poniedziałek, 27 maja 2019

Przecież Słowacja to to samo, co Polska / Predsa Slovensko je to isté ako Poľsko


Przecież Słowacja to to samo, co Polska. Język właściwie ten sam, kultura też ta sama. Przecież jeździsz do Polski co chwilę. Blisko masz, to nie to samo co drugi koniec świata. Przecież masz super, bo twoi rodzice mogą regularnie przyjeżdżać do wnuków. Loty są, pociągi są. Niczego ci nie brakuje. Nie masz prawa narzekać.


Gdy słyszę kolejny raz takie słowa, w część z nich sama zaczynam wierzyć, sama zaczynam sobie wyrzucać, że grzechem jest się skarżyć. Wtedy rośnie już nie tylko moje wewnętrzne rozdarcie, poczucie osamotnienia w przeżywaniu tęsknoty, ale dochodzą jeszcze wyrzuty sumienia. Tyle że to wszystko nieprawda. To wszystko, co w kilku prostych hasłach ujęłam w pierwszym akapicie, to zwyczajne sprowadzanie emigracji do jednego wzorca, totalne spłaszczanie problemu.

Moje przeżycia są moje. I mam do nich prawo.

W ostatnich tygodniach popsuł mi się komputer. Totalnie. Dysk do wymiany. I gdy wrócił z naprawy, przez 2 tygodnie bałam się go włączyć. Trochę dlatego, że jestem totalnie niekomputerowa i wizja instalowania wszystkich potrzebnych programów mnie przeraża. Trochę dlatego, że nie zrobiłam kopii zapasowej do większości materiałów i ciągle miałam o to do siebie pretensje. A trochę dlatego, że bywam fatalistką i przeczuwałam, że jak już przytrafiło mi się coś takiego, to na pewno nic dobrego mnie teraz nie czeka.

I stało się. Komputer naprawiony na Słowacji, więc logiczne, że wszystko – cały system – zostało zainstalowane po słowacku. A ja, gdy to zobaczyłam… Po prostu wpadłam w histerię. Rozpłakałam się, dosłownie zaczęłam wyć, tak się w tamtej chwili poczułam głęboko nieszczęśliwa i samotna, i tak bardzo przytłoczona tym wszystkim, co słowackie wokół mnie. Nie mogłam dojść do siebie po tym wszystkim jeszcze przez kilka następnych dni. Bzdura? Być może. Czy łatwo mi się o tym pisze? Ani trochę, ciągle pamiętam w sobie ból tamtej chwili, zdaję sobie też sprawę, że można to ocenić w bardzo różny sposób. Ale właśnie o tym chcę dziś powiedzieć – o tym, że każdy ma prawo przeżywać swoją emigrację w odmienny sposób. O tym, że nie ma tu jednego klucza, który da się przyłożyć do każdego. O tym, że emigracja nie jest dla każdego (tak! Na dodatek w szczerej rozmowie z M., gdy mieszkaliśmy jeszcze w Polsce, stwierdziłam, że mnie na emigrację nie stać, że moje serce tego nie uniesie). O tym, że emigracja bywa trudna, nawet gdy mieszkamy stosunkowo blisko swojego kraju, gdy mieszkamy w państwie zbliżonym kulturowo, gdy jesteśmy szczęśliwi w tym, co robimy, czy jak żyjemy.

Ja nie znam odpowiedzi, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Mam jakieś swoje małe metody, ulubione miejsca, w których czuję się „u siebie”, swoje tradycje, drobiazgi typowo polskie, których się mocno trzymam w swojej codzienności. Wszystko to są sposoby, by jakoś trzymać się na powierzchni, by nie dać się porwać rozpaczy, gdy przyjdzie. Ale czasem zdarzy się coś takiego, co tak jak u mnie ten nieszczęsny komputer – przerwie gwałtownie tamę samokontroli. I co wtedy? Nie wiem. Chcę wam dziś po prostu powiedzieć, że i tak się może czasem zdarzyć. Próbuję to po prostu przyjąć, zaakceptować, przytulić własną słabość i smutek. Życie to szereg trudnych wyborów, ciągle trzymam się tych swoich.




Predsa Slovensko je to isté ako Poľsko. Jazyk viac menej taký istý, kultúra takisto. Predsa chodíš každú chvíľu do Poľska. Máš to blízko, nie je to na konci sveta. Máš sa predsa super, lebo tvoji rodičia môžu pravidelne cestovať za vnukmi. Sú letecké spojenia, aj vlaky. Nič ti nechýba. Nemáš právo sťažovať sa.


Keď počujem opätovne tieto slová, začínam im sčasti veriť, začínam si sama vyčítať, že je hriechom sťažovať sa. Vtedy už rastie nielen moje vnútorné rozorvanie a pocit osamelosti pri prežívaní smútku, ale začínajú sa k nim pridávať aj výčitky svedomia. Akurát, že to všetko je klam. To všetko, čo som niekoľkými jednoduchými heslami vyjadrila v prvom odseku je prosté zovšeobecňovanie emigrácie do jedného vzoru a úplné sploštenie problému.

Moje pocity sú moje. A mám na ne právo.

Nedávno sa mi pokazil počítač. Úplne. Bolo treba vymeniť disk. A keď sa vrátil z opravy, viac ako 2 týždne som sa ho bála zapnúť. Čiastočne preto, že som počítačový analfabet a perspektíva inštalovania všetkých potrebných programov ma desí. Čiastočne preto, že som si neurobila zálohu väčšiny materiálov a stále si to vyčítam. No a čiastočne preto, že som niekedy fatalistka a tušila som, že keď sa mi stalo niečo také zlé, určite ma teraz nič dobré nečaká.

Mala som pravdu. Počítač bol opravený na Slovensku, a je teda logické, že všetko – celý systém – bolo nainštalované po slovensky. A keď som to zbadala... proste ma chytila hystéria. Rozplakala som sa, doslova som začala revať, tak som sa v tej chvíli cítila hlboko nešťastná a sama, a tak veľmi zavalená tým všetkým slovenským, čo je okolo mňa. Niekoľko dní mi trvalo, kým som sa z toho dostala. Hlúposť? Možno. Pýtate sa, či sa mi o tom ľahko píše? Ani trochu. Stále sa pamätám na bolesť tej chvíle, uvedomujem si, že sa na to dá veľmi rôzne pozerať. No a práve o tom chcem dnes hovoriť – o tom, že každý má právo prežívať svoju emigráciu po svojom. O tom, že neexistuje jeden kľúč, ktorý pasuje každému. O tom, že emigrácia nie je pre každého (presne! Navyše, v úprimnom rozhovore s M., keď sme ešte bývali v Poľsku, som vyhlásila, že ja na emigráciu nemám, že moje srdce to neznesie). O tom, že emigrácia býva ťažká, aj keď bývame pomerne blízko k svojej krajine, aj keď bývame v prostredí s podobnou kultúrou, aj keď sme šťastní z toho, čo robíme či ako žijeme.

Ja nepoznám odpoveď na to, ako si s tým všetkým mám poradiť. Mám nejaké svoje malé metódy, obľúbené miesta, na ktorých sa cítim „ako doma”, svoje tradície, typicky poľské maličkosti, ktorých sa silno držím vo svojej každodennosti. Všetko sú to spôsoby na to, aby som sa nejako držala na hladine, aby som sa nedala pohltiť zúfalstvu, keď príde. Ale niekedy sa stane niečo také ako ten nešťastný počítač a násilne zbúra hrádzu sebakontroly. A čo vtedy? Neviem. Chcem vám dnes proste povedať, že aj to sa niekedy stáva. Skúšam to jednoducho prijať, akceptovať, osvojiť sa s vlastnou slabosťou a smútkom. Život je séria náročných rozhodnutí, stále sa držím tých svojich.

4 komentarze:

  1. Język da się przecież zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale wiem co przeżywasz, ja mieszkam od 6 lat w Irlandii, nieprzepadam za tym miejscem, balansuje tu na granicy depresji i normalności(bo nie szczęścia) i udaje mi się być po tej lepszej stronie, ale gdypopsuje się samochód dostaje paniki, a jakcoś jeszcze zrobią przy nim źle nam ochotę się pociąć. Bo jak auto oddajesz i odbierasz z płatnością to twój język jest ok, ale jak wracasz z reklamacją to nagle nikt w warsztacie cię nie rozumie. I możesz być super wykształco.ą osoba a na emigracji dowiesz się, że jesteś gorsza od tubylca.

    OdpowiedzUsuń