Rada pomaga

Rada pomaga i rada pomogę, posługując się tu trochę zapomnianym w Polsce słowem „rada”, które na Słowacji jest w powszechnym użyciu. A w czym? Ano w sprawach słowackich :). Doznałam ostatnio olśnienia, że wiem o Słowacji jednak odrobinę więcej niż przeciętny Polak, więc tą wiedzą mogę się też podzielić od strony „technicznej”. Mam tu na myśli takie kwestie, jak podróż, jedzenie, czy nawet… formalności związane ze ślubem :). Tego zatem szukajcie w niniejszym dziale. 
Rada pomáha a ja rada pomôžem. A s čím? Nuž so slovenskými záležitosťami :). Nedávno ma osvietilo, že viem o Slovensku predsa trošku viac ako priemerný Poliak, môžem sa teda podeliť aj s "technickou" stránkou týchto znalostí. Mám pri tom na mysli také otázky ako cestovanie, jedlo, či dokonca...formality spojené so svadbou :). A to všetko môžete nájsť práve tu.  

#4 Moja znajoma Polka wychodzi niedługo za mąż za Niemca. W rozmowie z nią żartowałam, że muszę szybko napisać, jak zorganizować wesele dwunarodowe. Czy ona z tego korzysta – nie wiem, ale wiem, że takich jak my jest całkiem sporo :). Zatem dla wszystkich międzynarodowych narzeczonych opis, jak pogodziliśmy z M. te nasze dwa światy na własnym ślubie.

ŚLUB MIĘDZYNARODOWY

Jak wiecie, jestem wielką orędowniczką dwujęzyczności w naszym codziennym życiu. Nie mogło być inaczej na naszym ślubie, choć zadanie było trudniejsze, bo wiadomo, że takie wydarzenie ma pewne określone ramy i nie wszystko da się naciągnąć do własnych potrzeb. Po tych niecałych 3 latach dalej jednak twierdzę, że udało nam się idealnie ;).
Ślub braliśmy w Polsce. Stwierdziliśmy, że jak wszystko dwujęzyczne, to wszystko, więc zaproszenia przygotowaliśmy w dwóch językach (każde), tylko „wkładki” informujące o weselu były dla Słowaków po słowacku, a dla Polaków po polsku. Na samym ślubie czytania, kazanie (właściwie 2 – jak szaleć, to szaleć ;)), prośby i sam sakrament były w obu językach, a pozostała część Mszy – po polsku. Co do czytań podzieliliśmy się w ten sposób, że ja przeczytałam pierwsze po słowacku, M. przeczytał drugie po polsku, psalm zaśpiewano po słowacku, aklamację po polsku, a ewangelię przeczytano w obu językach. Żeby goście nie mieli trudności ze zrozumieniem i nic im nie umknęło z treści, przygotowaliśmy dla nich kartki z wszystkimi czytaniami, ale w odwrotnym języku, niż czytano i śpiewano z ambony. Czyli co rozumieli, to rozumieli, a czego nie, to doczytali w swoim języku z położonej na ławce „podpowiedzi” :). Nie przygotowaliśmy tylko tłumaczeń pieśni ślubnych (wszystkie śpiewane w języku polskim), ale za to ich teksty też wydrukowaliśmy dla gości – na szczęście mieliśmy tę łatwość, że Słowak z językiem polskim poradzi sobie prędzej niż np. z włoskim. Wracając do elementów dwujęzycznych – prośby były czytane na przemian, jedna po polsku, druga po słowacku, z tym że przed ich czytaniem uczestnicy Eucharystii zostali poinformowani, by po wszystkich odpowiadać w języku polskim (żeby nie było zamieszania). Co do przebiegu samego sakramentu małżeństwa – obowiązywała nas formuła polska (na Słowacji przysięga się zupełnie innymi słowami), ale część tekstów przetłumaczyliśmy na język słowacki. Jak to wyglądało w praktyce? Całość prowadził ksiądz z Polski, ale towarzyszył mu również ksiądz ze Słowacji, który niektóre elementy sakramentu wyjaśniał po słowacku. Wszystkie modlitwy „podsumowujące” były wygłaszane po polsku, ale pytania do nas jako przyszłych małżonków były zadawane w obydwu językach, a samą przysięgę ja wygłosiłam po polsku, a Maroš po słowacku. Pięknym elementem słowackiej tradycji na naszym ślubie było złożenie przysięgi małżeńskiej na krzyż, który trzymaliśmy wspólnie. Ksiądz owinął nasze dłonie stułą dopiero, gdy znalazł się między nimi niewielki krzyż z Detvy.
A poza tym wszystko zwyczajnie :). Może było trochę zachodu z przygotowaniem całości, ale udało nam się to, na czym najbardziej nam zależało – aby i polska, i słowacka strona mogła w tym naszym święcie w pełni uczestniczyć i aby tęsknota za własną tradycją nie przyćmiła radości z uczestniczenia w tej nowej, polsko-słowackiej, którą piszemy wspólnie z M.

WESELE MIĘDZYNARODOWE

Skoro ślub w Polsce, to i wesele w Polsce :) (chociaż… 2 tygodnie po naszym ślubie mieliśmy jeszcze jedną imprezę weselną, tym razem na Słowacji ;)). Włożyliśmy całe serce w przygotowanie go najbardziej polsko-słowacko, jak się dało. Na początek – wizytówki na stół. Z jednej strony tradycyjnie znalazło się imię i nazwisko gościa, a z drugiej słowniczek polsko-słowacki (u Polaków) lub słowacko-polski (u Słowaków). Zawierał on jedno słowo, ale takie, które kojarzyło nam się w jakiś sposób z danym gościem – związane bądź z jego zawodem, bądź zainteresowaniami itp. Pozwalało to na łatwiejsze zagajenie rozmowy, ale też zwyczajnie wywoływało uśmiech :). Przykład? Na mojej wizytówce było napisane: Panna młoda – Nevesta (no, nie jest to mój zawód, ale przyznacie sami, że dość mocno się ze mną wiązało tamtego wieczoru :)). Gdy goście przyszli już na salę, słowackim zwyczajem (który bardzo mi się podoba!) przedstawiliśmy z M. wszystkich gości – dzięki temu nasi kochani Polacy i Słowacy mogli się sobie trochę poprzyglądać i czegoś się o sobie dowiedzieć. Nie ukrywam też, że nasze komentarze polsko-słowackie już z racji samego brzmienia języków zawierały w sobie element humorystyczny :). Przy okazji przedstawiania gości rozdawaliśmy im prezenty – każdy dostał 4-stronicową gazetę ślubną (i znowu, było wydanie polskie, było wydanie słowackie) z historią naszego poznania, krzyżówką tematyczną itp. oraz płytę CD, na której nagraliśmy 3 wykonane przez nas piosenki, jedną polską, jedną słowacką i jedną angielską :). Nie namawiam teraz nikogo do nagrywania płyty CD na własny ślub, broń Boże :). My po prostu zastanowiliśmy się, co mamy wspólnego, co z tego umiemy najlepiej i jak to przełożyć na ten polsko-słowacki język. Wyszła nam z tego taka ślubna płyta :).
Jeśli chodzi o muzykę na weselu, to towarzyszył nam w zabawie polski zespół, ale umówiliśmy się z nim, że niektóre „sety” muzyczne będzie puszczał słowackie – z przygotowanych przez nas płyt. Wyszło to naprawdę sympatycznie, goście tańczyli i do jednej, i do drugiej muzyki, nie było widać podziału na „tych z Polski” i „tych ze Słowacji”. Jeśli lider zespołu prowadził jakąś zabawę albo miał do przekazania inny komunikat, to M. po prostu podchodził przetłumaczyć, a czasem już sami goście sobie to nawzajem wyjaśniali :).
Wesele to najczęściej jedzenie i tańce :). Skoro o tańcach napisałam, to jeszcze o jedzeniu – to było polskie (na słowackim „weselu” mieliśmy słowackie przysmaki) z dwoma wyjątkami – dostaliśmy jeden słowacki tort (te słowackie torty są często niezwykle efektowne, zdobne, „rzeźbione”) i na stołach stał alkohol domowej roboty (ze specjalną dwujęzyczną etykietą) – tak, tak, słynna słowacka śliwowica… :)
W czerwcowym poście opisywałam oczepiny – te były u nas typowo polskie, ale jeden słowacki element udało się do nich przemycić – Słowaczki zaśpiewały nam na samym początku tradycyjną pieśń o pożegnaniu z czasem zabawy. Można było choć trochę poczuć ducha słowackich oczepin.
Co jeszcze? Nasza świadkowa i siostra M. przygotowały dla nas prezentację ze zdjęć i poprowadziły ją po polsku i słowacku. Mieliśmy też księgę ślubną cudownie przygotowaną przez naszą przyjaciółkę. Nie chcieliśmy, by była to tylko pusta książka, więc przygotowaliśmy do niej różne teksty, a wszystko w dwóch językach – jak się poznaliśmy, jakie mieliśmy przygody, co myślimy o sobie nawzajem i jak się cieszymy, że nasza rodzina i przyjaciele dotarli z nami do tego miejsca. Wszystko to okraszone świetnymi rysunkami stanowiło prawdziwą zachętę dla gości, by przysiąść w specjalnie przygotowanym do tego celu kąciku i zostawić swój ślad. Motywował do tego dodatkowo przepiękny album ze zdjęciami obejmujący całe nasze dzieciństwo, młodość, wspólne chwile, przygotowany jako prezent ślubny przez siostrę M. Była to dla nas niespodzianka, ale wybór zdjęć przygotowany przez Martinkę świetnie wpisał się w cały pomysł na nasze wesele, bo pozwalał gościom lepiej poznać tę drugą stronę (bo mogli poszczególne osoby wypatrzeć na starych zdjęciach :)).
Przychodzi mi do głowy jeszcze jeden fantastyczny polsko-słowacki akcent, który wypłynął całkowicie spontanicznie już na poprawinach– otóż na słowackich ślubach akordeon to jeden z podstawowych instrumentów. I u nas go nie zabrakło, przyjaciel grał już na weselu. A potem, na poprawinach, z tego grania na akordeonie ludowych pieśni słowackich zrodził się „konkurs” albo właściwie wesoła rywalizacja między Polakami a Słowakami (przyznaję, Polacy Słowakom pozazdrościli :D), kto ile pieśni potrafi zaśpiewać. I co skończyła pieśń jedna grupa, to zaczynała swoją następna :).

Nie wiem, czy wszystko opisałam. Najważniejsza jest jednak ta idea, która przyświecała nam przy organizacji międzynarodowego wesela – żeby i jedna, i druga strona czuły się razem dobrze, czuły się całością, chciały bawić się wspólnie i nawzajem poznawać. Chcieliśmy na tyle, na ile się da, organizując wesele w jednym z dwóch krajów, postawić znak równości między Polakami a Słowakami. Chcieliśmy pomóc naszym gościom się porozumieć, przełamać barierę innego języka i tradycji. Uwierzcie, że to wszystko jest naprawdę możliwe :). Nam się udało :).
Moja známa, Poľka, sa onedlho vydáva za Nemca. Keď sme spolu rozprávali, žartovala som, že musím rýchlo napísať o tom, ako zorganizovať medzinárodnú svadbu. Neviem, či to ona použije, ale viem, že takých ako sme my, je dosť veľa :). Preto je tu pre všetkých medzinárodne zasnúbených opis, ako sme my s M. zosúladili tie naše dva svety na vlastnej svadbe.

 MEDZINÁRODNÝ SOBÁŠ

Ako viete, som veľkou orodovníčkou za dvojjazyčnosť v našom každodennom živote. Inak to nemohlo byť ani na našej svadbe, hoci tá úloha bola zložitejšia, keďže, ako je známe, taká udalosť má svoju vopred danú štruktúru a všetko sa nedá prispôsobiť vlastným potrebám. Po tých necelých troch rokov však stále tvrdím, že sa nám to podarilo ideálne ;). 
Brali sme sa v Poľsku. Povedali sme si, že keď má byť dovjjazyčné všetko, tak všetko, nuž pozvánky sme tiež pripravili v dvoch jazykoch (každý z nás), len „oznámenia” s informáciami o svadbe boli pre Slovákov po slovensky a pre Poliakov po poľsky. Na samotnom sobáši boli čítania, kázeň (vlastne 2 kázne, keď už, tak už ;)), prosby aj samotný obrad v oboch jazykoch a zvyšok omše po poľsky. Čítania sme rozdelili tak, že ja som čítala prvé po slovensky, M. druhé po poľsky, žalm bol spievaný po slovensky, verš pred evanjeliom po poľsky a evanjelium v oboch jazykoch. Pripravili sme tiež kartičky s čítaniami v opačnom jazyku, než v akom boli čítané alebo spievané od ambony, aby hostia nemali problém s porozumením a aby im nič neušlo. Čiže čo rozumeli, to rozumeli, a čo nie, to si prečítali vo svojom jazyku v „nápovede” položenej na laviciach :). Nepripravili sme len preklad svadobných piesní (všetky boli po poľsky), ale ich texty sme vytlačili pre hostí – našťastie sme mali výhodu v tom, že Slovák si ľahšie poradí s poľštinou než napr. s taliančinou. Späť k dvojjazyčným prvkom – prosby boli čítané na striedačku, jedna po poľsky, druhá po slovensky, s tým, že pred ich čítaním sme poinformovali zúčastnených, aby po všetkých odpovedali v poľštine (aby nedošlo k zmätku). Čo sa týka samotného udelenia si sviatosti manželstva, povinná pre nás bola poľská forma (na Slovensku prebieha inými slovami), ale časť textov sme preložili do slovenčiny. Ako to v skutočnosti vyzeralo? Obrad viedol poľský kňaz, ale asistoval mu tiež kňaz zo Slovenska, ktorý niektoré časti obradu vysvetľoval po slovensky. Všetky modlitby boli vypovedané po poľsky, ale otázky smerom k nám ako k budúcim novomanželom boli zadané v oboch jazykoch, no a samotnú prísahu som povedala ja po poľsky a Maroš po slovensky. Pekným prvkom slovenskej tradície na našej svadbe bolo prisahanie na kríž, ktorý sme držali spolu. Kňaz previnul našimi dlaňami štólu až vtedy, keď bol medzi nimi neveľký kríž z Detvy.
A inak bolo všetko klasické :). Možno si celá tá príprava vyžiadala trochu námahy, ale podarilo sa nám to, na čom nám najviac záležalo – aby aj poľská, aj slovenská strana mohli byť plne účastné v tom našom sviatku a aby clivota za vlastnou tradíciou nezatienila radosť z účasti na tej novej, poľsko-slovenskej, ktorú s M. spolu píšeme.


 MEDZINÁRODNÁ SVADBA

Keďže bol sobáš v Poľsku, bola tam aj svadba :) (hoci... o dva týždne neskôr sme mali ešte jednu svadobnú udalosť, tentokrát na Slovensku ;)). Urobili sme všetko pre to, aby bola pripravená najviac poľsko-slovensky, ako sa len dalo. Začnime s menovkami. Na jednej ich strane bolo tradične uvedené meno a priezvisko hosťa, a na druhej bol poľsko-slovenský (pre Poliakov) alebo slovensko-poľský (pre Slovákov) slovníček. Obsahoval jedno slovo, ale také, ktoré nám nejakým spôsobom pripomínalo daného hosťa – spájalo sa napr. s jeho prácou alebo hobby. Umožňovalo to jednoduchší začiatok rozhovoru, ale tiež vzbudzovalo úsmev :). Príklad? Na mojej menovke bolo napísané: Panna młoda – Nevesta (no, nie je to moje zamestnanie, ale uznáte, že sa to so mnou v ten večer dosť spájalo :)). Keď už hostia prišli do sály, slovenským zvykom (ktorý sa mi veľmi páči!) bolo predstaviť ich návzajom spolu s M. – vďaka tomu sa naši milí Poliaci a Slováci mohli okolo seba trochu poobzerať a niečo sa o sebe dozvedieť. Je tiež pravda, že naše poľsko-slovenské komentáre obsahovali už len kvôli zneniu našich jazykov humorný podtón :). Počas predstavovania hostí sme im rozdávali svadobné darčeky – každý dostal štvorstranové svadobné noviny (opäť, bolo poľské i slovenské vydanie) z príbehom, ako sme sa spoznávali, tematickou krížovkou atď a ešte CD, na ktoré sme sami nahrali 3 pesničky, jednu poľskú, jednu slovenskú a jednu anglickú :). Nikoho nenahováram na nahrávanie CD na vlastnú svadbu, božechráň! :) My sme sa proste zamysleli nad tým, čo máme spoločné a čo z toho vieme najlepšie, a ako to spojiť s našimi jazykmi. Vyšlo nám z toho takéto svadobné cédečko :).
Čo sa týka hudby na svadbe, na starosti ju mala poľská skupina, ale dohodli sme sa s nimi, že niektoré kolá budú slovenské – budú ich púšťať z CD, ktoré sme vopred pripravili. Bolo to skutočne príjemné, hostia tancovali na jednu i na druhú hudbu a nebolo vidieť rozdelenie na „tých z Poľska” a „tých zo Slovenska”. Pokiaľ starejší uvádzal nejakú hru alebo chcel niečo hosťom povedať, prichádzal k nemu M. a prekladal, a neskôr si to už hostia vysvetľovali navzájom :).
Na svadbe ide najčastejšie o jedlo a tanec :). Keďže o tancoch som už napísala, to teraz ešte o jedle – to bolo poľské (na slovenskej „svadbe” boli slovenské jedlá) s dvomi výnimkami – dostali sme jednu slovenskú tortu (tie slovenské torty sú často nezvyčajne efektné, vyzdobené) a na stoloch stál domáci alkohol (so špeciálnou dvojjazyčnou etiketou) – áno, áno, slávna slovenská slivovica... :)
V júnovom poste som opísala začepčenie – to bolo u nás typicky poľské, ale podarilo sa nám doň prepašovať jeden slovenský prvok – Slovenky nám na jeho začiatku zaspievali tradičnú pieseň o rozlúčke s obdobím zábavy. Aspoň trochu sme mohli cítiť ducha slovenského začepčenia.
Čo ešte? Naša svedkyňa a M. sestra nám pripravili prezentáciu z fotiek a sprevádzali ju slovensky i poľsky. Mali sme tiež svadobnú knihu, nádherne ju pripravila naša priateľka. Nechceli sme, aby to bola iba prázdna knižka, a tak sme do nej pripravili rôzne texty, a to všetko v oboch jazykoch – ako sme sa spoznali, čo sme zažili, čo si myslíme o sebe navzájom a ako sa tešíme, že naša rodina i priatelia sa s nami dostali až tam. Všetko to bolo ozdobené super obrázkami a skutočne to povzbudzovalo hostí k tomu, aby si sadli na špeciálne pripravené miestečko a zanechali po sebe stopu. Dodatočnú motiváciu predstavoval prekrásny album s fotkami, na ktorých bolo naše detstvo, mladosť, spoločné chvíle, a ktorý pripravila ako svadobný dar sestra M. Bolo to pre nás prekvapenie, ale výber fotiek, ktorý urobila Martinka skvelo korešpondoval s celkovou myšlienkou našej svadby, pretože umožňoval hosťom lepšie spoznať tú druhú stranu (mohli predsa nájsť jednotlivé osoby na starých fotkách :)).
Na myseľ mi prišiel ešte jeden fantastický poľsko-slovenský prvok, ktorý prišiel celkom spontánne počas popraviek – na slovenských svadbách je totiž akordeón jedným zo základných nástrojov. U nás tiež nechýbal, jeden z priateľov hral už počas svadby. A potom, na popravkách, sa z toho hrania slovenských pesničiek na akordeóne zrodila „súťaž” alebo vlastne veselá rivalizácia medzi Poliakmi a Slovákmi (priznávam, že Poliaci mohli Slovákom závidieť :D), kto dokáže zaspievať viac piesní. Keď skončila pieseň jedna skupina, začínala druhá :).

Neviem, či som opísala všetko. Najdôležitejšia je však tá myšlienka, ktorá sa niesla organizáciou celej medzinárodnej svadby – aby sa i jedna, i druhá strana cítili spolu dobre, aby sa cítili jednotne, aby sa chceli spolu zabávať a poznávať navzájom. Chceli sme natoľko, na koľko sa to dá, pri organizácii svadby v jednom z našich dvoch štátov dať medzi Slovákov a Poliakov znak rovnosti. Chceli sme pomôcť našim hosťom porozumieť si, prelomiť bariéru iného jazyka a tradícií. Uverte, že to všetko sa skutočne dá :). Nám sa to podarilo :).

#3 Nadchodzą wakacje, warto byłoby napisać słowo o podróżowaniu na Słowację. Ponieważ randki z M., zanim zostaliśmy małżeństwem, wymagały pokonania ponad 900 km, wypróbowałam naprawdę różne środki transportu ;). Jak najwygodniej i najtaniej dostać się na Słowację? Moja odpowiedź od 2 lat jest niezmienna: Polskim Busem z Katowic (Warszawy) do Bratysławy. Jeśli znacie lepsze połączenia ze Słowacją, podzielcie się tą wiedzą. Ja lepszego połączenia nie znam. Przy czym zaznaczam, że mnie interesował zawsze kierunek: Słowacja Zachodnia. A podróż zaczynałam w Gdańsku.
Najszybszym połączeniem był lot z Gdańska do Popradu i z powrotem, realizował go Eurolot.com, początkowo nawet 2 razy w tygodniu, niestety to połączenie wyłącznie sezonowe, a ostatnio loty były chyba tylko w soboty. Sam lot był naprawdę króciutki – 1,5 godziny (później z międzylądowaniem w Warszawie – około 3 godzin). Trzeba się było jednak dostać potem z Popradu do Nitry, a to już nie było takie proste. Mnie przyjaciele podwozili samochodem. Jest też połączenie kolejowe Poprad-Bratysława. Fajna strona do wyszukiwania połączeń autobusowo-kolejowych na Słowacji to: http://cp.atlas.sk/. Jak wiadomo, samolot jest najszybszy, ale nie najtańszy, choć Eurolot.com ma jeszcze w miarę atrakcyjne ceny (2 lata temu około 250-300 zł, teraz chyba poniżej 400 w jedną stronę).
To, co naprawdę zdecydowanie odradzam, to podróż koleją. Dlaczego? Bo jest szalenie droga, przynajmniej jeśli wsiada się do pociągu międzynarodowego. Owszem, zdarzają się czasem jakieś promocje, ale ja chyba nigdy nie trafiłam. Podróż jest męcząca, warunki przeciętne (i gorzej), a koszty w dwie strony zabójcze (rzędu kilkuset złotych). Przy czym płaci się tak dużo właściwie za sam fakt przekroczenia granicy. Muszę jednak zaznaczyć, że ostatnio pociągiem międzynarodowym jechałam chyba w 2010 roku. Później miałam do wyboru albo znaleźć tańsze połączenie, albo rozstać się z M. ;). Pewnie warto jednak rozważyć wybór takiego środka transportu, gdy nasz wyjazd na Słowację jest jednorazowy.
Po przygodzie z pociągami międzynarodowymi przez długi czas jeździłam pociągami krajowymi: Gdańsk-Katowice, Katowice-Zwardoń (granica), Zwardoń-Żylina, Żylina-Nitra (w Żylinie łapałam autobus lub ktoś po mnie przyjeżdżał, bo ciężko było o dobre połączenie). Ta opcja była tania (w większości połączenia osobowe), płaciło się za bilet do granicy i od granicy, więc odpadały wysokie koszty przekroczenia granicy, ale warunki były nie do pozazdroszczenia. Najgorsze doświadczenia? Ponad 2 godziny w Zwardoniu pod wiatą (w ulewnym deszczu), bo budynek dworca nigdy nie był otwarty, a miejscowość malutka; ponad 4 godziny w zimie na przewiewnym dworcu tymczasowym w Katowicach po nocy spędzonej w pociągu. A to wszystko dlatego, że wymienione połączenia nigdy nie były dobrze skomunikowane i długie czekanie było właściwie moim chlebem powszednim. Najdłuższa podróż zajęła mi około 22 godzin.
Wracając do Polskiego Busa – nie wygrywa może czasem przejazdu, bo podróż trwa około 16-17 godzin (na trasie Gdańsk-Katowice-Bratysława). Za to wygrywa ceną (mój pierwszy bilet z Katowic do Bratysławy kosztował 16! złotych – trafiłam na taką promocję, że dłuuugo nie mogłam przeżyć, że tyle godzin straciłam w Zwardoniu ;)). Obecnie koszt biletów w dwie strony rzadko przekracza 200 zł – i to tylko wtedy, gdy kupujemy bilety na ostatnią chwilę (tak działa Polski Bus – im później kupujesz bilet, tym jest droższy). Oprócz ceny muszę pochwalić też warunki – wygodne fotele, kontakt pod każdym siedzeniem, dzięki czemu można przez całą podróż oglądać filmy, i… toaleta nie do porównania z tą znaną z pociągów ;). Najważniejsze jest jednak, że autobusy Polskiego Busa jeżdżą 2 razy dziennie.
Na koniec muszę zaznaczyć, że można też czasem znaleźć autokarowe połączenie międzynarodowe z Bratysławą różnych mniejszych firm w korzystnej cenie, ale trzeba mieć szczęście i umieć się dostosować do terminu (autobusy jeżdżą najczęściej 1-2 razy w tygodniu). Poza tym takie firmy, jeśli nie mają wystarczająco dużo chętnych, to mogą nawet odwołać połączenie (moja mama była w podobnej sytuacji – zmieniono jej dzień wyjazdu; choć cena niezła – około 120 zł w jedną stronę).
Nie ukrywam – na Słowację najłatwiej dojechać z Polski samochodem :). Ale to też kosztuje. Szkoda, że kraje, które mają tyle wspólnego, są jednocześnie tak fatalnie skomunikowane. Pora to zmienić! Jedźmy na Słowację! Jedźmy do Polski! :)
Blížia sa prázdniny, preto je vhodné napísať pár slov o cestovaní na Slovensko. Keď sme chceli ísť s M. na rande pred našou svadbou, museli sme prekonať ponad 900 km vzdialenosti, a tak som vyskúšala rôzne dopravné prostriedky ;). Ako sa najpohodlnejšie a najlacnejšie dostať na Slovensko? Moja odpoveď sa už 2 roky nemení: Polski Bus z Katovíc (Varšavy) do Bratislavy. Ak poznáte lepšie spojenie so Slovenskom, podeľte sa tou informáciou. Ja lepšie nepoznám. Pripomínam pritom, že ma vždy zaujímal smer: západné Slovensko. A cestu som začínala v Gdaňsku.
Najrýchlejším spojom bol let z Gdaňska do Popradu a späť, organizoval ho Eurolot.com, zo začiatku boli dokonca 2 počas týždňa, nanešťastie je to vyslovene sezónny spoj a posledné lety boli už len v sobotu. Let samotný bol skutočne kratučký – 1,5 hodiny (neskôr s medzipristátím vo Varšave – okolo 3 hodín). Bolo sa však potom treba dostať z Popradu do Nitry, čo už nebolo tak jednoduché. Priatelia ma vozili autom. Existuje tiež vlakové spojenie Poprad – Bratislava. Dobrá stránka na vyhľadávanie autobusových a železničných spojov na Slovensku je http://cp.atlas.sk/. Jasné, že lietadlo je najrýchlejšie, ale nie najlacnejšie, hoci Eurolot má ešte pomerne atraktívne ceny (pred dvomi rokmi okolo 250-300 PLN, teraz asi necelých 400 jednosmerne). 
To, od čoho skutočne odhováram, je cestovanie železnicou. Prečo? Pretože je šialene drahá, prinajmenšom vtedy, keď ide o medzinárodné spojenie. Iste, občas sa pritrafí akciová cena, ale mne sa to nestalo. Cestovanie je únavné, podmienky priemerné (alebo horšie), náklady pri obojsmernom lístku zabijácke (niekoľko sto zlotých). Pritom sa tak veľa platí vlastne za to, že sa prekračuje hranica. Musím však pripomenúť, že naposledy som takto cestovala snáď v roku 2010. Neskôr som mala na výber alebo nájsť lacnejší spoj, alebo rozísť sa s M. ;). Určite však treba vziať do úvahy aj tento dopravný prostriedok, ak ide o jednorazový výjazd na Slovensko.
Po dobrodružstve s medzinárodnými vlakmi som dlhší čas cestovala vnútroštátnymi vlakmi: Gdaňsk – Katovice, Katovice – Zwardoń (hranica), Zwardoń – Žilina, Žilina – Nitra (v Žiline som alebo nasadla na autobus, alebo po mňa niekto prišiel, keďže spojenie nebolo najlepšie). Táto možnosť bol lacná (väčšinou išlo o obyčajné osobné vlaky), platilo sa za lístok po hranicu a od hranice, tým pádom odpadli vysoké náklady za prekročenie hranice, ale podmienky boli nezávideniahodné. Najhoršie príhody? Viac ako dve hodiny čakania v Zwardoni pod strieškou (v hustom daždi), pretože budova stanice nebola nikdy otvorená, a dedinka maličká; viac ako 4 hodiny v zime na veternej dočasnej stanici v Katoviciach po noci strávenej vo vlaku. A to všetko preto, že uvedené spoje nikdy neboli dobre prepojené a dlhé čakanie bolo takým mojim chlebom každodenným. Najdlhšia cesta mi trvala okolo 22 hodín.
Späť k Polskemu Busu – možno nevyhráva časom prepravy, lebo cesta trvá okolo 16-17 hodín (na trase Gdaňsk – Katovice – Bratislava). Za to však vyhráva cenou (môj prvý lístok z Katovíc do Bratislavy stál 16! zlotých – natrafila som na takú akciu, že dllllho som nemohla rozdýchať, že som toľko hodín stratila v Zwardoni ;)). V súčasnosti cena obojsmernej prepravy zriedkavo prekročí 200 PLN – aj to len vtedy, keď kupujeme lístky na poslednú chvíľu (tak funguje Polski Bus – čím neskôr kupuješ lístok, tým je drahší). Okrem ceny musím pochváliť tiež podmienky – pohodlné sedačky, zásuvka pod každým sedadlom, vďaka tomu možno celú cestu pozerať filmy, a... záchod, ktorý nemožno porovnávať s tým, ktorý poznáme z vlakov ;). Najdôležitejšie však je, že autobusy Polski Bus jazdia dvakrát denne.
Na koniec musím povedať, že niekedy sa dá nájsť medzinárodný autobusový spoj rôznych firiem do Bratislavy v dobrej cene, ale treba mať šťastie a môcť sa prispôsobiť termínu (autobusy jazdia načastejšie 1-2 krát v týždni). Okrem toho také firmy, ak nemajú dostatočné množstvo zákazníkov, môžu spojenie odvolať (moja mama bola v podobnej situácii – zmenili jej deň výjazdu; hoci cena nebola zlá, okolo 120 PLN jednosmerne). 
Netajím, že na Slovensko sa dá najľahšie prísť z Poľska autom :). Ale to tiež niečo stojí. Škoda, že štáty, ktoré majú toho toľko spoločného, sú zároveň tak zle dopravne prepojené. Čas na zmenu! Poďme na Slovensko! Poďme do Poľska! :)


#2 Dziś minirada, ale całkiem przydatna dla podróżujących na Słowację – jak dawać napiwki. Zaryzykuję stwierdzenie, że dawanie napiwków jest tu dużo powszechniejsze niż w Polsce. Właściwie jest to normą, gdy idziemy do restauracji czy kawiarni. Napiwki te jednak są zdecydowanie niższe niż w Polsce – zostawienie kilkudziesięciu eurocentów (20,30…) nie jest odbierane jako niegrzeczne, ale naturalne. Oczywiście im wyższa kwota, tym wyższy napiwek, ale przy rachunku na €3,30, można zostawić 3,50, przy €5,40 – 5,50. Słowacy w Polsce powinni jednak mieć się na baczności, bo u nas zostawienie kilkudziesięciu groszy napiwku nie będzie miło odebrane (pamiętam, jak za pierwszym razem musiałam to tłumaczyć M. i powstrzymać go przed takim „miłym” gestem ;)). Albo zostawiamy parę złotych (zwyczajowo około 10% całej kwoty), albo nic.
Dnes minirada, ale príde celkom vhod, ak niekto cestuje na Slovensko – ako dávať sprepitné. Odvážim sa tvrdiť, že dávanie sprepitného je na Slovensku častejšie ako v Poľsku. Možno povedať, že je normou – keď ideme do reštaurácie alebo kaviarne. Výška sprepitného je však rozhodne nižšia ako v Poľsku – ak necháme niekoľko desiatok eurocentov (20,30), nechápe sa to ako neslušnosť, ale je to celkom normálne. Samozrejme, čím vyšší je účet, tým vyššie môže byť aj sprepitné, ale pri cene €3,30 možno nechať 3,50, pri €5,40 – 5,50. Slováci v Poľsku by si však mali dať pozor, lebo ak nechajú sprepitné vo výške niekoľkých desiatok grošov, nebude to chápané pozitívne (pamätám si, ako som to prvýkrát musela vysvetľovať M. a predísť tak jeho "milému" gestu ;)). Alebo necháme pár zlotých (zvyčajne okolo 10% z celkovej sumy), alebo nič.


#1 Na pierwszy ogień pójdzie sprawa małżeństwa z obywatelem Słowacji. Jeśli nie jesteście zaręczeni z takowym/takową albo nie macie w sobie odrobiny ciekawości, jak to może wyglądać, to lepiej odpuśćcie sobie czytanie :). No, chyba że ktoś z was jest prawnikiem i chce się dokształcić ;).
Od razu uprzedzam wasze wątpliwości – nie jesteśmy z M. jedyni na świecie ;). Niedawno przez wspólną znajomą pewna polsko-słowacka para narzeczonych zwróciła się do nas o pomoc, więc sami widzicie :). To był zresztą ten bodziec, który popchnął mnie do otwarcia na blogu kolejnej podstrony.

Ale do rzeczy! JAK WZIĄĆ ŚLUB ZE SŁOWAKIEM?
1. Przede wszystkim jeśli jesteście już po zaręczynach i myślicie, że macie czas – lepiej od razu wyjdźcie z założenia, że tego czasu nie macie ;). Wprawdzie pani z ambasady słowackiej uspokajała mnie, że w zawalonych sprawami sądach warszawskich załatwienie sprawy trwa (aż) 3 miesiące, ale w moim zawalonym sprawami sądzie rejonowym miało to trwać od czerwca do listopada (a termin ślubu był wyznaczony na październik ;)), więc naprawdę warto zabrać się za formalności z dużym wyprzedzeniem.
2. A o co w ogóle chodzi? Aby wyjść za mąż za obywatela Słowacji w Polsce, należy przedstawić zaświadczenie wydane na Słowacji, że nasz Słowak jest stanu wolnego (dokładniej mówiąc – posiada zdolność prawną do zawarcia małżeństwa zagranicą :)). Tyle że Słowacja takiego zaświadczenia od kilku lat nie wydaje (choć sama go wymaga od obywatela Polski w przypadku ślubu na Słowacji – ot, te nasze europejskie paradoksy ;)). No i w tym właśnie miejscu zawiązuje się cała intryga ;). Swój finał musi znaleźć… w sądzie.
3. Jak to było u mnie? Zaczęłam od rozmowy z panią z ambasady w Warszawie (bardzo miła! pozdrawiam :)). I dowiedziałam się, że mogę od niej uzyskać Zaświadczenie w sprawie zawierania małżeństwa zagranicą. Nie pamiętam już, czy płatnie, czy nieodpłatnie, niemniej jednak zaświadczenie było potem dowodem w sądzie (znajomi prawnicy, odpuśćcie mi błędy w waszym języku ;)), więc dobrze je mieć.
4. A potem już moja ulubiona część – zderzenie z polskim sądownictwem ;). Powiem wprost – bałagan tam mają taki, jak stąd na księżyc, podobnie rzecz ma się z wiedzą na temat prawa międzynarodowego (nie, nie jest tak wielka, jak stąd na księżyc ;), ale daleko jej do uporządkowania). Należy zgłosić się do sądu rejonowego właściwego dla obywatela Polski, wydział rodzinny.
5. Tam też się udałam w maju przed ślubem z zapytaniem, co w ogóle mam(y) złożyć –jaki wniosek, jakie dokumenty itd. itp. I uzyskałam odpowiedź. Że wniosek (O zwolnienie z obowiązku przedłożenia USC zaświadczenia o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego) składa strona polska, a słowacka ma być uczestnikiem postępowania. Uwaga, uwaga! GUZIK PRAWDA.
6. Ja, owszem, złożyłam taki wniosek (w czerwcu), choć w dniu jego  składania usłyszałam (od innej pani, ale siedzącej w tym samym pokoju na tym samym fotelu ;)), że to słowacki narzeczony powinien być wnioskodawcą, a ja uczestnikiem. Cóż, którąś wersję musiałam wybrać, wybrałam złą ;). Ostatecznie co do właściwej uświadomił mnie sędzia w dniu „naszego” posiedzenia sądu – wnioskodawcą jest Słowak, polska strona jest uczestnikiem. Mam zresztą jeszcze wzór takiego wniosku, gdyby ktoś był kiedyś w potrzebie :). Załączyć do niego trzeba: skrócony odpis aktu urodzenia wnioskodawcy tłumaczony przez tłumacza przysięgłego, skrócony odpis aktu urodzenia uczestnika, oświadczenie z Konsulatu, że Słowacja nie wydaje dokumentów potrzebnych w USC do zawarcia związku małżeńskiego i kopię paszportu wnioskodawcy potwierdzoną notarialnie.
7. Czy to już koniec? Broń Boże :D. Potem czeka się grzecznie na nadanie sygnatury akt, co w naszym przypadku trwało ponad miesiąc i to podobno było szybko ;). Wtedy też przychodzi zawiadomienie o terminie posiedzenia sądu. Nasze, jak już wspomniałam, wypadło w listopadzie, 2 tygodnie po terminie ślubu ;). Przyznaję, po odebraniu tego pisma zadzwoniłam z płaczem do taty, mówiąc: „Żadnego ślubu nie będzie!” ;D Ale był, więc nie taki diabeł straszny… :) Posiedzenie udało się przyspieszyć dzięki kolejnym pismom, odbyło się ostatecznie pod koniec września.
8. Samo posiedzenie sądu to była dość zabawna sprawa. Musieliśmy się na nim stawić obydwoje, sędzia zadał kilka pytań, do M. zwrócił się z pytaniem: „Panie M., czy pan rozumie po polsku?”, po czym, gdy usłyszał odpowiedź twierdzącą, mówił wszystko 2 razy głośniej niż do mnie ;). Ale to już była formalność. To nawet nie była żadna rozprawa (z adwokatami, świadkami i nie wiem, czym jeszcze). Tyle że po posiedzeniu sądu trzeba jeszcze uwzględnić czas oczekiwania na uprawomocnienie się orzeczenia i na otrzymanie go pocztą; my złożyliśmy (dla odmiany ;)) kolejny wniosek o odbiór osobisty tego dokumentu, ale dwa czy trzy tygodnie i tak musieliśmy odczekać.
9. Gdy załatwi się orzeczenie sądu, to mamy już z górki – teraz zostaje tylko wizyta w USC. Ale spokojnie, nie jest tam tak, jak gdy Polak żeni się z Polką, nie można narzekać na nudę ;). My mieliśmy szczęście, bo M. nie musiał przyjeżdżać do Polski kolejny raz po uprawomocnieniu się wyroku, wystarczyło własnoręcznie napisane pismo, że ze względu na pracę nie może sobie na to pozwolić. Pani urzędniczka pozwoliła złożyć pozostałe dokumenty z wyprzedzeniem. Nie wiem, czy zawsze tak jest.
10. Zwróćcie uwagę, na słowo „własnoręcznie” w poprzednim punkcie - znajomość języka polskiego w mowie i piśmie to kluczowa kwestia. Jeśli „wasz” obywatel Słowacji nie zna polskiego na tyle, by móc się w nim swobodnie porozumiewać (sąd) i pisać (USC), to do załatwiania wszystkich spraw jest jeszcze potrzebny tłumacz przysięgły. Juhuu! Kolejny bohater zabawy! Na szczęście (!) nie mojej i M. :) Tu już nie pomogę.
Prvé na rane bude manželstvo s občanom Slovenska. Pokiaľ nie ste zasnúbení s niekým takým alebo nie ste zvedaví, ako to môže vyzerať, môžete si čítanie odpustiť :). Jedine, že by niekto z vás bol právnikom a chcel sa dovzdelať ;).
Hneď na začiatku odpovedám na vaše pochybnosti – nie sme s M. jediní na svete ;). Nedávno sa na nás prostredníctvom známej obrátil istý poľsko-slovenský pár o pomoc, nuž sami vidíte :). To bol napokon ten impulz, ktorý ma inšpiroval k otvoreniu novej podstránky na blogu.

Ale k veci! AKO SA VYDAŤ/OŽENIŤ SO SLOVENSKÝM OBČANOM?
1. Predovšetkým, ak ste už po zásnubách a myslíte si, že máte čas, vyjdite hneď radšej z predpokladu, že ho nemáte ;). Pani zo slovenského veľvyslanectva ma síce upokojovala, že na preplnených varšavských súdoch by to trvalo (až) tri mesiace, ale na mojom okresnom súde to malo trvať od júna do novembra (a termín svadby bol stanovený na október ;)), nuž vskutku sa oplatí začať s formalitami s veľkým časovým predstihom.
2. A o čo vlastne ide? K sobášu so Slovákom v Poľsku je potrebné predložiť potvrdenie o tom, že náš Slovák je slobodný, vydané na Slovensku (presne povedané-potvrdenie o tom, že má právnu spôsobilosť na uzavretie manželstva v zahraničí :)). Akurát, že Slovensko také potvrdenie už niekoľko rokov nevydáva (hoci ho samé vyžaduje od občana Poľska v prípade sobáša na Slovensku – hľa, naše európske paradoxy ;)). No a tu je vlastne pes zakopaný ;). Treba ho hľadať až... na súde.
3. Ako to bolo so mnou? Začalo sa to od rozhovoru s pani z ambasády vo Varšave (veľmi milá! pozdravujem :)). A dozvedela som sa, že od nej môžem získať Potvrdenie vo veci uzavretia manželstva v zahraničí. Nepamätám sa už, či to bolo spoplatnené alebo nie, jednako však to potvrdenie bolo neskôr dôkazom na súde (priatelia právnici, odpustite mi chyby vo vašom jazyku :)), nuž je dobré ho mať.
4. A potom už moja obľúbená časť – zrážka s poľským súdnictvom ;). Poviem to natvrdo – je v tom taký neporiadok, až sa to v hlave nezmestí, podobne je to s znalosťami z oblasti medzinárodného práva (to sa už v hlave zmestí, ale nemožno to nazvať poriadkom). Treba sa prihlásiť na okresný súd príslušný podľa občana Poľska, rodinný úsek.
5. Tam som sa teda vybrala v máji pred sobášom s otázkou, čo máme vlastne predložiť – akú žiadosť, aké dokumenty a pod. A dostala som odpoveď. Že žiadosť (O uvoľnenie z povinnosti predložiť matrike potvrdenie o právnej spôsobilosti na uzavretie manželstva) predkladá poľská strana a slovenská strana je účastníkom konania. Pozor, pozor! NIE JE TO PRAVDA.
6. Ja som, samozrejme, takú žiadosť predložila (v júni), hoci v deň jej predloženia som si vypočula (od inej pani, ktorá však sedela v tej istej miestnosti a na tom istom kresle ako tá predchádzajúca ;)), že žiadosť má predložiť slovenský snúbenec, a ja mám byť účastník. Čo už, niektorú verziu som si vybrať musela, vybrala som si nesprávnu ;). O tom, ako to má naozaj byť, ma upovedomil sudca v deň „nášho” zasadnutia – predkladateľom žiadosti je Slovák, poľská strana je jeho účastníkom. Mám napokon ešte vzor takej žiadosti, ak by niekto potreboval :). Treba k nej pripojiť: skrátený odpis rodného listu predkladateľa žiadosti preložený súdnym prekladateľom, skrátený odpis rodného listu účastníka, potvrdenie z konzulátu, že Slovensko nevydáva dokumenty potrebné matrike na uzavretie sobáša a notársky overenú kópiu pasu predkladateľa žiadosti.
7. Pýtate sa, či je to už koniec? Božechráň :D. Potom sa úctivo čaká na nadobudnutie signatúry dokumentov, čo v našom prípade trvalo viac ako mesiac, a to vraj bolo rýchle ;). Vtedy tiež príde potvrdenie o termíne zasadnutia súdu. Naše, ako som už spomínala, bolo vytýčené na november, dva týždne po termíne svadby ;). Priznám sa, že po obdržaní tohto dokumentu som zavolala s plačom tatovi so slovami: „Žiadna svadba nebude!” ;D Ale bola, nebolo to teda až také hrozné... :) Zasadnutie sa nám podarilo popohnať ďalšou žiadosťou, konalo sa napokon koncom septembra.
8. Samotné zasadnutie súdu bolo celkom zábavné. Museli sme naň prísť obaja, sudca nám dal niekoľko otázok, na M. sa obrátil s otázkou: „Pán M., rozumiete poľštine?”, no a keď počul, že áno, hovoril všetko 2 krát tak hlasno, ako keď sa obracal na mňa ;). Ale to už bola formalita. Nebol to dokonca žiadny proces (s advokátmi, svedkami a neviem čím ešte). Akurát, že po zasadnutí súdu bolo ešte treba vziať do úvahy čas na správoplatnenie rozhodnutia a na jeho doručenie poštou; my sme predložili (pre zmenu) ďalšiu žiadosť o osobný odber toho dokumentu, ale dva či tri týždne sme si i tak museli počkať.
9. Keď je rozhodnutie súdu vybavené, ide to už ako po masle – teraz už zostáva iba návšteva matriky. Ale nebojte sa, ani tam to nie je ako keď sa berú dvaja Poliaci, nemožno sa sťažovať na nudu ;). My sme mali šťastie, lebo M. nemusel znovu prísť do Poľska po správoplatnení výroku súdu, stačil vlastnoručne napísať, že s ohľadom na pracovné povinnosti si to nemôže dovoliť. Pani na matrike nám dovolila predložiť ostatné dokumenty vopred. Neviem, či to tak môže byť vždy.
10. Všimnite si slovo „vlastnoručne” v predchádzajúcom bode – znalosť poľštiny slovom i písmom je kľúčová. Ak „váš” občan Slovenska nevie poľsky natoľko, aby v pohode komunikoval slovom (súd) a písmom (matrika), k vybaveniu všetkého bude ešte potrebný súdny tlmočník. Juchú! Ďalší hrdina do zábavy! Našťastie (!), nie mojej a M. :) Tu už nepomôžem. 






24 komentarze:

  1. Jeśli mogę - dodam coś od siebie, odnośnie tempa rozpoznania spraw przez polskie Sądy - warto zawalać sekretariat niedługo po złożeniu pisma telefonami pt. czy coś wydarzyło się w sprawie, czy mogę poznać sygnaturę - przynajmniej panie z sekretariatu, które zajmują się papierkową robotą, przypomną sobie o sprawie.
    Po drugie - tak jak przy pismach dla których przewidziany jest termin rozpraw zwyczajowo pisze się obok sygnatury, pogrubionymi literami np. stwierdzenie "pilne, termin rozprawy (i tu data)" tak w takich przypadkach kiedy czas nagli wpisałabym np. "pilne" oraz termin do którego dana sprawa powinna być załatwiona, aby potem odpowiednie dokumenty złożyć w USC. Od biura podawczego do sekretariatu pisma potrafią dochodzić parę dni, więc to je może całą procedurę przyspieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Natalio,moja córka też chce wyjść za mąż za Słowaka. Wesele przygotowane, a tu prawniczy absurd, z którym zapewne nie zdążymy.Poddałam im myśl, że może jednak skub cywilny na Słowacji, to wtedy kościelny w Polsce w przygotowanym terminie (16 sierpnia). Czy uważa Pani, że jest to do zrobienia?
    A blog świetny, będę zaglądać. Sama jestem ciekawa jak nasza rodzina będzie się rozwijać z "nieco obcym elementem". A przyszłego zięcia bardzo lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  3. 2 miesiące to faktycznie za mało, żeby przeprowadzić całą tę dziwną procedurę (samo uprawomocnienie orzeczenia sądu trwa chyba 2 albo 3 tygodnie). Jakie zatem możliwości ma Pani córka: 1. można złożyć specjalne pismo do biskupa o wydanie zgody na ślub kościelny przed zawarciem związku cywilnego - w ważnych przypadkach można taką zgodę uzyskać, a tu argumentów jest aż nadto :); sposób ten doradził mi mój proboszcz, gdy też jeszcze nie wiedziałam, jak cała historia się skończy; 2. rozwiązanie zaproponowane przez Panią - ślub cywilny na Słowacji (przed kościelnym) i kościelny w Polsce. Znam jedną parę, która tak zrobiła, nie mieli żadnych trudności. Z tego co wiem, Polska wydaje wszystkie wymagane przez Słowację zaświadczenia w postaci jednego dokumentu (ale oczywiście proszę to sprawdzić). Potem zostaje już tylko ewentualna kwestia tłumacza przysięgłego i można się pobrać. Życzę powodzenia i dużo szczęścia! Niech Pani później napisze, jak się Wasze perturbacje skończyły :). Będzie wskazówka dla innych.
    A na bloga oczywiście zapraszam. Moja rodzina z każdym rokiem coraz bardziej lubi (i rozumie) ten "nieco obcy element" - tylko dodaje życiu uroku :). Super, że będzie nas znowu więcej :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dopiszę i ja swoje dwa grosze, może komuś się przyda :) w zeszłym roku wyszłam za mąż za Słowaka, co w naszym przypadku było jeszcze trudniejsze, bo mieszkamy za granicą. Bardzo dobrze znam płacz pt. "żadnego ślubu nie będzie"...

      W zeszłym roku zmieniały się przepisy polskie odnośnie wzorów dokumentów i generalnie całego procesu, dlatego nikt nie był w stanie nam udzielić żadnych informacji, bo panie w urzędach jeszcze się nie przyzwyczaiły do nowych warunków - teraz powinno być lepiej. Ostatecznie nasz ślub cywilny odbył się na Słowacji, przez chwilę prowadziliśmy oba procesy równolegle, ale przy mieszkaniu za granicami ciężko stawić się na mało elastyczne terminy sądowe...
      Potrzebowałam dostarczyć na Słowację:
      - Zaświadczenie o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego za granicą (żeby to dostać w USC: 1. wniosek + 2. dowód osobisty + 3. akt urodzenia Słowaka + 4. przedłożenie dokumentu potwierdzającego stan cywilny Słowaka - pani z urzędu najpierw upierała się, że musi być zaświadczenie, którego Słowacja oczywiście nie wydaje, po wymuszeniu przez nas kontaktu na linii USC - ambasada Słowacji w W-wie udało się ustalić, że wystarczy oświadczenie (czyli Słowak pisze, że oświadcza, że jest stanu wolnego i że wie o odpowiedzialności karnej w razie gdyby udzielił nieprawdziwych informacji), złożone w USC lub przed konsulem (w wypadkach zagranicznych); teraz już się z tym pewnie oswoili, więc samo oświadczenie powinno być ok bez całego galimatiasu
      - Zaświadczenie o miejscu stałego pobytu (wcześniej ta informacja była w tym zaświadczeniu powyższym, ale oczywiście przepisy się zmieniły, więc Słowackie urzędy prawdopodobnie poproszą o to osobno, ale nie ma problemu)
      - Odpis aktu urodzenia (nie skrócony!)
      - Paszport/dowód osobisty

      Na Słowacji poszło gładko, ceremonia rodem z PRL, niezapomniane przeżycie :) trzeba oświadczyć, że rozumie się słowacki, ale w praktyce nikt tego nie weryfikuje, również rejestracja małżeństwa w polskim USC nie stanowiła problemu.

      Zostaje tylko jeden szczegół: po ślubie przyjęłam nazwisko męża, ale w formie podstawowej (bez końcówki "-ova"), więc oboje mamy to samo nazwisko. Ale: wg prawa słowackiego w akcie urodzenia nazwiska potencjalnych dzieci to: jeśli chłopiec: XXX/ jeśli dziewczynka: XXXova, co znaczy, że jeśli urodzi się dziewczynka, to automatycznie dostanie nazwisko z "ova" (którego nie nosi żadne z rodziców... :)

      Wyszło to trochę pesymistycznie, więc dodam tylko, że teraz mija już prawie rok od naszej bieganiny, więc USC na pewno się już oswoiły z nową sytuacją i powinno być dużo łatwiej. Powodzenia dla wszystkich zainteresowanych, słowackie elementy w rodzinie to świetna sprawa! :)

      Usuń
  4. Pani Natalio planuje wesele Polsko Slowackie i nie miałam pojęcia o tych papierach . Pytając w urzędzie nikt mnie nie poinformował o tych papierach i o tym sądzie . Jestem zaskoczona i nie wiem za co się chwycić i od czego zacząć,. Gdyby nie Pani blog żyła bym w niewiedzy . Powie mi pani kiedy najlepiej zacząć załatwiać te wszystkie papiery z sądem?one mają termin ważności ? Jestem całkiem niedoinformowana w tym temacie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale z powodu przeprowadzki nie miałam dostępu do internetu. Co do Pani pytania - z tego, co pamiętam, dokument z sądu nie ma terminu ważności, można to załatwić w dowolnym czasie, ale najlepiej upewnić się jeszcze w sądzie. Te terminy ważności obowiązują raczej w urzędzie. Co do samego załatwienia w sądzie - w razie jakichś wątpliwości może Pani śmiało pisać na galimatiasowy adres mejlowy (w zakładce Wtyczka). W moim sądzie wszystko trwało okropnie długo, ale z naszego polsko-słowackiego doświadczenia korzystało już kilka par i nikt nie miał podobnych problemów, więc spokojnie, wszystko się uda :).

      Usuń
  5. Witam.
    Mając już nie mało lat a nosząc się z taka decyzją od dawna , postanowiłem wraz z partnerką przenieść się na stałe na Słowację.
    Co raz częściej wykorzystując każdą wolną chwile i tak jedziemy , najczęściej w okolice Liptovskiego Mikulasza. To piękny rejon i wspaniali ludzie , tam słońce wydaje się jaśniejsze a niebo bardziej błękitne :) Chciałem zapytać jak wygląda sprawa zakupu domu (stary, tani, do remontu). Oraz prowadzenia działalności handlowej-usługowej. Będę wdzięczny za każdą podpowiedz. Pozdrowienia z pod Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liptów jest piękny, wcale się nie dziwię, że Państwa przyciąga :). Co do pytania - chętnie pomogę, na ile będę umiała, ale poproszę o bardziej szczegółowe informacje, o co chodzi - o strony internetowe, konkretne kontakty, opis rynku, jeszcze coś innego? Najlepiej, gdyby wysłał Pan wiadomość na adres mejlowy mojego bloga, dostępny w zakładce "Wtyczka". Postaram się odpowiedzieć w ciągu kilku dni. Pozdrawiam ze słowackiej stolicy!

      Usuń
  6. Bardzo dziękuję za odpowiedz. Jak tylko poukładam nurtujące mnie zagadnienia poproszę o wskazówki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochani pomóżcie za 4 tyg mamy ślub właśnie na Słowacji ale nie możemy doprosić sie urzędników z Krakowa o pozwolenie co mamrotać gdzie sie udać ? Rozmawiałam juz z konsulem w Bratysławie i on nie chce dla mnie widać tego pozwolenia :( jestem w totalnym dołku wszystko zapłacone wszystko załatwione a nie mamy dokumentów i załatwionego nic na urzędzie w Słowacji :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z moich czytelników zgłosił się kiedyś do mnie z tym samym problemem. Gdy udało mu się wszystko pozałatwiać, napisał, jakie jest rozwiązanie. Przytoczę tu jego słowa: "od stycznia 2015 polskie urzędy wydają również drugi typ dokumentu (potwierdzenie o stanie cywilnym, a nie o prawnej możliwości zawarcia małżeństwa), który spokojnie wystarczy urzędowi słowackiemu, a nie wymaga żadnych potwierdzeń ze strony przyszłego małżonka". Jemu się udało. POWODZENIA i Wam!

      Usuń
  8. Witam.
    Ja też z prośbą a raczej zapytaniem...
    Otóż ja Polka on Słowak i małe dziecko pl-sk :-)
    Obecnie żyjemy w UK jednak zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę na Słowację.I tu pojawiają się pytania-jestem na macierzyńskim i uruchomiliśmy nasze wszystkie kontakty by dowiedzieć się czy jakakolwiek pomoc finansowa będzie nam się należała na początku zanim zadomowimy się i "ogarniemy"
    Nie jesteśmy małżeństwem i obawiam się,że ja jako Polka na Słowacji będę poza systemem.
    Nie wiem czy zasiłek dla bezrobotnych mogę przenieść z UK po macierzyńskim.Czy jakieś dodatki na wychowanie dziecka będą nam się należały.
    Proszę o pomoc.
    Rolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Polka na Słowacji to ciągle obywatelka Unii Europejskiej w Unii Europejskiej, więc nie możesz być zupełnie poza systemem. Niemniej jednak nie wiem, jakie uprawnienia będą Ci przysługiwać. Wydaje mi się, że musisz najpierw wyrobić tu kartę tymczasowego pobytu (ważną przez 5 lat, wyrabia się na policji). Żeby móc ją wyrobić, musisz się ubezpieczyć i wykazać możliwością utrzymania. Co potem? Niestety nie wiem, u nas przebiegało to jednak inaczej. Ale na Słowacji rodzic dostaje pieniądze na dziecko do 3 roku życia (około 200 euro), a potem jakieś małe kwoty do pełnoletności. Powodzenia!

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzień dobry

    Chciałem gorąco podziękować za pomoc. Wszystko udało się dopiąć na ostatni guzik - dosłownie.

    W skrócie opiszę jak wyglądała sytuacja. Może komuś przyda się taka informacja.

    1. Złożenie wniosku do sądu - 08.06.2016
    2. Uzupełnienie wniosku - Oświadczenie znajomości języka polskiego w mowie i piśmie - 20.07.2016
    3. Wyznaczenie daty rozprawy 17.10.2016 na dzień 6.10.2016
    4. Rozprawa w sądzie 6.10.2016. Były różne pytania. .
    5. .Sędzina zwróciła uwagę na różnice między przysięgą małżeńską w PL a SVK. Główna różnica to znajomość "charakteru" partnera.
    6. Wydanie wyroku i oczekiwanie 21 dni ma uprawomocnienie się wyroku 24.10.2016.
    7. W dniu 28.10.2016 wizyta w USC i załatwianie już ostatecznych formalności ( 2 tygodnie przed ślubem 12.11.2016)
    8. Ślub 12.11.2016 :)

    Całość była lekko stresująca a najbardziej ostatnie 5 tygodni przed ślubem.

    Wszystko się dobrze ułożyło i już mija 3 miesiąc jak jestem po ślubie.
    Jeszcze raz dziękuje za opisanie swojego przypadku. Zdecydowanie pomogło mi to w załatwianiu spraw.

    Gorąco pozdrawiam.

    Milan Šoltés wraz z żoną :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam, juz dawno tutaj nikt nie zaglądał Ale mam nadzieję,że uzyskam odpowiedź:) otóż czekamy z moim przyszłym mężem Slowakiem na termin w sądzie I stąd moje pytanie: czego mamy się tam spodziewać, jakie pytania będą zadawać? Trochę mnoe to stresuje bo nie wiem czego się spodziewać. Czy to są jakieś intymne pytania, np kolor szczoteczki przyszłego;) dziękuję za każdą informację:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To posiedzenie sądu to naprawdę czysta formalność, nie warto się tym za bardzo stresować :). Trwa to całe może kilka-kilkanaście minut. W naszym przypadku pytano, o to, czy mąż rozumie po polsku, czy jest stanu wolnego, czy ja wiem, jaka jest jego sytuacja itp. itd. Takie jakieś ogólne pytania padły. Szczegółów już nie pamiętam, ale to naprawdę było właśnie takie ogólnikowe, takie byle "odbębnić" :). POWODZENIA!

      Usuń
  12. Witam. Boże jak się cieszę że trafiłam na ten blog,a stało się to zupełnie przypadkiem . 14 września 2019 roku odbedzie się nasz ślub, ale po tym co przeczytałam to nie wiem czy zdążymy... Jak Pani sądzi uda nam się to wszystko ogarnąć ??? Od czego zacząć, jak to w kolejności wygląda??? Oj coś czuję że nie będzie lekko, dochodzi jeszcze to że mieszkamy w Dublinie. Bardzo Panią proszę o pomoc, pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim proszę zachować spokój - do września jest sporo czasu, więcej niż miałam ja na wszystko, a mi się przecież udało :). Teraz też będzie dobrze! Po drugie w sprawie ewentualnych pytań poproszę Panią o wiadomość e-mail (adres w zakładce Wtyczka), odpiszę za kilka dni, bo akurat wczoraj urodziłam synka i jesteśmy jeszcze w szpitalu :).

      Usuń
  13. Mam pytanie, jak wygląda sprawa obywatelstwa po zawarciu związku ze Słowakiem, Słowacja nie uwzględnia podwójnych obywatelstw, natomiast Polska tak, czy mogę mieć w takim razie polsko-słowackie obywatelstwo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowacja uwzględnia podwójne obywatelstwa w przypadku małżeństw i dzieci z takich małżeństw. W małżeństwie można się starać o obywatelstwo po 5 latach mieszkania na Słowacji (oczywiście to musi być 5 lat poparte dokumentem pobytu), dzieci natomiast mają podwójne obywatelstwo "automatycznie" - po mamie jedno, po tacie drugie.

      Usuń
  14. Witam, u mnie też się szykuje wesele polsko-słowackie. Trochę się obawiam jak to wszystko wyjdzie. Mam nadzieję że będzie dobrze, a nawet lepiej. Chciałam się zapytać czy małżeństwo se Słowakiem w Polsce trzeba będzie zarejestrować na Słowacji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wszystko uda się pięknie :). Generalnie nie ma konieczności rejestrowania małżeństwa, teoretycznie ono jest ważne w całej Unii, ALE - gdybyście zdecydowali się żyć na Słowacji, to prędzej czy później trzeba je zarejestrować, bo np. gdy pojawią się dzieci, to łatwiej wszystko pozałatwiać, mając przepisany akt ślubu.

      Usuń
  15. Chciałbym zapytać o możliwość przesłania wzoru tego wniosku do polskiego sądu.

    OdpowiedzUsuń