W grudniu przeczytałam niesamowicie inspirujący artykuł o…
śmieciach. Dobrze widzicie. O śmieciach. I temat siedzi we mnie do dzisiaj. Wiedzieliście,
że poziom recyklingu wynosi na Słowacji 12%? A w Polsce 20%? To raczej
wstydliwe liczby niż chwalebne. I choć może się wydawać, że segregowanie śmieci
to mało polsko-słowacka kwestia, podobieństwo tych wyników przekonało mnie, że i
na moim blogu znajdzie się dla niej miejsce.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie chcę tu pisać o
statystykach. Każdy z nas może je sobie bez problemu sam wyszukać. Chcę napisać
o sobie i mojej rodzinie. Nie jestem ekspertem, nie mam w domu małego wiaderka
na śmieci, którego zawartość wyrzucam tylko raz na tydzień, nie mam na balkonie
kompostownika. Ale… lubię wiedzieć, i uczyć się, i udoskonalać. I widzę w tym
sens.
Po co to ten cały recykling? Odpowiedź najbardziej banalna,
a zarazem najbardziej prawdziwa jest taka, że zależy mi na dobru mojej rodziny.
A dobro mojej rodziny wiąże się z okolicą, w której żyjemy, z państwem, w
którym mieszkamy, z planetą, na której jesteśmy. To bardzo proste – im jest
mniej śmieci, tym żyjemy zdrowiej, czyściej i przyjemniej. Do mnie to trafia.
Nie segregujemy w domu wszystkiego, bo nie wszystko umiemy i
nie na wszystko jesteśmy gotowi (np. na dżdżownice w kompostowniku ;)). Ale
staramy się segregować jak najwięcej. W jednym poście (ooo tym) wspominałam,
jak pojechaliśmy do Czech po jeden regał do naszej kuchni. To nie była pełna
prawda. Otóż pojechaliśmy po regał i 3 wielkie kosze do segregowania odpadów. I
tak w naszej kuchni znajduje się pojemnik na plastik i metal, na szkło i na
papier. Wiecie, jaką dumą i radością napełnił mnie fakt, że je kupiliśmy?
Możecie więc sobie wyobrazić, jaką frajdę sprawa mi widok mojej córki, która
nie wyrzuca śmieci bezrefleksyjnie do ogólnego kosza, ale albo spyta, gdzie ma
je wyrzucić, albo od razu wie, że ta butelka powinna się znaleźć w plastikach,
a ten słoik idzie do szkła. Dla mnie rewelacja. Bo ja w wieku 4 lat nie miałam
pojęcia, że istnieje w ogóle coś takiego jak recykling ;). Temat sortowania
śmieci pojawił się w moim rodzinnym domu dużo później, choć miałam to
szczęście, że poznałam go jeszcze jako nastolatka. Ale nie specjalnie się tym
wtedy przejmowałam. Gdy zobaczyłam, ile odpadów poddaje się recyklingowi u
moich teściów, pomyślałam, że to jednak lekka przesada (kochani teściowie,
wybaczcie ;)). A dziś widzę, że to naprawdę ma sens. Bo mnóstwo rzeczy może
dostać drugie życie, w takiej czy innej formie (nie, wysypisko śmieci to NIE
jest drugie życie ;)). A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Że to
przecież wcale nie jest takie trudne, skoro już 4-letnie dziecko wie, o co
chodzi :).
Wiem jednak, że nie mogę spocząć na laurach. Dużo mam
jeszcze do poprawienia w naszym domu. O tym kompostowniku, choć to brzmi jak
czyste wariactwo, myślę zupełnie serio :). To samo kwestia wyrzucania starego
oleju czy kupowanie w sklepie bez miliona siatek i siateczek (choć chodzę na
zakupy z płóciennymi torbami). Czego mi brakuje? Brakuje mi informacji. Pewnie
dlatego tak mnie olśnił ten wspomniany we wstępie artykuł. Brakuje mi dużej
tabliczki, że tu, na naszej stacji benzynowej, przyjmujemy zużyty olej. Brakuje
mi kosza w aptece na zużyte lekarstwa (w Polsce taki widziałam, na Słowacji
nie). Brakuje mi wyraźnego napisu przy ladzie, że w tym sklepie przyjmuje się
zużyte baterie. Szkoda, że w naszych krajach ciągle nam wszystkim nie dość
zależy. Że wydaje nam się to mało ważne. Że „nas to nie dotyczy”. Albo skoro
inni tego nie robią, to po co my się mamy starać. Ja się staram dla siebie i
moich dzieciaków, a wy?
Na sam koniec odrobina prywaty niezwiązana z tematem. Moją córkę czeka w poniedziałek operacja. Nie jest to bardzo poważna sprawa, ale mała będzie pod narkozą. Trzymajcie za nas kciuki.
V decembri som si
prečítala neuveriteľné inšpiratívny článok o... smetiach. Vidíte dobre. O
smetiach. A tá téma ma drží dodnes. Vedeli ste, že úroveň recyklácie na
Slovensku dosahuje 12%? A v Poľsku 20%? Sú to skôr zahanbujúce ako chvályhodné
čísla. A hoci sa môže zdať, že separovanie odpadu nie je veľmi poľsko-slovenská
otázka, podobné hodnoty tých výsledkov ma presvedčili, že aj na mojom blogu sa
pre ňu nájde priestor.
Aby sme si dobre
rozumeli – nechcem tu písať o štatistikách. Každý z nás si ich môže bez
problémov vyhľadať. Chcem napísať o sebe a svojej rodine. Nie som expert, nemám
doma malé vedierko na smeti, ktorého obsah vyhadzujem len raz za týždeň, nemám
na balkóne kompostér. Ale... chcem o tom vedieť, učiť sa a zdokonaľovať. A
vidím v tom zmysel.
Na čo je celá tá
recyklácia? Najbanálnejšia a zároveň najpravdivejšia odpoveď je tá, že mi
záleží na dobre mojej rodiny. A dobro mojej rodiny sa spája s okolím, v ktorom
žijeme, s krajinou, v ktorej bývame, s planétou, na ktorej sme. Je to veľmi
jednoduché – čím menej smetí, tým zdravšie, čistejšie a príjemnejšie žijeme.
Mňa to takto oslovuje.
Neseparujeme doma
všetko, lebo všetko separovať nevieme a ani nie sme na všetko pripravení
(napríklad na dážďovky v kompostéri ;)). Ale snažíme sa čo najviac. V
jednom príspevku (v tomto) som spomínala, ako sme šli do Česka po jeden regál
do našej kuchyne. Nebola to celá pravda. Šli sme po regál a 3 veľké nádoby na
separovanie odpadu. A tak sa v našej kuchyni nachádzajú nádoby na plasty a
kovy, na sklo a na papier. Viete, aká som bola hrdá a rada z toho, že sme ich
kúpili? Môžete si teda predstaviť, akú radosť mi robí pohľad na moju dcéru,
ktorá nevyhadzuje bez rozmýšľania smeti do komunálneho odpadu, ale alebo sa
opýta, kam ich má hodiť, alebo už sama vie, že táto fľaška má ísť do plastov a
táto nádobka do skla. Pre mňa je to úžasné. Lebo ja som vo veku 4 rokov
netušila, že existuje niečo také ako recyklácia ;). Téma separovania smetí
prišla k nám domov oveľa neskôr, hoci mala som to šťastie, že som sa s ňou
oboznámila ešte ako tínedžerka. Nejako zvlášť ma to však vtedy nezaujímalo. Keď
som videla, koľko smetí sa separuje u mojich svokrovcov, pomyslela som si, že
je to predsa len trochu prehnané (milí svokrovci, odpusťte ;)). Ale dnes vidím,
že je to naozaj zmysluplné. Pretože mnoho vecí môže dostať druhý život v takej
či onakej forme (nie, skládkovanie NIE je druhý život ;)). A viete, čo je na
tom všetkom najlepšie? Že to predsa vôbec nie je také ťažké, keď už 4-ročné
dieťa vie, o čo ide :).
Viem však, že
nemôžem zaspať na vavrínoch. U nás doma sa môžeme ešte v mnohých veciach
zlepšiť. O tom kompostéri, hoci to znie ako čisté šialenstvo, premýšľam úplne
vážne :). Takisto
premýšľam nad vyhadzovaním starého oleja či nakupovaním v obchode bez milióna
vreciek a vrecúšok (hoci chodievam na nákupy s plátennými taškami). Čo mi
chýba? Chýbajú mi informácie. Preto ma zrejme tak osvietil ten článok spomínaný
na začiatku. Chýba mi tabuľka s oznamom, že tu, na našej čerpacej stanici,
prijímame použitý olej. V lekárni mi chýba nádoba na použité lieky (v Poľsku
som také videla, na Slovensku nie). Pri pokladni mi chýba jasná informácia o
tom, že tu možno vyhodiť použité batérie. Škoda, že v našich krajinách nám
všetkým na tom nie dosť záleží. Že „sa nás to netýka”. Alebo, keď to nerobia
iní, prečo by sme sa my mali snažiť. Ja sa snažím kvôli sebe a mojim deťom, a
vy?
Trzymam kciuki za Manię. A co do sortowania śmieci- tez chciałabym lepiej je sortować, choć zimą nie chce mi się łazić do kompostownika na końcu ogrodu. To jednak, o czym częściej myślę- chciałabym PRODUKOWAĆ mniej śmieci, a to jest już bardzo trudne. Większość produktów w sklepach jest zawinięta w folię, papier, potem każdy gryz w osobny papierek i sreberko. Miliony opakowań. Pieluszki. Przy Poli to były wielorazówki, które z kolei Kajtkowi przeciekają na potęgę, Poddałam się. Co to za ekologia i komfort, gdy do prania mam 6 spodenek dziennie. Wiem, że można więcej, lepiej, ale daję sobie na to czas krok po kroku,
OdpowiedzUsuńDzięki, Alu, za kciuki! Mania już szczęśliwie po wszystkim, pod kroplówką, ale odpoczywa :).
UsuńCo do reszty Twojego komentarza - dobrze to napisałaś, porządek wokół siebie trzeba zacząć od produkowania mniejszej ilości śmieci. Ale myślę, że sama świadomość tego to już znaczący krok w dobrym kierunku. My też produkujemy dużo pieluch niestety, ale dajemy sobie czas na poprawę w różnych aspektach, no i nie wymagamy od siebie wszystkiego, skoro wiemy, że nie mamy na to czasu/możliwości/cierpliwości itp. Za to pracujemy nad tym, co możemy zrobić lepiej i nawet w sklepach staramy się brać jak najmniej siateczek, a warzywa kupować na targu. Naszym małym sukcesem było, gdy miałam do oddania stare zabawki, a nie znalazłam w szafie ani jednej większej plastikowej siatki do ich spakowania :). Bo starsze stopniowo zużyliśmy w taki czy inny sposób, a nowych od dawna nie braliśmy. Fajne też było, gdy raz w sklepie odzieżowym nie brałam siatki, a ekspedientka skomentowała, że żyjemy ekologicznie. To taka zachęta, by iść ciągle w tę lepszą dla Ziemi stronę. Pozdrawiam ciepło Ciebie i dzieciaki!
W Anglii bardzo ciezko zmniejszyc ilosc produkowanych smieci, nawet starajac sie. Powod jest prosty - wszystkie warzywa sprzedawane w supermarketach sa pakowane w folie. Kupujesz cukinie? Folia. 3 pory? Folia. Papryka - w folii. Nie rozumiem tego. Przeciez to niepotrzebne. W Polsce czy na Slowacji z tego co pamietam mozna wybrac dowolna ilosc warzyw i wszystko wlozyc do jednej siatki (ok, tez nie do konca ekologiczny plastik). Po zakupach mam gore foliowych opakowan, ktore oczywiscie segregujemy. Osobno segregujemy papier, osobno plastik (butelki, wlasnie nasza ukochana folie...). Wszystko wrzuca sie u nas w okolicy do jednego smietnika tzw. recyklingowego. Co ciekawe, nie jest to smietnik "pod blokiem" taki jak pamietam np. z Bratyslawy. Musimy isc kilka minut od naszego domu do bramy innego budynku i tam wyrzucamy smieci recyklingowe. Troche czuje sie, jakbym wrzucala smieci do smietnika sasiadow, ale tak tu to dziala. Placimy co miesiac tzw. council tax, cos jak podatek od mieszkania w Londynie. Na pol roku wynosi on ok 1500 funtow i wlasnie w ramach podatku jest oplata za recykling. Zwykle smieci - do czego nie moge sie przyzwyczaic - stawia sie rano na chodniku (tak tak), potem zabieraja je smieciarze. Normalny jest widok smieci wystawianych przez mieszkancow wlasnie na ulice - okropne, no nie? Przyznam, ze u mnie dbanie o srodowisko bardziej niz na recyklingu polega na oszczedzaniu (i to od zawsze) wody i pradu. Jak prysznic, to szybki - wanny nie cierpie i nie mam. Nieuzywane sprzety wylaczam z pradu. Ogrzewanie wlaczamy tylko, kiedy juz naprawde marzniemy. Zawasze mozna lepiej, ale nawet male kroki sie licza. Ciekawy temat!
OdpowiedzUsuń