wtorek, 30 czerwca 2015

Egzamin / Skúška

W Polsce dziś wyniki egzaminów maturalnych, a u mnie w życiu egzamin z małżeństwa. Kilka etapów mam już za sobą, coś zaliczone na ocenę celującą, coś na dobrą, ale ciągle jeszcze mogę oblać całość.

Pisałam Wam o podejmowaniu decyzji, pisałam Wam o nadchodzących zmianach, a dziś trochę więcej konkretów. Pod koniec ubiegłego roku, po trzech latach rozważań i smakowania obydwu ojczyzn, dwóch latach życia na Słowacji i roku spędzonym Polsce podjęliśmy z M. decyzję, że chcemy osiąść na stałe właśnie w Polsce. To nie była decyzja tylko i wyłącznie racjonalna, tak się jej chyba nie da podjąć, a przynajmniej nie w naszym przypadku. To była decyzja głowy i serca. Tymczasem miesiąc później pojawiła się w życiu M. propozycja pracy z kategorii „nie do odrzucenia”. Na Słowacji. I on ją początkowo odrzucił. W tym właśnie momencie podeszłam do mojego egzaminu.

Nie było mi wcale łatwo przekonać jego (i siebie) do otwarcia tematu na nowo. A jednak udała mi się ta sztuka. Dziś żartuję, że wspięłam się na wyżyny bycia dobrą żoną. Ale wcale nie jest to takie dalekie od prawdy. Temat wrócił, zdecydowaliśmy się na tę pracę (tak, cała nasza rodzina) i pozostało czekać, czy dojdzie ona do skutku. Minął styczeń, luty, marzec i nic. Cisza. Życie w zawieszeniu między planowaniem przyszłości a czekaniem. Aż tu nagle w kwietniu – bum! Stanowisko będzie, konkurs na nie za 3 tygodnie, rozpoczęcie pracy, jeśli się uda, za 4 tygodnie. Ponad 900 kilometrów od naszego dotychczasowego domu.

I M. pojechał. Pracę dostał. Przeprowadził się do Bratysławy. A ja zostałam z naszą córką sama. Szukamy mieszkania i żyjemy na 3 domy, mój, jego i naszych teściów (bo tam mamy pokój, gdzie zmieścimy się wszyscy, nie jak u niego). Czy jest mi łatwo? Nie jest, w ogóle. Czy żałuję? Czasami chciałabym, żeby wróciło to, co było. Czy w którymś momencie zachowałabym się inaczej? Nie. Bo mój mąż dostał szansę, żeby się fantastycznie rozwinąć, zyskać nowe doświadczenie, pełniej realizować się zawodowo i chcę go w tym wesprzeć. A że oznacza to, że muszę zostawić wszystko, co robiłam w ciągu ostatniego roku? Po prostu taką decyzję podjęliśmy, muszę być konsekwentna, muszę umieć się pożegnać, nawet jeśli czasem mam wrażenie, że kończy się „pół świata”.

Jak patrzą na nas inni? Jedni się cieszą, że będziemy w Bratysławie (to Słowacy), jedni się smucą, że nie będziemy na Wybrzeżu (to Polacy), innym jest to obojętne. Mało kto chce zajrzeć do środka tego wszystkiego, spytać, jak my się z tym wszystkim czujemy. A obojgu nam jest trudno. I żadne z nas ani się tak do końca nie cieszy, ani tak do końca nie smuci. Najbardziej budujący komentarz? Mojego przyjaciela. Który napisał mi bardzo króciutko: „Podziwiam cię”. Dodał mi tym skrzydeł, gdy akurat nurkowałam w dół.

Przeprowadzka dopiero przede mną. Życie na takie odległości, spotkania co 2 tygodnie i bycie z małą, która była przyzwyczajona do bycia z tatą na co dzień – in progress. Daję radę. Nie mam wyjścia. Nigdy w życiu nie oblałam egzaminu, nigdy w życiu nie dostałam chyba nawet jedynki ze sprawdzianu  – to co, teraz ma mi się nie udać? Co to to nie. Trzymajcie kciuki.


V Poľsku sú dnes zverejňované výsledky maturitných skúšok, no a v mojom živote prebiehajú skúšky z manželstva. Niekoľko etáp mám už za sebou, niečo s vynikajúcim výsledkom, niečo len s dobrým, ale ešte stále ich nemusím spraviť.

Písala som Vám o rozhodovaní sa, písala som Vám o nadchádzajúcich zmenách, dnes bude viac faktov. Počas minulého leta, po troch rokoch premýšľania a ochutnávania oboch krajín, dvoch rokoch života na Slovensku a roku v Poľsku, sme sa s M. rozhodli, že sa chceme definitívne usadiť práve v Poľsku. To nebolo iba racionálne rozhodnutie, tak sa to snáď ani nedá, prinajmenšom nie v našom prípade. Bolo to rozhodnutie hlavy a srdca. Avšak o mesiac sa v živote M. objavila pracovná ponuka, „aká sa neodmieta”. Na Slovensku. No a on ju najprv odmietol. Práve v tom momente sa začala moja skúška.

Vôbec nebolo ľahké presvedčiť ho (ani seba samu), aby sme tému opäť otvorili. Napriek tomu sa mi to však podarilo. Dnes žartujem, že som dosiahla vrchol v umení manželstva. Vôbec to však nie je tak ďaleko od pravdy. Téma sa vrátila, rozhodli sme sa pre tú prácu (áno, celá naša rodina), a zostalo nám už len čakať, či sa to stane realitou. Prešiel január, február, marec, a stále nič. Ticho. Život vo vákuu medzi plánovaním budúcnosti a čakaním. Až tu náhle v apríli – bum! Pracovné miesto bude vytvorené, výber bude za tri týždne, začiatok, ak sa podarí, za štyri týždne. Viac ako 900 kilometrov od nášho doterajšieho domova.

A M. šiel. Prácu dostal. Presťahoval sa do Bratislavy. A ja som zostala s našou dcérkou sama. Hľadáme byt a žijeme na tri domovy, môj, jeho a mojich svokrovcov (lebo tam máme izbu, kde sa všetci zmestíme, nie ako uňho). Či je mi ľahko? Nie je, vôbec nie. Či ľutujem? Niekedy by som chcela, aby sa vrátilo to, čo bolo. Či by som sa v niektorej chvíli správala inak? Nie. Lebo môj manžel dostal príležitosť, aby sa úžasne rozvinul, získal nové skúsenosti, viac profesionálne realizoval a chcem ho v tom podporiť. A že to znamená, že musím zanechať všetko to, čo som robila počas minulého roka? Tak sme sa proste rozhodli, musím byť vytrvalá, musím sa vedieť rozlúčiť, hoci niekedy mám pocit, že sa mi stráca "pol sveta".

Ako sa na nás pozerajú iní? Niektoré sa tešia, že budeme v Bratislave (Slováci), iní smútia, že nebudeme na pobreží (Poliaci), iným je to jedno. Málokto chce nazrieť dnu, spýtať sa, ako to všetko prežívame. A obom nám je ťažko. Ale ani jeden z nás neprežíva čistú radosť či čistý žiaľ. Najpovzbudzujúcejší komentár? Môjho priateľa. Napísal mi veľmi krátko: „Obdivujem ťa”. Dal mi tým krídla, keď som sa akurát rýchlo približovala k zemi.

Sťahovanie je ešte len predo mnou. Život na také vzdialenosti, stretnutia každé dva týždne a bytie s malou, ktorá bola zvyknutá na tatuša každodenne – in progress. Poradím si. Nemám iné východisko. Vždy som urobila všetky skúšky, nikdy v živote som snáď nedostala päťku ani len z písomky. Takže čo? Teraz mám zlyhať? Tak to nie. Držte palce.