Vzťahy sú vo všeobecnosti riadne
komplikované. Keď si ich k tomu ochutíte takým cudzokrajným korením ako ja
(v mojom prípade azda kôprom, N. by ma iste prirovnala k rasci :)), je na čom
pracovať. Dovoľte teda, aby som vám pri mojej premiére na tomto mieste odhalil
môj recept na to, ako byť dobrým partnerom emigranta. Nie je to totiž vôbec
ľahké. Niečo o tom viem, som ním už pár rokov – teda, pár rokov som
partnerom emigrantky, či dobrým, to si netrúfam hodnotiť. Mojou pridanou
hodnotou je snáď skutočnosť, že táto skúsenosť nie je jednostranná – bol som
nejaký čas práve takým emigrantom, s ktorým to vôbec nebolo ľahké.
Nie každý emigrant odjakživa sníval
o tom, že skončí za hranicami. N. teda určite nemala v hľadáčiku
Slovensko a ja som si v živote nemyslel, že si raz budem môcť
prečítať Pána Tragáčika v origináli. Ale stalo sa a dôležité životné
rozhodnutia prinášajú vážne dôsledky (napr. život v Petržalke). Vážim si,
že N. sa vzdala tepla domova a rozhodla sa už druhýkrát pre osud
emigrantky. Preto si uvedomujem, že jej v prvom rade dlžím trpezlivosť.
Zvyknúť si na cudzie mesto v cudzej krajine, nie najkrajšie na svete ani
najpriateľskejšie voči mamičkám s deťmi, to chce čas. Hoci nad niektorými
krokmi svojho emigranta krútim hlavou, som si vedomý toho, že potrebuje komfort
postupného vyrovnávania sa s prostredím, komfort malých krokov. Snáď pričasto
zaháľam s povzbudeniami a ponáhľam sa s kritikou, aj keď len
podvedomou či neverbálnou. Trpezlivosť je však dar, ktorý stojí darcu často
veľa sebazaprenia, no jeho ovocie za to stojí.
Lepšie ako s trpezlivosťou mi to
určite ide s vnikaním do kultúry N. Poľský jazyk a kultúra,
spoločnosť, geografia, história, šport, politika, to všetko nenásytne
vstrebávam už od našich raných chvíľ. Verím, že je to výborný krok k tomu,
aby sa N. necítila ako ostrov. Aby vedela, že sa orientujem v jej reáliách
a dokážem s ňou držať krok, či už sa bavíme o Stochovi,
Jagelovcoch, Bonieckom, májovom prevrate alebo Varšavskom povstaní. Užívam si
to, že môžem plynule čítať v ďalšom jazyku. Každý týždeň si prečítam môj
obľúbený poľský týždenník a v práci najčastejšie počúvam poľské
rádio. Poľské sviatky svätíme snáď ešte o niečo intenzívnejšie ako slovenské
(to je dané našimi rozdielnymi postojmi v tejto veci) a bonusom je
odhaľovanie tajomstiev poľskej gastronómie – v tom som mimoriadne usilovný
:). Naladenie sa na poľskosť mojej N. a jej rôzne aspekty prejavujúce sa
predsa okrem vyššie uvedeného aj v našom každodennom živote, výchove detí
a základných postojoch je nevyhnutné k tomu, aby sme dokázali
vytvoriť domov s rovným postavením našich kultúr.
Napokon, partner emigranta by mal byť
otvorený. Pokiaľ naozaj nezapustíme korene tak hlboko, že sa budú dať vyrvať
iba za cenu nesmiernych obetí, som otvorený voči zmenám, ktoré nás možno
čakajú. Tak, ako sme pred pár rokmi zdvihli kotvy z Poľska smerom na juh
kvôli zaujímavej práci, zdvihneme ich opäť, ak k tomu bude dôvod. Sme
trošku tuláci, ale mne to skutočne nevadí. Taký je život, ktorý som si sám
vybral. Na to rozhodnutie som hrdý a nesiem ho ako štít proti všetkým
úskaliam, ktoré na našej ceste stretávame. Byť verný rozhodnutiu, to je
hodnota, za ktorou si stojím a ktorú svojej emigrantke ponúkam.
Koľko je zmiešaných manželstiev, toľko je
problémov a spôsobov na ich riešenie. Niekto sa vzdá svojej kultúrnej
identity a podriadi sa partnerovej, niekto buduje celkom novú
v tretej krajine a premeriava tisícky kilometrov akoby nič. Z mojej
perspektívy partnera emigrantky sú kľúčové uvedené tri postoje – byť trpezlivý,
nasávať kultúrnu identitu N. a neuzamykať náš príbeh do úzkej priehradky. Nikdy
to nebolo celkom jednoduché, no pri pohľade do spätného zrkadla vidím, že to
vždy stálo za to.
29.10.2011 |
Związki są na ogół mocno skomplikowane. Jeżeli dodatkowo
przyprawicie je do smaku taką nietypową przyprawą jak ja (w moim przypadku to
będzie koperek, N. z pewnością porównałaby mnie do kminku :)), jest nad czym
pracować. Pozwólcie zatem, abym w moim premierowym wpisie na tym blogu odkrył
przed wami mój przepis na to, jak być dobrym partnerem emigranta. Nie jest to
bowiem wcale takie proste. Coś o tym wiem, jestem nim już od kilku lat –
ściślej rzecz biorąc, od kilku lat jestem partnerem emigrantki, czy dobrym –
nie mi to oceniać. Z pewnością moim atutem jest fakt, że doświadczenie to nie
jest jednostronne – przez jakiś czas to ja byłem takim emigrantem, z którym
wcale nie było łatwo.
Nie każdy emigrant od zawsze marzył o tym, by wylądować za
granicami. N. z pewnością nie miała na swoim radarze Słowacji, a mi w życiu nie
przyszło do głowy, że będę mógł kiedyś przeczytać Pana Samochodzika w
oryginale. Jednak stało się, a ważne decyzje życiowe niosą ze sobą poważne
konsekwencje (np. życie w Petržalce). Doceniam, że N. zrezygnowała z ciepła
swojego domu i już drugi raz wybrała los emigrantki. Dlatego mam świadomość, że
w pierwszej kolejności jestem jej winien cierpliwość. Oswojenie się z obcym
miastem w obcym kraju, ani nie najpiękniejszym na świecie, ani nie najbardziej
przyjaznym dla mam z dziećmi, wymaga czasu. Choć widząc niektóre kroki mojego
emigranta, kręcę głową, zdaję sobie sprawę, że potrzebuje on komfortu
stopniowego przystosowywania się do otoczenia, komfortu stawiania małych
kroków. Być może zbyt często ociągam się z zachętą, a spieszę z krytyką, nawet
jeśli tylko podświadomą czy niewerbalną. Jednak cierpliwość to dar, który
wymaga często od obdarowującego wielu wyrzeczeń, ale przynosi owoce, dla
których jest wart każdej ceny.
Na pewno lepiej niż z cierpliwością radzę sobie z
przenikaniem do kultury N. Polski język, kultura, społeczeństwo, geografia,
historia, sport, polityka, to wszystko pochłaniam łapczywie już od początku
naszego związku. Wierzę, że to doskonały krok do tego, aby N. nie czuła się niczym
wyspa. Aby wiedziała, że orientuję się w jej rzeczywistości i potrafię
dotrzymać jej kroku niezależnie od tego, czy rozmawiamy o Stochu, Jagiellonach,
Bonieckim, przewrocie majowym czy powstaniu warszawskim. Cieszy mnie, że mogę
płynnie czytać w kolejnym języku. Co tydzień czytam mój ulubiony polski
tygodnik, a w pracy słucham najczęściej polskiego radia. Święta polskie
obchodzimy chyba jeszcze intensywniej niż słowackie (wynika to z różnego
podejścia do tej kwestii), a jako bonus dodam odkrywanie tajemnic polskiej
gastronomii – w tym temacie jestem wyjątkowo pilny :). Dostrojenie się do
polskości mojej N. i jej różnych aspektów, przejawiających się (oprócz wyżej
wymienionych sytuacji) również w naszym codziennym życiu, wychowaniu dzieci i
światopoglądzie, jest niezbędne do tego, byśmy umieli stworzyć dom, w którym
nasze kultury zajmą równe pozycje.
Wreszcie partner emigranta powinien być otwarty. O ile
naprawdę nie zapuścimy korzeni na tyle głęboko, że będzie je można wyrwać tylko
kosztem wielkich ofiar, jestem otwarty na zmiany, które być może przed nami.
Tak jak przed paru laty podnieśliśmy kotwice i odpłynęliśmy z Polski na
południe ze względu na ciekawą pracę, ponownie je podniesiemy, jeżeli będzie do
tego powód. Jest w nas coś z włóczęgów, ale mi to naprawdę nie przeszkadza. Tak
wygląda życie, które sam wybrałem. Jestem dumny z tej decyzji i niosę ją niczym
tarczę wobec wszystkich pułapek, które spotykamy na naszej drodze. Bycie
wiernym swojej decyzji to wartość, której się trzymam i którą ofiarowuję mojej
emigrantce.
Ile mieszanych małżeństw, tyle problemów i sposobów na ich
rozwiązanie. Ktoś zrezygnuje ze swojej tożsamości kulturowej i dopasuje się do
partnera, ktoś zbuduje zupełnie nową w trzecim kraju i pokonuje tysiące
kilometrów, jak gdyby nigdy nic. Z mojej perspektywy partnera emigrantki
kluczowe są trzy wskazane kwestie – bycie cierpliwym, chłonięcie kulturowej
tożsamości N. i niezamykanie naszej historii w ciasnej szufladce. Wszystko to
nigdy nie należało do najprostszych rzeczy, ale gdy spojrzę wstecz, widzę, że
zawsze było warto.