Končí sa jún, MN. bola poslednýkrát
v škôlke, mňa čakajú ešte dva dni v práci a opäť ideme na sever.
Ďalšie poľsko-slovenské leto pred nami, prvé prázdninové.
Ako vtipne skonštatoval môj svokor, už sa teší
na to, keď prídeme a prerušíme tú vlnu horúčav v Poľsku, pretože je
jasné, že s našim príjazdom príde aj studené počasie a zrážky :).
Presne tak to bolo v minulých rokoch, jún bol horúci, náš príjazd znamenal
obrat o 180°a škaredé počasie. Mne to, samozrejme, veľmi nevadilo, ja sa
na more rád pozriem, ale kúpať sa nemusím, ani ležať na pláži. Môj pobyt je
vždy v znamení nejakej poznávačky, moja drahá svokra vymýšľa výlety, aby
som videl čo najviac z Poľska a ešte viac sa zamiloval. Darí sa jej
to už celé roky, klobúk dole. Na druhej strane, stále je čo objavovať
a kultúrno-historické klenoty v regióne N. nechýbajú.
Po týždni však opäť využijem skvelú linku
Gdańsk – Viedeň a vrátim sa do Bratislavy, do práce. V niečom to bude
dosť ťažké, je náročné po intenzívnom kontakte s deťmi dva týždne
komunikovať cez všelijaké skajpy a fejsbuky. Darmo, chýba dotyk i tie
štebotavé hlásky naživo. Počas tých dvoch týždňov však môžem trošku dobehnúť
to, čo sa nám s N. asi nikdy skĺbiť nepodarí – vybehnúť niekam do hôr, na
chatu, s plecniakom na chrbte sa potúlať po slovenských pohoriach
a psychicky zrelaxovať. To skutočne potrebujem a v tomto jedinom
som trošku xenofóbny – som presvedčený o tom, že na celý život mám čo
robiť v slovenských horách a nepotrebujem žiadne iné :).
Ten čas odlúčenia, ktorý sa nám stáva tak raz
za 2-3 mesiace, je inak celkom zaujímavý. Domáci režim je celkom iný, umývačka
má prázdniny, v chladničke sú základné potraviny (pivo, vajcia, zelenina
a nejaký syr), večer je úplné ticho a tma až na malú lampičku na
čítanie alebo obrazovku nejakého elektronického zariadenia. Byt je väčšinou až
do neskorého večera prázdny, pretože jeho obyvateľ doháňa deficity v kine,
divadle alebo s priateľmi. Aj to je prvok nášho poľsko-slovenského
manželstva a rodiny. Rozhodli sme sa dopriať deťom veľa času s ich
starými rodičmi na jednej i druhej strane a oni sa rozhodli to
prijať, preto sa často takto rozdelíme a fungujeme v rôznych
režimoch. Starí rodičia si užívajú vnúčatá, N. to, že má viac času pre seba
a ja môžem v práci i po práci nadrábať :). Temnejšou stránkou je
to, že my dvaja sme viac od seba, ale možno aj nám takáto pauza z času na
čas prospieva.
Koncom mesiaca ma čaká spiatočný let na mojej
obľúbenej leteckej linke - idem si pre rodinu. August bude zas v znamení starých rodičov na
Slovensku a tradičného rodinného výletu do Maďarska. Koniec koncov, veľmi
sa to celé v priebehu rokov nemení, ale veď prečo aj, keď sa nám model
poľsko-maďarsko-slovenských prázdnin tak osvedčil? Nemám nič proti nepatrnej
rutine, ak všetkým prináša sladké ovocie.
Teším sa na tie naše rodinné prázdniny, hoci
budeme dosť často od seba, hoci budeme s N. niekde v pozadí veľkej
radosti našich maličkých a ostatných blízkych. Želám všetkým veľa
osviežujúceho odpočinku a krásne, snáď aj poľsko-slovenské prázdniny.
Czerwiec dobiega końca, MN. była ostatni raz w przedszkolu, mnie czekają jeszcze dwa dni w pracy i znowu jedziemy na północ. Kolejne polsko-słowackie lato przed nami, pierwsze „wakacyjne”.
Jak dowcipnie stwierdził mój teść, już się cieszy na to, że gdy przyjedziemy, przerwiemy falę upałów w Polsce, ponieważ nasz przyjazd na pewno przyniesie zimno i deszcze :). Właśnie tak to wyglądało w ubiegłych latach, czerwiec był gorący, a wraz z naszym przyjazdem następowała zmiana o 180° i brzydka pogoda. Mi to oczywiście nie przeszkadzało, na morze to ja mogę popatrzeć, a nie się w nim kąpać czy leżeć na plaży. Mój pobyt stoi zawsze pod znakiem zwiedzania, moja kochana teściowa wymyśla wycieczki, bym zobaczył jak największą część Polski i jeszcze bardziej się w niej zakochał. Robi to z powodzeniem już od kilku lat, chapeau bas. Z drugiej strony ciągle jest co poznawać, a skarbów kulturowo-historycznych w regionie N. nie brakuje.
Rok temu o tej porze |
Czerwiec dobiega końca, MN. była ostatni raz w przedszkolu, mnie czekają jeszcze dwa dni w pracy i znowu jedziemy na północ. Kolejne polsko-słowackie lato przed nami, pierwsze „wakacyjne”.
Jak dowcipnie stwierdził mój teść, już się cieszy na to, że gdy przyjedziemy, przerwiemy falę upałów w Polsce, ponieważ nasz przyjazd na pewno przyniesie zimno i deszcze :). Właśnie tak to wyglądało w ubiegłych latach, czerwiec był gorący, a wraz z naszym przyjazdem następowała zmiana o 180° i brzydka pogoda. Mi to oczywiście nie przeszkadzało, na morze to ja mogę popatrzeć, a nie się w nim kąpać czy leżeć na plaży. Mój pobyt stoi zawsze pod znakiem zwiedzania, moja kochana teściowa wymyśla wycieczki, bym zobaczył jak największą część Polski i jeszcze bardziej się w niej zakochał. Robi to z powodzeniem już od kilku lat, chapeau bas. Z drugiej strony ciągle jest co poznawać, a skarbów kulturowo-historycznych w regionie N. nie brakuje.
Po tygodniu jednak ponownie skorzystam ze świetnego
połączenia Gdańsk – Wiedeń i wrócę do Bratysławy, do pracy. Pod pewnymi
względami będzie to trudne, nie jest łatwo po intensywnym kontakcie z dziećmi
komunikować się z nimi przez następne dwa tygodnie za pośrednictwem tych
wszystkich skajpów czy fejsbuków. Nie ma co, brakuje dotyku i tęskno za tymi
szczebiotliwymi głosami na żywo. W czasie tych dwóch tygodni mogę jednak nadrobić
trochę to, w czym chyba nigdy nie spotkam się z N. – wybrać się w góry, przenocować
w górskiej chacie, wędrować z plecakiem po słowackich szczytach i odpocząć
psychicznie. Tego naprawdę mi trzeba i w tej jednej jedynej kwestii jestem
odrobinę ksenofobiczny – jestem święcie przekonany o tym, że przez całe życie
będę miał co robić w słowackich górach i nie potrzebuję żadnych innych :).
Swoją drogą ten czas rozłąki, który zdarza nam się raz na 2-3 miesiące, jest całkiem interesujący.
Rytm życia domowego jest nagle zupełnie inny, zmywarka do naczyń ma wakacje, w
lodówce są podstawowe produkty (piwo, jajka, warzywa i ser), wieczorem jest
zupełnie cicho i ciemno, z wyjątkiem małej lampki do czytania lub ekranu
jakiegoś elektronicznego urządzenia. Mieszkanie przeważnie do późnych godzin
wieczornych stoi puste, dlatego że jego mieszkaniec nadrabia zaległości w
kinie, teatrze albo z przyjaciółmi. To również jest elementem naszego
polsko-słowackiego małżeństwa i rodziny. Postanowiliśmy umożliwić dzieciom
spędzanie jak najwięcej czasu z dziadkami z jednej i drugiej strony, a oni
postanowili to przyjąć, dlatego często się rozdzielamy i funkcjonujemy w różnych
rytmach. Dziadkowie cieszą się wnukami, N. korzysta z tego, że ma więcej czasu
dla siebie, a ja mogę nadganiać zaległości w pracy i po pracy :). Ciemniejszą
stroną tego wszystkiego jest fakt, że my dwoje jesteśmy z dala od siebie, ale
może i dla nas taka przerwa jest od czasu do czasu korzystna.
Pod koniec miesiąca czeka mnie lot powrotny moimi ulubionymi
liniami lotniczymi i sprowadzenie rodziny do domu. Sierpień upłynie ponownie
pod znakiem dziadków na Słowacji i tradycyjnego rodzinnego wypadu na Węgry. W
gruncie rzeczy nie zmienia się to zbytnio na przestrzeni lat, ale niby dlaczego
by miało, skoro ten model polsko-węgiersko-słowackich wakacji sprawdził się u
nas tak dobrze? Nie mam nic przeciwko odrobinie rutyny, jeżeli wszystkim
przynosi słodkie owoce.
Cieszę się na te nasze rodzinne wakacje, chociaż będziemy
dość często osobno, chociaż będziemy z N. gdzieś w tle wielkiej radości naszych
maluchów i innych bliskich. Życzę wszystkim ożywczego wypoczynku i pięknych, być
może także polsko-słowackich wakacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz