Nie cierpię ostatniego dnia przed powrotem do domu.
Nienawidzę pakowania ubrań aż 3 osób – czyli nie tylko
swoich, ale i dzieciaków.
Nie znoszę latania po wszystkich pomieszczeniach i zbierania
swoich rzeczy, które zdążyły się już zadomowić w domu, który jest, ale i nie jest
moim domem.
Nienawidzę emocji towarzyszących kolejnej dalekiej podróży z
północy na południe.
Nie cierpię przyjeżdżać na Wybrzeże ciągle tylko na chwilę,
bo wiecznie nie zdążę pozałatwiać wszystkich spraw i spotkać się ze wszystkimi
ludźmi, z którymi chciałabym się spotkać. Nie cierpię przyjeżdżać na Wybrzeże
na zbyt długo bez M.
Nienawidzę tego, że uczucia, które przeżywam, bywają
totalnie sprzeczne.
Jest mi smutno, gdy widzę, jakim wyzwaniem jest dla mojej
córki poradzenie sobie z kolejnymi wyjazdami i rozstaniami.
Nie lubię tego momentu, gdy w głowie musi się zrobić „klik”
i wskoczyć język słowacki (znacie to? z życia wzięte: na chwilę przed granicą
polsko-czeską tata pyta: „Natalia, jak jest winietka po słowacku?”, a ja na to:
„……………………………………………………………… yyy, nie wiem ……………………………………………………………… [po 5 minutach
intensywnego myślenia] wiem! Znamka…”)
Nienawidzę konieczności myślenia o wszystkim przed wyjazdem.
Nie cierpię bólu brzucha i problemu ze snem, które zawsze mi
towarzyszą, gdy idę spać po 23:00, budzik mam ustawiony na 4:15, a o 5:00
planujemy wyjazd.
Nie lubię budzenia moich małych podróżników o 4:30.
Nie lubię, nie cierpię, nie znoszę, nienawidzę…
A gdyby tak zmienić
perspektywę?...
Uwielbiam myśl o
powrocie do M.
Lubię ten moment, gdy
wszystko jest już spakowane.
Niesamowicie cieszy
mnie fakt, że mogę regularnie przyjeżdżać do mojego domu rodzinnego na dłużej
niż 3 dni.
Kocham to poczucie
bycia u siebie, gdy jestem na Wybrzeżu.
Uwielbiam zaspany
uśmiech małego DJ. i nasze budzeniowe rytuały z MN. przed podróżą.
Lubię tę chwilę, gdy
dzieciaki są już bezpiecznie pozapinane w swoich fotelikach, wszyscy są
przykryci kocami, zasłonki w oknach są przyszykowane i możemy ruszać.
Kocham mądrość mojej
córki i doceniam swą wielką rolę jako mamy w tłumaczeniu jej, jak sobie radzić
z rozłąką i byciem w ciągłych rozjazdach.
Lubię poczucie ulgi i
bycia w domu, gdy po 11 czy 12 godzinach podróży stawiam nogę na parkingu pod
moim blokiem.
Cieszą mnie wszystkie
spotkania, które udało się odbyć i wszystkie sprawy, które udało się załatwić w
czasie pobytu „na górze”.
Lubię fakt, że
pożegnania nie są dla mnie już takie straszne i ostateczne.
Cieszy mnie powrót do
codziennego rytmu naszego życia rodzinnego.
Komentarz? Chyba
zbędny…
Nemám rada
posledný deň pred cestovaním domov.
Nenávidím balenie
šiat pre 3 osoby – čiže nielen pre seba, ale tiež pre deti.
Neznášam behanie
po všetkých miestnostiach a zbieranie svojich vecí, ktoré sa už stihli
udomácniť v dome, ktorý je i nie je mojim domovom.
Nenávidím emócie
spojené s ďalšou ďalekou cestou zo severu na juh.
Nerada prichádzam
na Pobrežie len na chvíľu, lebo večne nestíham všetko vybaviť a stretnúť sa so
všetkými ľuďmi, s ktorými by som sa stretnúť chcela. Nerada prichádzam na
Pobrežie na dlhý čas bez M.
Nenávidím
skutočnosť, že pocity, ktoré prežívam, bývajú úplne protichodné.
Je mi smutno, keď
vidím, akou výzvou pre moju dcéru je poradiť si so všetkými ďalšími výjazdmi a
rozlúčkami.
Nemám rada tú
chvíľu, keď treba v hlave prepnúť a naskočiť na slovenčinu (poznáte to? zo
života: chvíľu pred poľsko-českou hranicou sa ma tato pýta: „Natalia, ako je winietka po slovensky?”, a ja na to:
„……………………………………………………………… yyy, neviem ……………………………………………………………… [po 5 minútach
intenzívneho myslenia] viem! Známka…”)
Nenávidím nutnosť
myslieť pred výjazdom na všetko.
Nemám rada bolesť
brucha a problémy so spánkom, ktoré sa vždy objavujú, keď idem spať po 23:00, budík
mám nastavený na 4:15, a na 5:00 plánujeme štartovať.
Nerada budím
mojich malých cestovateľov o 4:30.
Nemám rada,
neznášam, nenávidím…
A čo tak zmeniť perspektívu?...
Teší ma myšlienka na návrat k M.
Mám rada tú chvíľu, keď je už všetko zbalené.
Neuveriteľne sa radujem z toho, že môžem
pravidelne prichádzať k svojim rodičom na viac ako 3 dni.
Milujem ten pocit, že som doma, keď som na Pobreží.
Teší ma ospalý úsmev malého DJ aj naše
zobúdzacie rituály s MN pred cestovaním.
Mám rada ten moment, keď sú deti bezpečne
pozapínané vo svojich sedačkách, všetci sú zakrytí dekami, okná sú pozastierané
a môžeme vyraziť.
Obdivujem múdrosť mojej dcérky a napĺňa ma moja
veľká rola matky pri vysvetľovaní, ako si poradiť pri rozlúčkach a neustálom
cestovaní.
Mám rada ten pocit úľavy a domova, keď po 11 či 12
hodinách cestovania vystupujem na parkovisku pod našim činžiakom.
Teším sa zo všetkých stretnutí, ktoré som stihla a
zo všetkých záležitostí, ktoré sa mi podarilo vybaviť počas pobytu „hore”.
Mám rada tú skutočnosť, že rozlúčky už pre mňa nie
sú také strašné a definitívne.
Teší ma návrat ku každodennému rytmu nášho
rodinného života.
Komentár? Snáď netreba...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz