sobota, 30 czerwca 2018

Slamené leto / Słomiane lato


Končí sa jún, MN. bola poslednýkrát v škôlke, mňa čakajú ešte dva dni v práci a opäť ideme na sever. Ďalšie poľsko-slovenské leto pred nami, prvé prázdninové.

Ako vtipne skonštatoval môj svokor, už sa teší na to, keď prídeme a prerušíme tú vlnu horúčav v Poľsku, pretože je jasné, že s našim príjazdom príde aj studené počasie a zrážky :). Presne tak to bolo v minulých rokoch, jún bol horúci, náš príjazd znamenal obrat o 180°a škaredé počasie. Mne to, samozrejme, veľmi nevadilo, ja sa na more rád pozriem, ale kúpať sa nemusím, ani ležať na pláži. Môj pobyt je vždy v znamení nejakej poznávačky, moja drahá svokra vymýšľa výlety, aby som videl čo najviac z Poľska a ešte viac sa zamiloval. Darí sa jej to už celé roky, klobúk dole. Na druhej strane, stále je čo objavovať a kultúrno-historické klenoty v regióne N. nechýbajú.

Po týždni však opäť využijem skvelú linku Gdańsk – Viedeň a vrátim sa do Bratislavy, do práce. V niečom to bude dosť ťažké, je náročné po intenzívnom kontakte s deťmi dva týždne komunikovať cez všelijaké skajpy a fejsbuky. Darmo, chýba dotyk i tie štebotavé hlásky naživo. Počas tých dvoch týždňov však môžem trošku dobehnúť to, čo sa nám s N. asi nikdy skĺbiť nepodarí – vybehnúť niekam do hôr, na chatu, s plecniakom na chrbte sa potúlať po slovenských pohoriach a psychicky zrelaxovať. To skutočne potrebujem a v tomto jedinom som trošku xenofóbny – som presvedčený o tom, že na celý život mám čo robiť v slovenských horách a nepotrebujem žiadne iné :).

Ten čas odlúčenia, ktorý sa nám stáva tak raz za 2-3 mesiace, je inak celkom zaujímavý. Domáci režim je celkom iný, umývačka má prázdniny, v chladničke sú základné potraviny (pivo, vajcia, zelenina a nejaký syr), večer je úplné ticho a tma až na malú lampičku na čítanie alebo obrazovku nejakého elektronického zariadenia. Byt je väčšinou až do neskorého večera prázdny, pretože jeho obyvateľ doháňa deficity v kine, divadle alebo s priateľmi. Aj to je prvok nášho poľsko-slovenského manželstva a rodiny. Rozhodli sme sa dopriať deťom veľa času s ich starými rodičmi na jednej i druhej strane a oni sa rozhodli to prijať, preto sa často takto rozdelíme a fungujeme v rôznych režimoch. Starí rodičia si užívajú vnúčatá, N. to, že má viac času pre seba a ja môžem v práci i po práci nadrábať :). Temnejšou stránkou je to, že my dvaja sme viac od seba, ale možno aj nám takáto pauza z času na čas prospieva.

Koncom mesiaca ma čaká spiatočný let na mojej obľúbenej leteckej linke - idem si pre rodinu. August bude zas v znamení starých rodičov na Slovensku a tradičného rodinného výletu do Maďarska. Koniec koncov, veľmi sa to celé v priebehu rokov nemení, ale veď prečo aj, keď sa nám model poľsko-maďarsko-slovenských prázdnin tak osvedčil? Nemám nič proti nepatrnej rutine, ak všetkým prináša sladké ovocie.

Teším sa na tie naše rodinné prázdniny, hoci budeme dosť často od seba, hoci budeme s N. niekde v pozadí veľkej radosti našich maličkých a ostatných blízkych. Želám všetkým veľa osviežujúceho odpočinku a krásne, snáď aj poľsko-slovenské prázdniny.


Rok temu o tej porze


Czerwiec dobiega końca, MN. była ostatni raz w przedszkolu, mnie czekają jeszcze dwa dni w pracy i znowu jedziemy na północ. Kolejne polsko-słowackie lato przed nami, pierwsze „wakacyjne”.

Jak dowcipnie stwierdził mój teść, już się cieszy na to, że gdy przyjedziemy, przerwiemy falę upałów w Polsce, ponieważ nasz przyjazd na pewno przyniesie zimno i deszcze :). Właśnie tak to wyglądało w ubiegłych latach, czerwiec był gorący, a wraz z naszym przyjazdem następowała zmiana o 180° i brzydka pogoda. Mi to oczywiście nie przeszkadzało, na morze to ja mogę popatrzeć, a nie się w nim kąpać czy leżeć na plaży. Mój pobyt stoi zawsze pod znakiem zwiedzania, moja kochana teściowa wymyśla wycieczki, bym zobaczył jak największą część Polski i jeszcze bardziej się w niej zakochał. Robi to z powodzeniem już od kilku lat, chapeau bas. Z drugiej strony ciągle jest co poznawać, a skarbów kulturowo-historycznych w regionie N. nie brakuje.


Po tygodniu jednak ponownie skorzystam ze świetnego połączenia Gdańsk – Wiedeń i wrócę do Bratysławy, do pracy. Pod pewnymi względami będzie to trudne, nie jest łatwo po intensywnym kontakcie z dziećmi komunikować się z nimi przez następne dwa tygodnie za pośrednictwem tych wszystkich skajpów czy fejsbuków. Nie ma co, brakuje dotyku i tęskno za tymi szczebiotliwymi głosami na żywo. W czasie tych dwóch tygodni mogę jednak nadrobić trochę to, w czym chyba nigdy nie spotkam się z N. – wybrać się w góry, przenocować w górskiej chacie, wędrować z plecakiem po słowackich szczytach i odpocząć psychicznie. Tego naprawdę mi trzeba i w tej jednej jedynej kwestii jestem odrobinę ksenofobiczny – jestem święcie przekonany o tym, że przez całe życie będę miał co robić w słowackich górach i nie potrzebuję żadnych innych :).

Swoją drogą ten czas rozłąki, który zdarza nam się  raz na 2-3 miesiące, jest całkiem interesujący. Rytm życia domowego jest nagle zupełnie inny, zmywarka do naczyń ma wakacje, w lodówce są podstawowe produkty (piwo, jajka, warzywa i ser), wieczorem jest zupełnie cicho i ciemno, z wyjątkiem małej lampki do czytania lub ekranu jakiegoś elektronicznego urządzenia. Mieszkanie przeważnie do późnych godzin wieczornych stoi puste, dlatego że jego mieszkaniec nadrabia zaległości w kinie, teatrze albo z przyjaciółmi. To również jest elementem naszego polsko-słowackiego małżeństwa i rodziny. Postanowiliśmy umożliwić dzieciom spędzanie jak najwięcej czasu z dziadkami z jednej i drugiej strony, a oni postanowili to przyjąć, dlatego często się rozdzielamy i funkcjonujemy w różnych rytmach. Dziadkowie cieszą się wnukami, N. korzysta z tego, że ma więcej czasu dla siebie, a ja mogę nadganiać zaległości w pracy i po pracy :). Ciemniejszą stroną tego wszystkiego jest fakt, że my dwoje jesteśmy z dala od siebie, ale może i dla nas taka przerwa jest od czasu do czasu korzystna.

Pod koniec miesiąca czeka mnie lot powrotny moimi ulubionymi liniami lotniczymi i sprowadzenie rodziny do domu. Sierpień upłynie ponownie pod znakiem dziadków na Słowacji i tradycyjnego rodzinnego wypadu na Węgry. W gruncie rzeczy nie zmienia się to zbytnio na przestrzeni lat, ale niby dlaczego by miało, skoro ten model polsko-węgiersko-słowackich wakacji sprawdził się u nas tak dobrze? Nie mam nic przeciwko odrobinie rutyny, jeżeli wszystkim przynosi słodkie owoce.

Cieszę się na te nasze rodzinne wakacje, chociaż będziemy dość często osobno, chociaż będziemy z N. gdzieś w tle wielkiej radości naszych maluchów i innych bliskich. Życzę wszystkim ożywczego wypoczynku i pięknych, być może także polsko-słowackich wakacji.