sobota, 28 lutego 2015

Jak polubić bestię? / Ako si obľúbiť šelmu?

Jakiś czas temu w rozmowie o naszych przeprowadzkach i mieszkaniu trochę w Polsce, trochę na Słowacji, M. rzucił nagle hasło: „A może tak będzie zawsze?”. Pierwsza myśl: „BROŃ BOŻE!!! NIGDY W ŻYCIU!!!”. A potem? A potem przyszło zastanowienie ;).

Słaba ze mnie nomadka, koczowniczy tryb życia nigdy nie był moim marzeniem. Jeszcze studiując w Poznaniu, obiecywałam sobie zawsze, że wrócę na Wybrzeże. I chociaż po 5 wspaniałych latach w tym mieście, pakując swoje rzeczy, ryczałam jak bóbr (jak Boga kocham – wprost zalewałam się łzami :D), słowa dotrzymałam i wróciłam do domu. By już po roku wyprowadzić się na Słowację ;). A sami wiecie, że to nie był wcale koniec naszej podróży z M.

Żeby być w stanie tak się ciągle przeprowadzać, trzeba mieć mocny charakter. Albo silną motywację. Ja mam chyba jednak przede wszystkim to drugie. Co mnie motywuje? Miłość do mojego męża, miłość do jego kraju? A może przede wszystkim odpowiedzialność za własne decyzje, konsekwentne podążanie drogą, którą sobie wybrałam. Innymi słowy skoro powiedziałam: A. „biorę ciebie, M., za męża”, to muszę też powiedzieć B. „biorę życie z tobą takie, jakie jest, w całości, razem z tymi wszystkimi piekielnymi podróżami”.

Nie będę was oszukiwać – łatwo nie jest. Gdy kolejny raz (ostatnio średnio raz na 1,5 miesiąca) mam przed sobą wizję pakowania siebie i małego dziecka oraz 900-kilometrowej podróży w nocy w dwóch kierowców, aż mnie w środku skręca. Gdy kolejny raz żegnamy jednych czy drugich rodziców, przyjaciół, jest mi niesamowicie smutno. Nie wspominam już nawet o kosztach finansowych takich wyjazdów. Z drugiej jednak strony każda taka podróż sprawia, że jestem silniejsza. I bardziej chcę wyruszyć w nią kolejny raz.

Gdy niedawno rozważaliśmy jeszcze jedną przeprowadzkę z kraju do kraju, nie przerażała mnie już ona tak, jak kiedyś. Bo w gruncie rzeczy ja tę bestię, to nasze życie na walizkach, nie tylko polubiłam, ale postarałam się z nią zaprzyjaźnić. Miałam do wyboru: wiecznie walczyć z własnym życiem albo postarać się marzenia o swoim miejscu na Ziemi odrobinę zmodyfikować. Klucz tkwi w tym, że poczułam się na Słowacji jak we własnym domu. Nie jest to może taki sam dom jak Polska, ale dom, moje drugie miejsce na świecie. A bardzo, bardzo długo się tego bałam i długo się przed tym broniłam. Tymczasem bestii nie można się bać, ani nie można jej drażnić. Trzeba ją pogłaskać.



Pred nejakým časom počas rozhovoru o našich sťahovaniach a o bývaní chvíľu v Poľsku a chvíľu na Slovensku M. náhle povedal: „A možno to tak už bude navždy?”. Prvá myšlienka: „BOŽECHRÁŇ!!! NIKDY V ŽIVOTE!!!” A potom? A potom som sa zamyslela ;).

Nie som dobrá nomádka, kočovný štýl života nikdy nebol mojim snom. Ešte počas štúdií v Poznani som si vždy sľubovala, že sa vrátim k moru. A hoci som po 5 skvelých rokoch v tom meste pri balení plakala ako v súdny deň (akože je nebo nado mnou – slzy ma až zalievali :D), dodržala som slovo a vrátila som sa domov. Iba po to, aby som sa po roku presťahovala na Slovensko ;). A sami viete, že to vôbec nebol koniec nášho cestovania s M.

Aby bol človek schopný stále sa sťahovať, musí mať silný charakter. Alebo silnú motiváciu. Ja mám snáď najmä to druhé. Čo ma motivuje? Láska k manželovi, láska k jeho vlasti? A možno predovšetkým zodpovednosť za vlastné rozhodnutia, vytrvalé pokračovanie na ceste, ktorú som si vybrala. Inými slovami, keď už som povedala A, „beriem si Ťa, M., za manžela”, musím tiež dopovedať B, „beriem život s Tebou taký, aký je, úplný, spolu so všetkým tým strašným cestovaním”.

Nebudem Vám klamať – nie je to ľahké. Keď mám znovu (v poslednom čas približne raz za 1,5 mesiaca) pred sebou víziu balenia seba a malého dieťaťa a 900 kilometrovej nočnej cesty pri dvoch šoféroch, až dostávam žalúdočné kŕče. Keď sa opäť raz lúčime s jednými či druhými rodičmi, priateľmi, je mi neuveriteľne smutno. A to nehovorím o finančných nákladoch takýchto výjazdov. Na druhej strane, kvôli každej takejto ceste som silnejšia. A viac chcem absolvovať ju znova.

Keď sme nedávno premýšľali nad ďalším sťahovaním zo štátu do štátu, nevystrašilo ma to tak ako kedysi. Lebo v podstate som si tú šelmu, ten náš život s kuframi nielenže obľúbila, ale posnažila som sa s ňou spriateliť. Mala som na výber: alebo večne bojovať s vlastným životom, alebo sa trošku posnažiť upraviť tie svoje sny o našom mieste na Zemi. Riešenie je v tom, že som sa začala na Slovensku cítiť ako doma. Nie je to možno taký domov ako Poľsko, ale predsa, je to moje druhé miesto na svete. A veľmi, veľmi dlho som sa toho bála, dlho som sa pred tým bránila. Nuž ale šelmy sa neslobodno báť, nemožno ju ani dráždiť. Treba ju pohladiť.