czwartek, 31 marca 2016

Nudy na pudy / Nuda!

Dawno, dawno temu kde bolo, tam bolo, poznałam się z językiem słowackim. Zaczynam bajkowo, bo i to pierwsze spotkanie wydaje się już bardziej baśniowe niż realne :). Innymi słowy język słowacki to dziś raczej stary kumpel niż nowopoznany książę i coraz rzadziej potrafi mnie naprawdę solidnie zaskoczyć. Ale w naszej wspólnej historii tych zaskoczeń było co niemiara. Dziś wybrałam dla was kilka, które wciąż są żywe i bawią mnie/wprawiają w zakłopotanie/zadziwiają do tej pory :).

1. Pochodzę z niespełna 50-tysięcznego miasta, gdzie w czasach mojej edukacji można było posiedzieć gdzieś na mieście najwyżej do 22:00, bo wszystkie restauracje do tej godziny zamykali. Co to była za radość, gdy otworzono tam pierwszego McDonalda otwartego do 24:00 (!) i oddalonego od mojego domu o 5 minut drogi! Znacie to? ;) Nazwę McDonald’s przed kilkunastoma laty chyba każdy umiał odmienić przez wszystkie przypadki :). Tymczasem gdy przyjechałam na Słowację, zmroziło mnie nazywanie swojskiego „MAKDonalda” „MEKDonaldem”. Ale jak to MEKDonald??? Przecież całe moje życie chodziłam do MAKDonalda!!! Jasne, poprawna wymowa zaczerpnięta z języka angielskiego itp. itd. I może kupiłabym to wyjaśnienie, gdyby nie to, że to zwykła ściema. Słowacy do konsekwentnych wcale nie należą – właśnie do kin wchodzi film, którego tytuł wymawiają „BatMEN versus SuperMAN” ;) (informacja dla Słowaków – Polacy oczywiście czytają na odwrót: BatMAN vs. SuperMEN :D).

2. Jak się dzieci uczą czytać? Najpierw poznają literki, potem poznają sylaby… Sy-la-by. Każdy wie, że w sylabie MUSI być jakaś samogłoska, bo inaczej nie jest sylabą. Każdy, tylko nie Słowak. Bo na Słowacji sylabą jest i vlk, i krv, i krč (ok, to są akurat jednosylabowe słowa, ale bardzo proszę, jakie podzielone na więcej sylab cuda można stworzyć: vl-čí, kr-va-vý, krč­-ný). Słowacka popisówka brzmi tak: Strč prst skrz krk. To zdanie nie ma większego znaczenia, ale pokazuje, że Słowak bez samogłosek też potrafi ;).

3. Słowacja sąsiaduje z Czechami, Polską, Ukrainą, Węgrami i… Rakuskiem. Nie, to nie pomyłka. Rakusko. Austria. Rakusko. Ta nazwa jest niepodobna do niczego. Nie ma szansy jej z niczym skojarzyć, nic nie naprowadzi nas na to, że chodzi o starą, dobrą ojczyznę Mozarta czy Freuda. Ucząc się języka słowackiego, trzeba tę nazwę po prostu przyjąć z całym bogactwem inwentarza. Ja też już jeżdżę na zakupy do Rakuska, a nie do Austrii :). Ale właściwie… nie ma się co dziwić Słowakom. My przecież też mamy słoneczne Włochy, a nie Italię ;).

4. I ostatni smaczek – zwrot, który do dziś brzmi dla mnie kompletnie nienaturalnie i dziwnie :). Pamiętam nawet, kiedy zetknęłam się z nim po raz pierwszy. Byłam na kontroli u lekarza, pielęgniarka umówiła mnie w wygodnym dla mnie terminie na kolejną wizytę, ja na to: „dziękuję”, a ona: „za malo”. Konsternacja. Za mało? Jakie znowu „za mało”? Miałabym jakoś inaczej podziękować? Coś zrobić? Coś innego powiedzieć? O co jej do diaska chodzi??? Patrzę na nią, skądinąd przesympatyczną kobietę, a ona się miło uśmiecha. Ok, ulga. Nie zrobiłam żadnego głupstwa, wszystko wydaje się być w porządku. Uśmiecham się więc lekko zakłopotana, żegnam i uciekam z gabinetu najszybciej, jak się da. Za malo??? … Nigdy się nie przyzwyczaję, że to po prostu odpowiednik naszego: „nie ma za co” ;).

W notatkach do dzisiejszego posta znalazło się jeszcze kilka podobnych ciekawostek, ale na dziś już wystarczy :). Chyba każdy język obcy potrafi zaskoczyć, ale fakt, że język słowacki jest tak bliski językowi polskiemu, powoduje, że tych zaskoczeń jest jeszcze więcej. Bo niby coś rozumiem i brzmi w moich uszach „swojsko”, ale w rzeczywistości wcale takie swojskie nie jest. I chociaż znam Słowację od kilku lat i kilka dobrych lat już tu spędziłam, słysząc niektóre zwroty, chyba zawsze będę się czuła nie u siebie :). I całe szczęście, bo byłoby nudno ;).


Dawno, dawno temu kde bolo tam bolo, zoznámila som sa so slovenčinou. Začínam ako v rozprávke, pretože aj to prvé stretnutie sa zdá byť viac rozprávkové ako skutočné :). Inými slovami, slovenský jazyk je dnes skôr starý kamarát ako čerstvo spoznaný princ a čoraz zriedkavejšie sa mu podarí skutočne ma prekvapiť. Ale v našom spoločnom príbehu bolo tých prekvapení  neúrekom. Dnes som si pre Vás vybrala také, ktoré sú stále živé a ešte vždy sa na nich bavím /privádzajú ma do rozpakov/do údivu :).

1. Pochádzam z mesta s takmer 50 000 obyvateľmi, kde počas mojich školských čias bolo možné niekde v meste sedieť nanajvýš do 22:00, pretože všetky reštaurácie boli už po tej hodine zavreté. Aká to len bola radosť, keď u nás otvorili prvý McDonald, ktorý zatváral až o polnoci (!) a bol od nášho domu vzdialený 5 minút cesty! Poznáte to? ;) Názov McDonald’s v tom čase vedel vyskloňovať snáď každý :). Keď som však prišla na Slovensko, až ma zamrazilo, keď tamojší „MAKDonald“ všetci nazývali „MEKDonald“. Aký MEKDonald???? Predsa celý život som chodila do MAKDonalda!!! Jasné, správna výslovnosť anglických slov atď. Možno by som aj prijala toto vysvetlenie, keby to nebol obyčajný ofajč. Slováci skutočne nie sú dôslední – práve do kín prichádza film, ktorého názov vyslovujú „BatMEN verzus SuperMAN“ ;) (informácia pre Slovákov – Poliaci to samozrejme čítajú presne naopak: BatMAN vs. SuperMEN :D).

2. Ako sa deti učia čítať? Najprv poznávajú písmenká, potom slabiky... Sla-bi-ky. Každý vie, že v slabike MUSÍ byť nejaká samohláska, inak to nie je slabika. Každý, až na Slovákov. Lebo na Slovensku je slabikou aj vlk, aj krv, aj krč (ok, to sú práve jednoslabičné slová, ale nech sa páči, pozrite, aké zázraky podelené na niekoľko slabík možno vytvoriť: vl-čí, kr-va-vý, krč-ný). Typická slovenská veta znie: Strč prst skrz krk. Nemá veľký zmysel, ale dokazuje, že Slovák si poradí aj bez samohlások ;).

3. Slovensko hraničí s Českom, Poľskom, Ukrajinou, Maďarskom a... Rakúskom. Nie, nie je to chyba. Rakúsko. Austria. Rakúsko. Ten názov sa nepodobá na nič. Nedá sa k ničomu prirovnať, nič nám nenapovie, že ide o starú dobrú vlasť Mozarta či Freuda. Keď sa niekto učí slovenčinu, musí ten názov jednoducho prijať ako súčasť jej bohatého inventára. Ja už tiež chodím nakupovať do Rakúska a nie do Austrie :). Na druhej strane... nemôžeme sa Slovákom veľmi čudovať. My predsa tiež máme slnečné Włochy a nie Taliansko ;).

4. A posledná chuťovka – zvrat, ktorý mi dodnes znie úplne neprirodzene a divne :). Dokonca si pamätám, kedy som sa s ním stretla prvý raz. Bola som na kontrole u lekára, sestrička mi dala termín na ďalšiu návštevu, ktorý mi vyhovoval, ja na to: „ďakujem” a ona: „za málo”. Zdesenie. Akože „za mało”? [Za mało z poľštiny znamená primálo, nedostatočne veľa]. Mala by som sa jej nejako inak poďakovať? Čo teraz spraviť? Povedať niečo iné? O čo jej, dokelu, ide??? Pozerám sa na ňu, na skutočne sympatickú ženu, a ona sa milo usmieva. Ok, úľava. Neurobila som žiadnu hlúposť, všetko je zrejme v poriadku. Usmievam sa teda mierne zdezorientovaná, lúčim sa a utekám z ambulancie tak rýchlo, ako sa len dá. Za málo??? ... Nikdy si nezvyknem, že tá fráza zodpovedá poľskému „nie je zač” [=”nie ma za co”] ;).

V poznámkach k dnešnému príspevku sa ešte nachádza niekoľko podobných zaujímavostí, ale na dnes stačí :). Snáď každý cudzí jazyk dokáže prekvapiť, ale skutočnosť, že slovenčina je taká blízka poľštine spôsobuje, že tých prekvapení je ešte viac. Lebo niečo akoby som rozumela a znie mi to „ako po našom”, ale v skutočnosti to až také blízke nie je. A hoci poznám Slovensko už niekoľko rokov a zopár rokov som tu už strávila, pri niektorých zvratoch sa snáď nikdy nebudem cítiť ako doma :). A tak to má byť, lebo inak by to bola nuda ;).