sobota, 28 marca 2015

I już / A hotovo

Skoro nie da się żyć w jednym czasie i w Polsce, i na Słowacji. Skoro nie da się w ciągu jednego dnia zjeść śniadania u moich rodziców, a obiadu u teściów. Skoro nie da się ściągnąć na jedną imprezę przyjaciół moich i M. Skoro nie da się w dowolnym czasie pójść ze słowackim znajomym na spacer nad morzem, a z polskim w Tatry Wysokie. To trzeba coś wymyślić.

Nie jestem ekspertem od budowania trwałych relacji. Przeciwnie – zaliczyłam sporo porażek na tym polu. Ale nauczyłam się jednego – żeby być z kimś blisko, trzeba z nim rozmawiać.

Oho, ale odkrycie ;). Wiem jednak na pewno, że bez widzenia się przez dłuższy czas wytrzymam, ale bez rozmowy – nie. I ta rozmowa może przybierać różne formy – telefonicznej, przez skype, za pomocą czatu czy smsa. Żadna z nich nie jest doskonała, ale zamiast doszukiwać się w nich wad, muszę się trzymać ich mocnych stron. Oczywiście „muszę” obowiązuje tylko wtedy, gdy naprawdę mi zależy.

Gdyby nie to, nie byłoby mnie i M. Spotykaliśmy się raz na miesiąc, w super przypadkach – raz na 2 tygodnie, w najgorszych – raz na 6. Ale cały ten czas pomiędzy jego podróżą na północ a moją na południe wypełniała niekończąca się rozmowa. Tę historię jednak już znacie. A jak to się przekłada na inne relacje? Moja córka jest ekspertem od Skype’a (no, aspiruje do tego tytułu ;)). Bo ma 2 dziadków, 2 babcie, 4 prababcie i 1 pradziadka (na bogato ;)). A z nimi otwartą gorącą linię. I fantastyczny kontakt. Dla nas kontakty przez internet są po prostu elementem codzienności. I już.

Inny przykład? Przyjaciele. Przyjaźń z takim małżeństwem jak nasze to zabawa dla wytrwałych, przyznaję. Nie każdemu się chce przejeżdżać te tysiące kilometrów choć od czasu do czasu. Nie każdy ma czas interesować się naszym życiem, gdy nagle tak bardzo się odłączyło od tego, co się przeżyło wspólnie. A jednak i to się udaje. Telefon, mejl i rezerwowanie czasu choć na krótkie spotkanie, gdy kolejny raz pojawiamy się „w mieście”. Małe cegiełki budujące bliskość. Czasem brakuje zaprawy murarskiej, coś się nie klei. Czasem ściana się rozsypie. Ale mamy tych ścian z cegły wokół siebie całkiem sporo. I za każdą jesteśmy niesamowicie wdzięczni.

Tu znowu pojawia się ten internet. Komunikacja pozbawiona najważniejszego – bezpośredniego kontaktu. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Pewnie, że wolałabym randkę w kinie, a plotki przy kawie. Jednak jakbym krzywo nie patrzyła na komunikację internetową, to właśnie jej w dużej mierze zawdzięczam moje małżeństwo. I w pewnym momencie musiałam po prostu zaakceptować fakt, że internet w naszym życiu bywa pomocny, a czasem jest po prostu niezbędny. I już. 


Keď sa už nedá žiť v tom istom čase aj v Poľsku, aj na Slovensku. Keď sa už nedá v rámci jedného dňa zjesť raňajky u mojich rodičov a obed u svokrovcov. Keď sa už nedá zavolať na jednu párty priateľov nás oboch. Keď sa už nedá v ľubovoľnom čase ísť so slovenským známym na prechádzku k moru a s poľským do Vysokých Tatier. Treba niečo vymyslieť.

Nie som odborníkom na budovanie dlhodobých vzťahov. Skôr naopak – utŕžila som v tejto oblasti veľa prehier. Naučila som sa však jedno – keď chcem byť niekomu blízkou osobou, musím s ním rozprávať.

Ej, aké odhalenie ;). Viem však naisto, že bez stretnutia vydržím dlhší čas, ale bez rozhovoru – nie. A ten rozhovor môže mať rôzne formy – telefón, skype, prostredníctvom chatu či smsky. Žiadna z nich nie je dokonalá, ale namiesto hľadania ich chýb sa musím držať ich silných stránok. Samozrejme, „musím” platí výlučne vtedy, keď mi na tom skutočne záleží.

Keby tak nebolo, nebolo by mňa a M. Stretávali sme sa raz za mesiac, v super prípadoch – raz za 2 týždne, v najhorších raz za 6. Ale celý ten čas medzi jeho cestou na sever a mojou na juh vypĺňal nekončiaci sa rozhovor. Ten príbeh však už poznáte. Ako to vyzerá pri iných vzťahoch? Moja dcéra je odborník na Skype (no, uchádza sa o ten titul ;)). Má totiž 2 starkých, 2 starké, 4 babičky a 1 dedka (bohato ;)). A má s nimi vytvorenú horúcu linku. A fantastický kontakt. Pre nás sú jednoducho kontakty cez internet prvkom každodenného života. A hotovo.

Iný príklad? Priatelia. Priateľstvo s takým manželským párom ako sme my, to je, priznávam, zábava pre vytrvalcov. Nie každému sa chce precestovať tie tisícky kilometrov, hoci aj len občas. Nie každý má čas zaujímať sa o náš život, keď sme sa tak náhle odpojili od toho, čo sme s nim spolu prežívali. A predsa sa aj to darí. Telefón, mejl a rezervovanie svojho času hoci aj len na krátke stretnutie, keď sa opätovne ukážeme „na mieste”. Malé tehličky budujúce blízkosť. Niekedy chýba malta, niekedy sa niečo rozsype. Niekedy spadne celá stena. Ale máme tých stien z tehiel okolo seba celkom dosť. A za každú jednu sme nesmierne vďační.

A opäť ten internet. Komunikácia, pri ktorej chýba to najdôležitejšie – bezprostredný kontakt. Lepší je však vrabec v hrsti ako holub na streche. Jasné, že by sa mi viac páčilo rande v kine alebo klebetenie pri káve. Akokoľvek krivo by som sa však pozerala na komunikáciu cez internet, práve nej vo veľkej miere vďačím za moje manželstvo. A v určitej chvíli som jednoducho musela prijať skutočnosť, že internet je v našom živote často nápomocný, niekedy až nevyhnutný. A hotovo.