środa, 31 lipca 2019

Nad pięknym modrym Bałtykiem / Nad krásnym modrým Baltikom


Wiecie, jak wygląda standardowy dialog z nowo poznanym Słowakiem, gdy dojdziemy do kwestii, z której części Polski pochodzę? (przedstawiam wam wariant A, bo jest jeszcze wariant B takiej rozmowy: „a co pani robi na Słowacji?!”, ale dzisiaj nie o tym ;))

Słowak: Aż znad morza?! Zimno tam macie, nie można się kąpać, prawda?
Ja: W lecie, w bardzo gorące dni, kąpiel w naszym morzu jest naprawdę przyjemna! Jest chłodniejsze niż morza na południu Europy, ale jak jest upał, to wolę Bałtyk. Moje dzieci też się kąpią.
Słowak [kiwa z niedowierzaniem głową]: Aha.

A teraz przyjrzyjmy się tej rozmowie bardziej szczegółowo ;). Po pierwsze Słowacy bardzo często w pytaniu zawierają już swoją odpowiedź na nie („zimno tam macie” zamiast „jakie tam są temperatury” i „nie można się kąpać” zamiast „czy się kąpiecie”), po drugie prawie nigdy mi nie wierzą (ale ten wątek jeszcze rozwinę!). Po trzecie ja sama w odpowiedzi zupełnie świadomie od kilku lat używam najbardziej obrazowego argumentu, jakim dysponuję: nawet własne dzieci posyłam do tej strasznie-zimnej-wody, więc nie może być taka strasznie-zimna, prawda? Skutek tej wymiany zdań i tak zawsze jest marny. Kiepski ze mnie ambasador regionu ;).

Cóż, ten temat mimo wszystko wraca co roku jak bumerang, więc nie pozostaje mi nic innego, jak przyzwyczaić się do niego :). Dziś chcę jednak rzucić na całe zagadnienie trochę więcej światła.

Bo że jestem dziewczyną znad morza, to już wiecie :). Ale muszę wam szczerze powiedzieć, że choć uwielbiam pływać, a w lecie najlepiej pływa się właśnie w Bałtyku, to akurat lato jest najmniej lubianą przeze mnie porą roku na Wybrzeżu :). W lecie w całej okolicy są niekończące się korki, nawet do sklepu czasem trudno dojechać, na plaży są tłumy, po lody czy gofry (ach, moje ulubione z bitą śmietaną i świeżymi owocami!) ustawiają się kilometrowe kolejki. Z drugiej strony do innych pór roku też można by się przyczepić, bo w zimie wiatr znad morza potrafi dać nieźle w kość, wiosna czasem przychodzi późno, a jesień bywa straszliwie kapryśna. Ja jednak i tak kocham każdą z nich i uwielbiam miejsce, w którym się wychowałam. Mam całe mnóstwo pięknych wspomnień związanych z morzem. Morze dla mnie to wieczorne rozmowy z przyjacielem i wspólne wpatrywanie się w oświetloną tylko przez księżyc wodę. To spacer po bulwarze nadmorskim z przyjaciółką i uciekanie przed falami rozbijającymi się o falochron (albo inaczej plującym wodą wielorybem ;)). To weekendowe wycieczki ze szkoły muzycznej, służące zgraniu się szkolnego chóru i orkiestry, i obowiązkowe spacery wzdłuż klifu. To pierwsze piwo z sokiem malinowym (wtedy chyba wszystkie dziewczyny piły piwo z sokiem!) kupione w budzie przy plaży z koleżankami z liceum. To świętowanie matury z kuzynem – trafiliśmy na tak zimny maj, że leżeliśmy na plaży na kocu przykryci jeszcze jednym kocem. To sylwester i spontaniczny wypad o 3 nad ranem z całą paczką znajomych na plażę, pamiętam, że zabraliśmy ze sobą blachę ciasta i karton soku. To zgubiony pierścionek zaręczynowy na oblodzonym molo i wielkie poszukiwania. To rozmowy z dziadkiem-marynarzem i jego kolegą o ich rejsach. To… Pewnie mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. Bałtyk jest absolutnie przepiękny o każdej porze roku. A dla mnie ma dużo większą wartość niż tylko zapewnienie przyjemnej ochłody w upalne lato. Jest strażnikiem moich wspomnień. Ktoś, kto odwiedzi Wybrzeże, kto zobaczy to moje morze, w jakimś sensie ma szansę poznać mnie dużo lepiej, dowiedzieć się o mnie czegoś więcej niż tylko w ramach zwykłej rozmowy. Dociera to do mnie tym mocniej, że mieszkam na Słowacji. Bałtyk to nie jest słowackie morze, dla Słowaków jest wyłącznie ciekawostką. Chyba brakuje mi często jakiejś większej chęci zrozumienia, wyjścia poza stereotypy, próby poznania mojej historii. Ale to właściwie dotyczy każdego, kto ma coś do opowiedzenia i nie chce być widziany przez kalkę cudzych wyobrażeń, dlatego już się nie skarżę :).

Skończę za to miłym akcentem :). We wstępie wspomniałam, że kiepski ze mnie ambasador regionu, bo Słowacy nigdy mi nie wierzą. Wiecie, kto jest w tym dużo lepszy ode mnie? Słowak!!! Gdy to Słowak zachwala polskie morze i opowiada, jakie wspaniałe wakacje nad nim spędził, jego rozmówcom odpada argument, że „się tam przecież wychował i zimno mu niestraszne” ;). I jego słowa dają im naprawdę do myślenia! Skąd to wiem? Bo tak się składa, że w naszym bratysławskim kościele poznałam jedną Słowaczkę, która jest zapaloną miłośniczką polskiego Wybrzeża i tego lata udało nam się spotkać w moim własnym domu rodzinnym i popływać razem w morzu :) (chyba nie muszę tłumaczyć, jak miłe to było dla mnie spotkanie w świetle tego, co dziś napisałam :)). Podobno dzięki jej opowiadaniom już kilka osób skusiło się na polskie wakacje. Czyli co, można? Można! :D



Viete, ako vyzerá štandardný dialóg s novo spoznaným Slovákom, keď príde reč na región Poľska, z ktorého pochádzam? (predstavujem vám variant A, lebo je ešte variant B takého rozhovoru: „a čo robíte na Slovensku?!”, ale o tom inokedy ;))

Slovák: Až od mora?! Tam je zima, nedá sa kúpať, však?
Ja: V lete, keď sú veľmi horúce dni, je kúpanie v našom mori naozaj príjemné! Je chladnejšie ako moria na juhu Európy, ale keď je horúco, mám radšej Baltik. Moje deti sa tiež kúpu.
Slovák [krúti neveriacky hlavou]: Aha.

A teraz sa pozrime na tento rozhovor detailnejšie ;). Po prvé, Slováci často už v otázke povedia zápornú odpoveď („tam je zima” namiesto „aké sú tam teploty” a „nedá sa kúpať” namiesto „kúpete sa?”), po druhé, skoro nikdy mi neveria (ale k tomu sa ešte dostanem!). Po tretie, ja sama už pri odpovedi celkom vedome používam najzreteľnejší argument, akým disponujem: dokonca aj vlastné deti posielam do tej strašne studenej vody, nemôže byť teda taká strašne studená, pravda? Výsledok takéhoto rozhovoru je aj tak vždy slabý. Asi nie som dobrý vyslanec svojho regiónu ;).

Čo už, táto téma sa vracia každý rok ako bumerang, nezostáva mi teda nič iné ako si na ňu zvyknúť :). Dnes chcem celú otázku trochu podrobnejšie vysvetliť.

Že som dievča od mora, to už viete :). Musím vám však úprimne povedať, že hoci milujem plávanie a v lete sa najlepšie pláva práve v Baltiku, leto je moje najmenej obľúbené ročné obdobie na pobreží :). V lete sú v celom okolí nekonečné zápchy, ťažko sa dochádza aj do obchodu, na plážach sú davy ľudí a na zmrzlinu či gofry (ach, moje obľúbené zo šľahačkou a čerstvým ovocím) sa čaká v gigantických radoch. Na druhej strane, aj pri iných ročných obdobiach by sa dali nájsť nedostatky, lebo v zime vie dať vietor od mora poriadne zabrať, jar niekedy prichádza neskoro a jeseň býva rozmarná. Mám však rada každé ročné obdobie a milujem miesto, v ktorom som vyrástla. Mám celé množstvá krásnych spomienok spojených s morom. More pre mňa znamená večerné rozhovory s priateľom a spoločné hľadenie na vodu osvetlenú iba jasom mesiaca. Prechádzku po nadmorskom bulváre s priateľkou a útek pred vlnami rozbíjajúcimi sa o vlnolamy (alebo pred vodu tryskajúcou veľrybou ;)). Víkendové výlety z hudobnej školy, počas ktorých sa zohrával školský orchester a zbor a povinné prechádzky po útese. Prvé pivo s malinovou šťavou (vtedy snáď všetky dievčatá pili pivo so šťavou!) kúpené v stánku na pláži so spolužiačkami z gymnázia. Oslava úspešnej maturity s bratrancom – máj bol taký studený, že sme ležali na pláži na deke prikrytí ešte jednou dekou. Silvester a spontánny úlet o 3 ráno s celou bandou známych na pláž, pamätám si, že sme so sebou vzali celý plech koláča a krabicu džúsu. Zásnubný prsteň stratený na zľadovatenom móle a veľké hľadanie. Rozhovory so starkým – námorníkom a jeho priateľom o plavbách... Určite by som mohla ešte dlho vymenúvať . Baltik je absolútne prekrásny v každom ročnom období. A pre mňa má omnoho väčší význam ako len príjemné osvieženie počas horúceho leta. Je strážcom mojich spomienok. Každý, kto navštívi moje pobrežie a uvidí moje more ma môže v istom zmysle lepšie spoznať, dozvedieť sa o mne niečo viac než čo umožní bežný rozhovor. Uvedomujem si to tým silnejšie, že bývam na Slovensku. Baltik to nie je slovenské more, pre Slovákov je skôr perličkou. Často mi snáď chýba viac túžby pochopiť, vyjsť zo stereotypov a spoznať môj príbeh. Ale to sa vlastne týka každého, kto chce niečo povedať a nechce byť chápaný iba cez zahmlené sklo cudzích predstáv, preto sa už nesťažujem :).

Skončím to však milo :). V úvode som spomenula, že som slabý vyslanec regiónu, lebo Slováci mi nikdy neveria. Viete, kto je v tom oveľa lepší ako ja? Slovák!!! Keď Slovák obdivuje poľské more a rozpráva, aké skvelé prázdniny nad ním strávil, jeho okolie stráca argument typu „predsa si tam vyrástol, tak ti nie je zima!” :). A jeho slová sa môžu skončiť zamyslením na druhej strane! Odkiaľ to viem? Zhodou okolností som v našom bratislavskom kostole spoznala jednu Slovenku, ktorá je horlivou milovníčkou poľského mora a tento rok sa nám podarilo stretnúť doma u mojich rodičov a aj spolu plávať v mori :) (nemusím snáď vysvetľovať, aké milé bolo pre mňa to stretnutie vo svetle toho, čo som dnes napísala :)). Vraj sa vďaka jej slovám už zopár osôb dalo zlákať na poľské prázdniny. Ide to? Ide to! :D