rozgrywek ligowych, a chcecie uczestniczyć w wydarzeniu na
wskroś słowackim – wybierzcie się na stadion. Ja zdecydowanie liczę na to, że
to nie był mój ostatni raz :). Slo-ven-sko! Do to-ho! :)
(No i powiedzcie sami… Jak mój mąż może mnie nie kochać? ;))
V očiach M. mám jeden veľmi, veľmi závažný nedostatok - - - nerada chodím na turistiku. Povedzme si úprimne - ak pri rozhovore Slováka zaskočíte takýmto odhalením, môže to byť riskantné ;). Skutočnosť, že pochádzam od mora, ma bohužiaľ ospravedlňuje iba minimálne (kto však pozná môj čertovský charakter, určite si domyslí, že nielen, že hovorím o prednosti mora nad horami otvorene, ale ešte aj hrdo :D).
Dnes to však
nebude o horách, ale o tom, čo ma aspoň trochu zachraňuje v očiach môjho
manžela, zaľúbeného do horských vrcholov a potenia sa počas tury. Zaujímam sa
totiž o šport a rada pozerám rôzne športové preteky (naživo aj v televízii).
Práve takto sa mi
podarilo získať v očiach M. niekoľko cenných bodov minulý štvrtok. Tí z Vás,
ktorí sledujú galimatias na fejsbuku, určite vedia, o akú udalosť ide - minulý
štvrtok som totiž mala to šťastie vidieť svoj prvý hokejový zápas naživo.
To. Bol. Zážitok!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Čo pre
priemerného Poliaka znamená futbal, tým je pre Slováka hokej. Je to šport
zbožňovaný, milovaný a adorovaný všemožnými spôsobmi. A chtiac-nechtiac, pri
živote na Slovensku sa pred tou hokejomániou nedá ujsť. Viete si predstaviť, že
jediný moment v priebehu roka, keď môžete vidieť slovenské vlajky mimo
prezidentského paláca a parlamentu, sú majstrovstvá sveta v hokeji?
Ok, preháňam, ale len trošku :). Bežní Slováci si na vlajku spomenú až pri
hokeji. Tie vlajky sú vtedy v oknách, na spätných zrkadlách vozidiel, na
kočíkoch... Hrdosť na národný tím je očividná :).
A tá hrdosť
na slovenský tím sa preniesla aj na mňa. Fandím im už 11 rokov. Odkedy som
vstávala v noci počas zimnej olympiády vo Vancouveri, aby som si mohla
pozrieť zápas slovenskej družiny :). No a pred piatimi dňami som mala
konečne príležitosť prejaviť svoje sympatie aj naživo, v dave podobne
zmýšľajúcich fanúšikov (kričiacich počas rôznych momentov zápasu celkom ako môj
svokor pred televízorom :D).
To bol naozaj
čarovný zážitok. Sledovanie zápasu naživo sa jednoducho nedá porovnať so
sledovaním ho v televízii. Je to ako nebo a zem. Absolútne skvele som
sa bavila (a predovšetkým, konečne som bez problémov videla puk :D).
Ak neviete, čo
robiť s voľným večerom na Slovensku počas nejakých ligových zápasov
a chcete sa zúčastniť niečoho stopercentne slovenského, vyberte sa na
štadión. Ja rozhodne počítam s tým, že to nebol môj posledný raz :). Slo-ven-sko!
Do to-ho! :)
(No a povedzte… ako
by ma môj muž mohol neľúbiť? ;))