wtorek, 31 lipca 2018

Odcienie lipca / Júlové odtiene

Lipiec, no!... :) Ci z was, którzy towarzyszą mi już od dłuższego czasu, wiedzą, że to mój ukochany polski miesiąc. Ten jeden w roku, który spędzam prawie w całości w domu – Polsce. Tegoroczny był dobry, wiecie? Słoneczny, kolorowy, pełen wrażeń. Był w nim czas na nudę, na pracę, na odkrycia i zabawę. Nie jestem w stanie zebrać wszystkiego w jedną spójną całość, więc tegoroczny lipiec zamykam w kilku punktach.

1.      Pogoda

To ten element, który zawsze spędza mi sen z powiek przed przyjazdem do Polski :). Nie tylko dlatego, że pakując ubrania na miesiąc dla małych dzieci, muszę spakować absolutnie wszystko – cieniutkie bluzeczki, krótkie spodenki, dresy i płaszcze przeciwdeszczowe :). Ale też dlatego, że moje dzieciaki po prostu marzą o morzu – MN. praktycznie od chwili przekroczenia progu domu dziadków wypytywała, kiedy pojedziemy na plażę :). W tym roku oczekiwania naszych pociech zostały zaspokojone z nawiązką, a kąpieli w morzu było naprawdę sporo (tak, od razu uprzedzę nieśmiertelne pytanie Słowaków – w polskim morzu naprawdę DA się kąpać, woda w zatoce miała ponad 20 stopni ;)). Poza tym dom wolnostojący ma tę wielką przewagę nad mieszkaniem w bloku, że ma ogród, a ogród jak łatwo się domyślić, to taki mały raj i to nie tylko dla najmłodszych, ale i dla dorosłych :). Stąd basen (dzieci) i kawa (ja, moja mama i moja babcia) w ogrodzie były na porządku dziennym :). A do tego lody, jagodzianki (uwielbiam!), gofry, sok z domowych jabłek i własne porzeczki… Nie pytajcie, ile przytyłam ;).

2.      Rozłąka

Nie lubię rozstawać się z M. na dłużej. Nie, żebyśmy byli takim małżeństwem idealnym (chociaż… ;)), ale lubimy swoje towarzystwo, dobrze nam razem i śmieję się zawsze, że limit rozłąki wyczerpaliśmy już przed ślubem (wolę nie myśleć, co by na to powiedziała moja babcia – pani marynarzowa – która potrafiła być 9 miesięcy bez dziadka :D). Nasze wakacje stoją jednak w dużej mierze właśnie pod znakiem rozstań. Pracując zdalnie i na własny rachunek, mogę sobie pozwolić na liczne wyjazdy, M. jest za to ograniczony liczbą dni urlopu. A jedni i drudzy dziadkowie czekają z utęsknieniem na wnuki. Ot, taki nasz chleb powszedni. Mam wrażenie, że im dłużej jesteśmy razem, tym bardziej nie lubię tych momentów „osobno”. Co na to pomaga? Teoretycznie rozmowy, praktycznie chyba nic :D. Ciągle nie znalazłam na ten problem sposobu :).

3.      Szwajcaria Kaszubska

Dla niewtajemniczonych – Szwajcaria Kaszubska to przepiękny, niezwykle malowniczy region w północnej Polsce. W tym roku lipiec stał pod znakiem zwiedzania właśnie tej krainy. I tak odwiedziliśmy fascynujący Kaszubski Park Etnograficzny im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich, pełen starych domostw i sprzętów, a przede wszystkim świadectwa życia ludzi żyjących dawniej na Kaszubach; wdrapaliśmy się na wieżę widokową nad morzem kaszubskim, czyli jeziorem Wdzydze; zwiedziliśmy niewielki, ale bardzo ciekawy zamek krzyżacki w Bytowie, w którego murach odkryliśmy fantastyczną restaurację (do dziś wspominam smak rozpływającej się na języku kaczki z opiekanymi kopytkami, mniam!); zaliczyliśmy Muzeum Volkswagena w Pępowie, które – choć niewielkie – było świetnie zorganizowane, prowadzone przez przemiłych ludzi z pomysłem i zachwyciło nas swoimi eksponatami; a na ostatek zajrzeliśmy do Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie, położonego niezwykle malowniczo i świetnie przybliżającego historię i znaczenie polskiego hymnu nawet tak małym turystom, jak moje dzieci. Wszystkie te miejsca z ręką na sercu gorąco polecam. Myślę, że warto poznawać nie tylko to, co daleko, ale też to, co blisko.

4.      Mundial

Mundial, Mundial i po Mundialu. Dużo oczekiwań, dużo szumu i już dawno po wszystkim. Niemniej jednak z dużą przyjemnością oglądaliśmy kolejne mecze, ciekawie też było w trakcie mundialu zamienić słowackich komentatorów na polskich :). Ale w tym miejscu chcę napisać o czymś innym. O tym, co poruszyło mnie szczególnie po ostatnim gwizdku – o krytyce, która pojawiła się w polskich i słowackich mediach (zwykłych i społecznościowych) w stosunku do Francuzów, a konkretnie ich rzekomego nieprawdziwego (nie w pełni wartościowego?) obywatelstwa. Aż sama sprawdzałam, gdzie się francuscy zawodnicy urodzili – znalazłam może dwóch, którzy urodzili się poza francuską ziemią. TYLKO dwóch. Pamiętam katarską drużynę w piłce ręcznej, która zajęła drugie miejsce na Mistrzostwach Świata w 2015 roku – kilku zawodników światowej klasy dosłownie kupionych do drużyny za niemałe pieniądze, rozdawanie obywatelstwa obliczone na zwycięstwo w zawodach. Taka polityka jest według mnie słusznie krytykowana. Ale podważanie francuskiego pochodzenia, gdy ktoś całe życie spędził we Francji? Według mnie – totalna głupota i niesamowite ograniczenie horyzontów. Poruszyło mnie to tak bardzo chyba właśnie dlatego, że przecież i moje dzieciaki nie są takie „jednorodne”. Są dwukulturowe, dwunarodowe, urodziły się w jednym kraju, ale przecież przynależą też do drugiego. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek miał prawo krytykować czy komentować ich przynależność, być władnym, by oceniać ich pochodzenie jako lepsze lub gorsze. Nie, po prostu nie.

5.      Kłótnie o… język

Na koniec zostawiłam taki mały smaczek z naszego podwórka, który niezwykle mnie bawi :). Otóż w tym miesiącu nasz syn niesamowicie rozkręcił się językowo. Cały czas ma bardzo „swój” język, wielu zbitek nie jest w stanie wymówić, niesłychanie zniekształca wyrazy. Jednocześnie bardzo, bardzo dużo powtarza, naśladuje dźwięki, komunikuje się całkowicie świadomie, posługuje się prostymi zdaniami i faktycznie, coraz częściej jesteśmy w stanie się z nim dogadać. I tu pojawia się pewna trudność, z którą DJ. musi się zmierzyć – mianowicie mama i tata posługują się dwoma różnymi językami :D. DJ. jest dość uparty w swoim doborze słownictwa, ma słówka, które wymawia tylko po polsku i takie, które czerpie tylko z języka słowackiego. W momencie gdy w odpowiedzi słyszy od nas odpowiednik danego wyrazu w tym drugim języku, zaczyna się… kłócić :D. Mówi stanowcze „nie!” i nas poprawia swoim słówkiem. Gdy próbujemy mu tłumaczyć, że tak, tatuś mówi w ten sposób, ale mamusia inaczej, DJ. dalej uparcie trwa przy swoim, ewentualnie powie czasami zdziwionym głosem: „taaaaaaak?” i… nic z tego nie wynika, bo za jakiś czas dochodzi do kolejnej „dyskusji” ;). Nie ma co, jest wesoło ;).

No, sami widzicie – jak to wszystko zamknąć w jednej notce? :) A to i tak pewnie nawet nie połowa naszych przeżyć :). Nie wszystko jest różowe, nie wszystko wspaniałe, ale dobrze nam było w Polsce i dobrze nam na Słowacji. A wakacje jeszcze się nie kończą :).





Júl, no!... :) Tí z vás, ktorí ma už dlhšie sprevádzajú vedia, že je to môj obľúbený poľský mesiac. Ten jeden v roku, ktorý trávim takmer celý doma – v Poľsku. Tohoročný bol dobrý, viete? Slnečný, farebný, plný dojmov. Bol v ňom čas na nudu, na prácu, na objavy aj zábavu. Nedokážem všetko zhrnúť, a preto chcem tento júl rozdeliť do niekoľkých bodov.

1.      Počasie

To je ten prvok, ktorý mi pred príjazdom do Poľska kazí spánok :). Nielen preto, že pri balení oblečenia na mesiac pre malé deti musím zbaliť úplne všetko – tenké tričká, krátke nohavice, tepláky aj pršiplášte :). Tiež preto, že moje deti doslova snívajú o mori – MN. sa prakticky od momentu, keď prekročí prah domu starých rodičov vypytuje, kedy pôjdeme na pláž :). V tomto roku boli očakávania našich detí naplnené až po okraj a kúpania sa v mori bolo skutočne veľa (áno, už dopredu odpoviem na nesmrteľnú otázku Slovákov – v poľskom mori sa naozaj DÁ kúpať, voda v zátoke mala viac ako 20 stupňov ;)). Navyše, rodinný dom má voči bytu tú výhodu, že má záhradu a záhrada, ako si môžete ľahko domyslieť, to je taký malý raj, a to nielen pre najmenších, ale tiež pre dospelých :). Preto bol bazén (deti) a káva (ja, moja mama a stará mama) na záhrade na dennom poriadku :). A k tomu zmrzlina, čučoriedkové koláče (milujem!), gofry, domáca jablková šťava a vlastné ríbezle... Nepýtajte sa, koľko kilov som pribrala ;).

2.      Odlúčenie

Nerada sa na dlhšie lúčim s M. Nie, že by sme boli taký ideálny pár (hoci... ;)), ale máme radi svoju spoločnosť a vždy sa smejem, že limit odlúčení sme si vyčerpali už pre svadbou (radšej nemyslím na to, čo by na to povedala moja stará mama – manželka námorníka – ktorá bola bez starého otca aj 9 mesiacov :D). Naše prázdniny sú však silne poznačené práve rozlúčkami. Keďže pracujem z domu a sama na seba, môžem si dovoliť početné výjazdy, M. má však obmedzený počet voľných dní. A všetci starí rodičia clivo čakajú na vnúčatá. Nuž, taký je náš každodenný chlieb. Mám pocit, že čím dlhšie sme spolu, tým viac nemám rada také momenty, keď je každý sám. Čo na to pomáha? Teoreticky rozhovory, prakticky asi nič :D. Stále som na to nenašla liek :).

3.      Kašubské Švajčiarsko

Pre tých, ktorí nevedia, o čo ide – Kašubské Švajčiarsko je krásny, neobyčajne malebný región v severnom Poľsku. V tomto roku bol júl práve v znamení objavovania tejto oblasti. A tak sme navštívili fascinujúci Kaszubski Park Etnograficzny im.Teodory i Izydora Gulgowskich vo Wdzydzach Kiszewskich, plný starých domov a nástrojov, ale predovšetkým svedectva o živote ľudí žijúcich kedysi na Kašubách; vyštverali sme sa na vyhliadkovú vežu nad kašubským morom, čiže nad jazerom Wdzydze; navštívili sme neveľký, ale veľmi zaujímavý križiacky hrad v Bytowe, v ktorého múroch sme našli fantastickú reštauráciu (dodnes spomínam na chuť kačky s opekanými „kopytkami” /malé zemiakové halušky/, ktorá sa rozplývala na jazyku, mňam!); stihli sme aj múzeum Volkswagen v Pępowe, ktoré – hoci neveľké – bolo skvelo zorganizované, vedené veľmi milými ľuďmi s dobrými nápadmi a očarilo nás svojimi exponátmi; a napokon sme si prezreli aj Múzeum hymny v Będomine, veľmi pekne položené a výborne približujúce dejiny a význam poľskej hymny dokonca aj takým malým turistom ako sú moje deti. Všetky tie miesta úprimne a srdečne odporúčam. Myslím, že treba poznávať nielen to, čo je ďaleko, ale aj to, čo je blízko.

4.      Majstrovstvá sveta

Majstrovstvá sveta tu boli dlho, ale už je po nich. Dlho sa na ne čakalo, veľa sa o nich hovorilo, a už sú dávno za nami. Veľmi sme si však užívali jednotlivé zápasy, bolo tiež zaujímavé vymeniť počas šampionátu slovenských komentátorov za poľských :). Avšak na tomto mieste chcem napísať o niečom inom. O tom, čo ma zasiahlo najmä po poslednom zápase – o kritike, ktorá sa objavila v poľských aj slovenských médiách (tradičných aj sociálnych) voči Francúzom, a konkrétne voči ich vraj nepravdivému (nie celkom plnohodnotnému?) občianstvu. Až som si sama overila, kde sa francúzski športovci narodili – našla som najviac dvoch, ktorí sa narodili mimo Francúzska. LEN dvoch. Pamätám si na katarský tím v hádzanej, ktorý získal druhé miesto na majstrovstvách sveta v roku 2015 – niekoľko športovcov svetovej triedy si doslova kúpili do tímu za obrovské peniaze, rozdávali občianstvo za víťazstvo v súťažiach. Taká politika je podľa mňa oprávnene predmetom kritiky. Avšak spochybňovať francúzsky pôvod niekoho, kto celý život strávil vo Francúzsku? Podľa mňa je to úplná hlúposť  a neuveriteľné obmedzenie horizontu. Zasiahlo ma to však najmä preto, že predsa ani moje deti nie sú také „homogénne”. Sú z dvoch kultúr, dvoch národov, narodili sa síce v jednej krajine, ale predsa patria i tomu druhému. Nezdá sa mi, že by mal niekto právo kritizovať či komentovať ich príslušnosť alebo hodnotiť ich pôvod ako lepší či horší. Nie, skrátka nie.

5.      Hádky o… jazyk

Na koniec som si nechala takú malú chuťovku z našej vlastnej domácnosti, ktorá ma veľmi baví :). Tento mesiac sa náš syn neuveriteľne jazykovo rozvinul. Stále má ten „svoj” jazyk, veľa hlások nedokáže vysloviť, hrozne deformuje výrazy. Zároveň však veľa opakuje, imituje zvuky, komunikuje úplne vedome, používa jednoduché vety a naozaj, čoraz lepšie sa s ním dá dohodnúť. Objavila sa však jedna ťažkosť, s ktorou sa DJ musí vyrovnať – totiž to, že mama a tata používajú dva rôzne jazyky :D. DJ je dosť tvrdohlavý vo svojej voľbe výrazov, má slová, ktoré hovorí iba po poľsky a tiež tie, ktoré si obľúbil v slovenčine. Keď od nás počuje adekvátne slovo v tom druhom jazyku, začína sa hádka :D. Odpovedá jednoznačným „nie!” a opravuje nás svojim výrazom. Keď mu skúšame vysvetliť, že tato hovorí takto a mama inak, DJ si stojí za svojim, eventuálne povie prekvapeným hlasom: „taaaaaak?”, ale k ničomu to nevedie, pretože zakrátko dôjde k ďalšej diskusii ;), No nič, aspoň je veselo ;).

Sami vidíte, že sa to nedalo spojiť do jedného hesla :). A aj tak to snáď nie je ani polovica našich zážitkov :). Nie všetko je ružové, nie všetko je skvelé, ale bolo nám dobre v Poľsku a dobre je nám aj na Slovensku. A prázdniny sa ešte nekončia :).