Trudno mi nie myśleć o moich zbliżających się wielkimi krokami urodzinach bez przyjrzenia się całemu kończącemu się roku mojego życia. A on do łatwych nie należał. Rok temu o tej porze przyznałam wreszcie sama przed sobą, że sama sobie nie poradzę, że bez pomocy kompletnie się rozsypię. Zniknę. Zaklinałam rzeczywistość, pisząc w styczniowym poście: „co będzie potem? Nic, pójdę dalej. Nawet jeśli czasem przypomina to brnięcie przez głęboki śnieg”. Tyle że ja już od tygodni nie brnęłam, a pozwalałam temu śniegowi mnie zasypywać. I walczyłam o każdy oddech.
I choć w tym roku moje urodziny również wzbudzają we mnie
mieszane uczucia, to powtarzam sobie, jak długą, długą drogę przeszłam przez te
ostatnie 365 dni. I mimo smutku czuję dumę. I doceniam to wszystko, co się po
drodze wydarzyło. I dziękuję za spotkania, które miały miejsce, za słowa, które
padły.
W minionym roku poznałam nowych, świetnych ludzi, niektórym
starszym znajomościom udało się wspólnymi siłami nadać nowy, bardziej
przyjacielski kształt, podjęłam się nowych, choć jednocześnie tak dobrze mi
znanych z przeszłości wyzwań. I chociaż nie istnieje już chyba powrót do dawnej
mnie, bo doświadczenie depresji jest na tyle istotnym punktem w moim życiu, że
zostawi w nim ślad na długo, to jednocześnie coraz częściej znowu widzę w
lustrze siebie. Siebie mądrzejszą o doświadczenia ubiegłego roku, siebie
nareszcie trochę mniej samotną na obczyźnie, siebie lepiej rozumiejącą, przez co
przeszłam i nadal przechodzę i uznającą wreszcie, że czasem po prostu jest
trudno, a życie za granicą to nie jest najłatwiejszy spacerek pod słońcem i
warto zawalczyć o wsparcie ludzi wokół.
I z tymi wszystkimi myślami wchodzę w ten mój kolejny rok
życia. I jedno jest pewne – w tym roku inaczej niż w poprzednim, mimo całego
niepokoju, który odczuwam, towarzyszy mi także – nadzieja.
Nedá sa mi
nemyslieť na moje narodeniny, ktoré sa rýchlo blížia, bez toho, aby som sa
obzrela na celý ten uplynulý rok môjho života. Nepatril medzi ľahké. Pred rokom
som sa približne v tomto čase sama pred sebou priznala, že to sama nezvládnem,
že sa bez pomoci rozbijem na malé kúsky. Zmiznem. V januárovom poste som
napísala: „čo bude potom? Nič, pôjdem ďalej. Aj keď to niekedy pripomína
kráčanie hlbokým snehom”. Bolo to však maľovanie skutočnosti naružovo. Už cele
týždne som namiesto kráčania dovoľovala snehu zasypať ma. A bojovala som o každý
nádych.
A hoci vo mne aj tento
rok moje narodeniny vyvolávajú zmiešané pocity, opakujem si, akú dlhú, dlhú
cestu som prešla počas ostatných 365 dní. A napriek smútku pociťujem hrdosť.
Cením si všetko, čo sa mi cestou pritrafilo. A ďakujem za stretnutia, ktoré sa
odohrali, za slová, ktoré odzneli.
Za ten rok som
spoznala nových, skvelých ľudí, niektorým starším známostiam sme spoločne dali
nový, viac priateľský šat, chytila som sa nových výziev, ktoré som však tak
dobre poznala z minulosti. A hoci asi nie je možné vrátiť sa k tomu,
aká som bola kedysi, pretože skúsenosť depresie je v mojom živote natoľko
významná, že v ňom zanechá trvalú stopu, zároveň čoraz častejšie vidím
v zrkadle seba. Seba múdrejšiu o skúsenosti z uplynulého roka, seba lepšie
chápajúcu, čo som prežila a naďalej prežívam. Vidím sa, ako s presvedčením
priznávam, že niekedy je mi proste ťažko, že život za hranicou nie je tá
najľahšia vec na svete a stojí za to uchádzať sa o podporu ľudí okolo
mňa.
A s tými všetkými
myšlienkami vstupujem v ten ďalší rok môjho života. Jedno je isté – v tomto
roku ma, na rozdiel od predchádzajúceho, napriek celému pociťovanému nepokoju,
bude taktiež sprevádzať – nádej.