W dyskusji na fb pod ostatnim (styczniowym) postem autorstwa
mojego męża padło pytanie o różnice między Polską a Słowacją. Czy już o nich kiedyś
pisałam? W którym miejscu?
Szczerze przyznaję, przeczytawszy to pytanie, aż przetarłam
oczy ze zdumienia (pozdrawiam serdecznie jego autorkę i dziękuję za inspirację
do niniejszego posta :D). Jak to: gdzie piszę o różnicach? Przecież cały mój
blog jest o różnicach! Przecież Słowacja to nie Polska i to jest generalnie
jedna wielka różnica! ;) Gdy już trochę ochłonęłam z pierwszego szoku, zaczęłam
się zastanawiać, jak to tak naprawdę z tymi różnicami jest. Dla mnie
oczywiście, bo zdaję sobie sprawę, że samo życie na emigracji każdy człowiek
może odbierać bardzo, bardzo różnie.
Wydaje mi się, że różnice dostrzegam znacznie wyraźniej.
Bierze się to chyba stąd, że dobre rzeczy przyjmuję na zasadzie: „tak to
powinno być”, „jest dobrze, czyli normalnie” i przykładam do nich mniejszą wagę
niż do tych złych, które są „nie na miejscu”, są „do poprawki” i trzeba się z nimi
jakoś zmierzyć. Stąd też mam często poczucie, że tych różnic jest znacznie
więcej niż podobieństw. Może pomaga temu i to, że te faktycznie istniejące
różnice są dość kluczowe?
1. Powierzchnia kraju i liczba ludności
W tym miejscu wystarczyłyby właściwie suche fakty (za
Wikipedią):
Polska - 38 422 346 ludzi i 312 679 km² powierzchni
Słowacja - 5 445 802 ludzi i 49 035 km² powierzchni
Jakby się nie upierać – te liczby przekładają się na ogromną
różnicę w postrzeganiu świata. Inaczej rozumiemy odległości, inaczej odbieramy,
czym jest duże, a czym małe miasto, inaczej w tej przestrzeni widzimy siebie.
Poza tym z liczbą ludności i powierzchnią kraju bezapelacyjnie wiąże się
kwestia rynku. W Polsce już dużo większy i dużo lepszy wybór produktów, często
wyraźnie tańszych. Banalny przykład – gdy wprowadzaliśmy się do naszego
bratysławskiego mieszkania i potrzebowaliśmy mebli, dużo bardziej opłacało nam
się kupić je w polskiej Ikei niż słowackiej. Przejazdy północ-południe mieliśmy
i tak zaplanowane, więc ich kosztów nie traktowaliśmy jako nadprogramowych, a
przy tej liczbie mebli, którą potrzebowaliśmy, zaoszczędziliśmy ponad 100 euro.
A takich historii było już w naszym życiu więcej.
2. Język
No umówmy się – rodzina języków słowiańskich składa się z naprawdę
wielu języków. Jasne – są pokrewne, jasne – jesteśmy w stanie się ich szybciej
nauczyć, jasne – dzięki znajomości dwóch języków słowiańskich jeszcze lepiej
rozumiemy nieznany nam trzeci, ALE… mimo wszystko to NIE są identyczne języki.
I jeśli chodzi nam o to, żeby się „jakoś” dogadać, to oczywiście – bez
większych problemów porozumiemy się jakoś w polsko-słowackiej rozmowie. Ale
jeśli chcemy pomóc swojemu dziecku odrobić lekcje, w pracy zawodowej
wykorzystywać ten drugi język nie tylko w mowie, ale i w piśmie, porozmawiać z
osiemdziesięcioletnim dziadkiem swojego partnera o polityce, to NAPRAWDĘ nie
wystarczy tylko ten nasz polski na Słowacji/słowacki w Polsce. Dodatkowo obcy
język, choćby najbliższy i najlepiej znany, potrafi zmęczyć, potrafi
sfrustrować. Nie cierpię tych chwil, gdy po miesiącu wakacji w Polsce wracam na
Słowację i wszyscy wokół jakoś tak dziwnie mówią. Aha, po słowacku ;). Nie
cierpię też, gdy po wielu miesiącach na Słowacji wracam do Polski, a w głowie
mam same słowackie słówka. A już najbardziej nie znoszę oglądać olimpiady w
słowackiej telewizji, bo mam wrażenie, że każda startująca zawodniczka pochodzi
ze Słowacji (dla niewtajemniczonych: to przez to nieśmiertelne „-ova” dodawane
do nazwiska KAŻDEJ kobiety ;)).
3. Charakter narodowy
To pojęcie bardzo pojemne i bardzo trudne do zdefiniowania.
Poza tym bardzo mocno opiera się na generalizacji, a tu już zaczynamy stąpać po
śliskim lodzie. Niemniej jednak jakbym tego punktu nie zatytułowała, różnice w
podejściu do życia, do swojego kraju, do języka są wyraźnie odczuwalne. Wpływ
na to wszystko ma chyba przede wszystkim historia naszych narodów i państw.
Przykłady? Czechosłowacja nie istnieje od 1993 roku, ale na Słowacji wciąć
pełno czeskich gazet w kioskach, filmów w telewizji, książek w księgarniach. Nie
sądzę, żeby coś takiego mogło przejść w Polsce z jakimkolwiek sąsiednim
słowiańskim językiem. Inna kwestia to święta narodowe, brak flag, prawie
zupełny brak uroczystości poza państwowymi, społeczny marazm. Jak odczuwam tę
różnicę jako Polka, pisałam już nie raz (tu i tu).
A sposób postrzegania świata związany z miejscem zamieszkania? Słowacy są
bardziej „wiejscy” niż „miejscy”, żyją w mniejszych miejscowościach i mam
poczucie, że często są przez to bardziej otwarci, są bliżej drugiego człowieka,
żyją jakby bardziej rodzinnie w swoich małych społecznościach, bardziej się
angażują (ale to piszę ja, dziewczyna wychowana w milionowym Trójmieście i
studiująca w Poznaniu, gdzie samych studentów było 100 000 :)).
4. Kuchnia
To, że Słowacy jedzą często na śniadanie kanapki i piją
ciepłą herbatę, jak to bywa i w Polsce, nie znaczy jeszcze, że te nasze kuchnie
są takie zbliżone :D. Najbardziej odczuwam to oczywiście w święta, gdy przed
moim nosem stawia się kapustnicę ze śmietaną albo sałatkę
cebulowo-ziemniaczaną, ale słynne bryndzowe haluszki to też niekoniecznie znany
mi z Polski smak ;). Poza tym pojawia się tu ważna kwestia – pochodzę znad
morza. M-O-R-Z-A. A nad morzem je się ryby :). Tego Słowacy już w ogóle nie
mają (to, co można dostać w restauracji, to marna namiastka dań rybnych
wychodzących spod ręki mojej mamy <3). Kuchnia jest oczywiście kwestią mocno
regionalną, ale to, co rzuciło mi się w oczy na Słowacji, w skrócie wyglądałoby
tak: dużo wędzonych serów, dużo kiełbas, zupełnie inne twarogi (straszliwie sypkie!),
dużo fasoli i generalnie roślin strączkowych, maaało warzyw na obiad (prawie
nie ma tu zwyczaju podawania do obiadu surówki), jeśli zupy, to raczej bardzo
rzadkie, „zapchajbrzuchy” przed drugim daniem ;), dużo słodkich obiadów (w moim
polskim domu w Wielki Piątek nie ma opcji, żeby zjeść na obiad ryż zapiekany z
owocami albo chałkę z piekarnika z owocami i dżemem (jemy pulki i śledzie!), a
na Słowacji to zupełnie normalne :)).
5. Morze vs góry
Znacie mnie :). Nie byłabym sobą, gdyby nie pojawił się ten
punkt ;). To wcale nie ostatnia różnica, ale za to z mojego punktu widzenia niezwykle
istotna. Cała rodzina mojego męża jest totalnie zbzikowana na punkcie gór. Tu
wycieczka, tam wycieczka, tu relaks przy górskim wodospadzie, a tu ucieczka od
świata w ciszę górskiego szlaku. Mój mąż z WIELKIM trudem przełyka fakt, że ja
się na takie wycieczki absolutnie, ale to absolutnie nie piszę. Gdy tylko
zostaję z dzieciakami na dłużej w Polsce, on już planuje z kim i w które
słowackie góry pojechać. Chodzenie po górach to chyba słowacki sport narodowy
:). A już na pewno najlepszy sposób na spędzenie weekendu ;). Gdy ja w
odpowiedzi opowiadam o moich ukochanych kąpielach w polskim morzu, spotykam się
zawsze z nieśmiertelnym: „Ale tam jest chyba za zimno na pływanie?” :D Moi
drodzy, TO jest różnica nie do pogodzenia ;). Morze to nas raczej nigdy nie połączy
;).
Cóż, dotarliście ze mną do końca tych wynurzeń :). Nie
sposób omówić wszystkie różnice, wiele skrywa się w takich drobiazgach dnia
codziennego (np. dubbing vs lektor w telewizji ;)), niektóre trudno nazwać.
Dostrzegam je jednak bardzo wyraźnie. Jak to ujął niedawno nasz dobry kolega:
„Polacy – wy pieprzeni nacjonaliści” :D. I choć było to powiedziane z
przymrużeniem oka (mam nadzieję!), to jednak ziarnko prawdy w tym jest :). Duma
narodowa to nasza wielka zaleta i wielka słabość. I ja sobie z tą moją dumą z
bycia Polką jakoś na tej Słowacji muszę radzić ;). Dzięki Bogu, że są też
jednak podobieństwa! :)
Edynburg. Odrobina polskiego "nacjonalizmu" ;). |
V diskusii na fb
pod ostatným (januárovým) postom, ktorého autorom bol môj manžel, padla otázka
o rozdieloch medzi Poľskom a Slovenskom. Písala som už o nich? Ak áno, kde?
Úprimne sa
priznávam, že po prečítaní tej otázky som si až pretrela oči od prekvapenia
(srdečne pozdravujem jej autorku a ďakujem za inšpiráciu k tomuto postu :D).
Ako to: kde píšem o rozdieloch? Predsa celý môj blog je o rozdieloch! Predsa
Slovensko nie je Poľsko a to je hneď jeden veľký rozdiel! ;) Keď som sa už
otriasla z prvotného šoku, začala som premýšľať, ako to s tými rozdielmi v
skutočnosti je. Samozrejme, ide o moje vnímanie, pretože je mi jasné, že život
v inej krajine môže každý vnímať úplne inak.
Zdá sa mi, že
rozdiely vnímam oveľa výraznejšie. Je to snáď spôsobené tým, že dobré veci
vnímam štýlom „tak by to malo byť”, „je dobre, čiže je normálne” a pripisujem
im menšiu pozornosť ako tým zlým, ktoré „nie sú v poriadku”, „treba ich zmeniť”
či nejako „si s nimi poradiť”. Preto mám tiež často pocit, že rozdielov je
oveľa viac ako podobností. Možno to zvýrazňuje aj skutočnosť, že rozdiely,
ktoré existujú sú kľúčové.
1. Rozloha a
počet obyvateľov
Na tomto mieste
by snáď stačili aj suché fakty (podľa Wikipedie):
Poľsko - 38
422 346 obyvateľov a 312 679 km² rozlohy
Slovensko - 5
445 802 obyvateľov a 49 035 km² rozlohy
Akokoľvek sa na
to pozeráme, tie čísla znamenajú obrovský rozdiel vo vnímaní sveta. Inak
chápeme vzdialenosti, inak vnímame, čo je veľké a čo malé mesto, inak v tom
priestore vidíme seba. Okrem toho, počet obyvateľov a rozloha sa automaticky
odrážajú aj v otázke veľkosti trhu. V Poľsku je oveľa väčší a lepší sortiment
výrobkov, často výrazne lacnejších. Banálny príklad – keď sme sa sťahovali do
nášho bratislavského bytu a potrebovali sme nábytok, oveľa viac sa nám oplatilo
kúpiť ho v poľskej IKEA ako v slovenskej. Cesty sever-juh sme mali naplánované,
a tak sme tie dopravné náklady nevnímali ako nadbytočné, a pri tom objeme
nábytku, ktorý sme potrebovali, sme ušetrili viac ako 100 euro. A takých
príbehov bolo v našom živote viac.
2. Jazyk
Dohodnime sa
najprv, že rodina slovanských jazykov má naozaj veľa členov. Jasné – sú
príbuzné, jasné – sme schopní sa ich rýchlejšie naučiť, jasné – vďaka znalosti
dvoch slovanských jazykov ešte lepšie rozumieme tretí, ALE... napriek všetkému
to NIE sú identické jazyky. Pokiaľ ide iba o základné dorozumievanie,
samozrejme, že sa bez väčších problémov dohodneme. Ale ak chceme pomôcť dieťaťu
s domácou úlohou, ak chceme v práci použiť ten druhý jazyk nielen ústne, ale aj
písomne, ak chceme hovoriť o politike s osemdesiatročným dedkom svojho
partnera, SKUTOČNE nestačí iba naša slovenčina v Poľsku a poľština na
Slovensku. Navyše, cudzí jazyk, akokoľvek blízky a dobre známy, dokáže unaviť a
frustrovať. Neznášam tie chvíle, keď sa po mesiaci prázdnin v Poľsku vraciam na
Slovensko a všetci okolo mňa tak zvláštne hovoria. Aha, po slovensky ;). Nemám
rada, keď sa po mnohých mesiacoch na Slovensku vraciam do Poľska a v hlave mám
samé slovenské slová. A celkom najviac neznášam sledovať olympiádu v slovenskej
televízii, pretože mám pocit, že každá pretekárka na štarte je Slovenka (pre
nováčikov: to kvôli nesmrteľnému „ová” pridávanému k priezvisku KAŽDEJ ženy
;)).
3. Národný
charakter
Tento termín je
veľmi obsiahly a ťažko definovateľný. Okrem toho, podporuje silné
zovšeobecnenie, čiže začíname kráčať po tenkom ľade. Akokoľvek by som však
nazvala tento bod, rozdiely v životnom štýle, vo vzťahu k vlastnej krajine a
jazyku sú veľmi citeľné. Vplyv na to všetko má snáď predovšetkým rozdielna
história našich národov a štátov. Príklady? Československo nefunguje od roku
1993, ale na Slovensku je stále v stánkoch plno českých magazínov, v televízii
plno českých filmov a v kníhkupectvách plno českých kníh. Nemyslím si, že by
také niečo bolo možné v Poľsku s akýmkoľvek slovanským susedom. Ďalej tu máme
vzťah k štátnym sviatkom, žiadne vlajky, žiadne oslavy okrem štátom
organizovaných, spoločenská apatia. Moje vnímanie tohto rozdielu ako Poľky som
už opísala viackrát (tu aj tu).
A spôsob vnímania sveta spojený s miestom pobytu? Slováci sú viac „vidiecki”
ako „mestskí”, žijú v menších sídlach a mám pocit, že často sú vďaka tomu viac
otvorení, sú bližšie k druhému človeku, žijú viac rodinne vo svojich malých
komunitách, viac sa angažujú (ale píšem to ja, dievča, ktoré vyrástlo v
miliónovom Trojmeste a študovalo v Poznani, kde len študentov bolo 100 000
:)).
4. Kuchyňa
To, že Slováci
jedia na raňajky často obložený chlebík a pijú teplý čaj tak ako aj v Poľsku
ešte neznamená, že sú naše kuchyne také blízke :D. Najviac to samozrejme
pociťujem počas sviatkov, keď mám na tanieri kapustnicu so smotanou alebo
cibuľovo-zemiakový šalát, hoci bryndzové halušky tiež v Poľsku veľmi nepoznáme
;). Okrem toho, je tu ešte jedna dôležitá vec – pochádzam od mora. M-O-R-A. A
pri mori jedávame ryby :). To na Slovensku vôbec neplatí (to, čo môžete dostať
v reštaurácii, je iba slabá náhrada za jedlá z rýb, ktorých autorkou je moja
mama <3). Kuchyňa je samozrejme vec ovplyvnená regiónmi, ale to, čo mám pred
očami, keď sa povie slovenská potravina, sú údené syry, klobásy, úplne iné
tvarohy (strašne sypké), veľa fazule a strukovín vo všeobecnosti, mááálo
zeleniny k hlavným jedlám (takmer neexistuje zvyk podávania zeleninového šalátu
k hlavnému jedlu), a ak sú polievky, tak skôr veľmi riedke podávané pred druhým
jedlom ;), veľa sladkých obedov (v mojom poľskom dome na Veľký Piatok nemožno
zjesť na obed ryžový nákyp alebo žemľovku, jeme varené zemiaky so sleďom... na
Slovensku je to úplne normálne :)).
5. More vs. hory
Poznáte ma :).
Nebola by som to ja, keby sa neobjavil tento bod ;). Nie je to posledný
rozdiel, ale z môjho pohľadu je veľmi dôležitý. Celá rodina môjho muža je
fanúšikom hôr. Tu výlet, tam výlet, tu oddych pod horským vodopádom, tam útek
od sveta do ticha lesného chodníka. Môj manžel VEĽMI ŤAŽKO prehĺta fakt, že ja
absolútne nie som na také výlety. Keď zostávam s deťmi dlhšie v Poľsku, on už
plánuje s kým a do ktorých slovenských hôr pôjde. Horská turistika je snáď
slovenský národný šport :). Alebo minimálne najlepší spôsob na strávenie
víkendu ;). Keď v rámci odpovede spomínam moje milované kúpanie v poľskom mori,
stretávam sa s nesmrteľným „Ale tam je snáď príliš chladno na kúpanie!” :).
Moji drahí, TO je rozdiel, ktorý sa nedá prekonať ;). More nás nikdy nespojí ;).
Tak a sme na
konci týchto mojich myšlienok :). Nedá sa popísať všetky rozdiely, veľa z nich
sa skrýva v každodenných drobnostiach (napr. dabing vs. lektor v televízii
:)), niektoré sa ťažko nazývajú. Vnímam ich však veľmi výrazne. Ako to nedávno
okomentoval náš dobrý kamarát: „Poliaci – vy zasraní nacionalisti” :D. A hoci
to bolo povedané zo žartu (aspoň dúfam!), je v tom zrnko pravdy :). Národná
hrdosť je naša veľká sila i slabina zároveň. A ja si s tou hrdosťou z poľskosti
musím na Slovensku akosi poradiť ;). Vďakabohu, že niektoré veci sú aj podobné!
:)
"Chodzenie po górach to chyba słowacki sport narodowy :)"
OdpowiedzUsuńCudownie. Kocham góry i zazdroszczę Słowakom tylu pięknych gór. Sama chętnie łażę po górach, kiedy tylko mogę. Morze zawsze wydawało mi się nudne (bez urazy;). No i co tam można robić oprócz smażenia się na plaży i gapienia na szare wodorosty? Poza tym jest płasko i wzrok się męczy, próbując znaleźć bezskutecznie jakieś skałki, górskie szczyty... :P
Pływać!!! Pływać!!! :D
UsuńJa ze swojego doświadczenia mogę jeszcze napisać o przechodzeniu Słowaków przez ulicę.Do tej pory nie mogę przywyknąć,że ludzie w Bratysławie nie zwracają uwagi na światła,wiele razy przez to pokłóciłam się z moim narzeczonym,że targał mnie za rękę nie patrząc na światła,reszta ludzi to samo,biegną przed tramwajami,przed busami,a nawet same samochody zatrzymują się gdy mają zielone,ponieważ przed maskami ich aut biegnie tłum ludzi na czerwonym.Następną kwestią jest wszechobecne "dobrý deň" kiedy jestem z psem w lesie na spacerze,a potem przez chwilę zastanawiam się czy daną osobę już wcześniej spotkałam czy coś jej się pomyliło :D każdy każdemu mówi dzień dobry,tak samo jak rowerzyści machają do siebie.Mi bardzo na Słowacji brakuje dobrej kapusty kiszonej,śledzi,ogórków kiszonych i innych kiszonek :(
OdpowiedzUsuńCo do tego przechodzenia przez ulicę - w Poznaniu jest gorzej niż w Bratysławie, proszę mi wierzyć ;). Tam to dopiero przeżyłam szok kulturowy, gdy przyjechałam na studia z Trójmiasta ;). A to słowackie "dzień dobry" wszystkim i wszędzie bywa takie urocze :D. Choć to prawda, trochę też dziwne ;). Za to kapustę kiszoną można znaleźć, przynajmniej w BA! Mój mąż się zajada! Gorzej z jakąkolwiek dobrą rybą :(. I ogóreczkami :(.
Usuń