"Libresso" to nazwa zapożyczona - nazywa się tak pewien uroczy kawiarnio-antykwariat (antykwariato-kawiarnia?) w mieście, w którym mieszkam. Łączy
w sobie moje dwie wielkie przyjemności - kawę i książkę :). O kawie pisać nie będę, ale o książce - chciałabym.
Miewam w życiu różne okresy - bywa tak, że rozczytana przeze mnie książka do tego stopnia nie wzbudza mojego pożądania, że pokrywa się kurzem, bywa też tak, że połykam jedną książkę za drugą, spragniona słowa pisanego tak, jakbym dopiero co odkryła, na czym polega czytanie. W miejscu tym chciałabym się podzielić moimi wrażeniami z różnych książek - znajdą się tu może czasem recenzje, czasem luźne refleksje; czasem z lektury dopiero co przeczytanej, czasem z przeczytanej wieki temu, której jednak nie chcę i nie potrafię zapomnieć. Zapraszam serdecznie do dyskusji, możemy inspirować się wzajemnie. Na pewno dam znać, gdy przeczytam
w końcu moją pierwszą książkę po słowacku (czeka już na mnie w domu na półce :)).
"Libresso" je vypožičaný názov - nazýva sa tak istý malebný kaviarňo-antikvariát (antikvariáto-kaviareň?) v meste, v ktorom bývam. Spájajú sa v ňom dva moje veľké pôžitky - káva a knižka :). O káve písať nebudem, ale o knižkách by som chcela. Mávam v živote rôzne obdobia - býva tak, že rozčítaná knižka vo mne nevzbudzuje záujem natoľko, že je pokrytá prachom, býva tiež tak, že hlcem jednu knižku za druhou s takým smädom po písanom slova, akoby som len v tom okamihu odhalila,
v čom čítanie spočíva. Na tomto mieste by som sa chcela podeliť so svojimi dojmami
z rôznych knižiek - možno sa tu niekedy nájdu recenzie, niekedy voľné reflexie; niekedy z knižky práve prečítanej a niekedy z knižky prečítanej pred vekmi, na ktorú nechcem a nedokážem zabudnúť. Srdečne pozývam do diskusie, môžeme sa inšpirovať navzájom. Určite dám vedieť, kedy konečne prečítam moju prvú knižku
v slovenčine (čaká už na mňa doma na poličke:)).
........................................................................................................................
Lista pozycji / Zoznam:
#1 José Saramago, Wszystkie imiona / Všetky mená
#2 Alice Munro, Miłość dobrej kobiety / Láska dobrej ženy (The Love of a Good Woman)
........................................................................................................................
#1 Na początek recenzja, a właściwie eseik, który napisałam 2 lata temu w ramach pracy semestralnej. Jest może dość długi, bo pozwoliłam sobie rozwinąć skrzydła, ale sporo mówi o mojej fascynacji "Wszystkimi imionami" J. Saramagi, więc nie chcę go skracać. Miłej lektury :).
Na začiatok je tu recenzia, či vlastne esej, ktorú som napísala pred 2 rokmi ako semestrálnu prácu. Je asi dosť dlhá, pretože som si udelila povolenie rozvinúť krídla, ale veľa hovorí o mojej fascinácii "Todos os Nomes" (Všetky mená) José Saramaga,
a preto ju nechcem krátiť. Nanešťastie, nepreložíme ju celú s M. do slovenčiny, nuž zostáva Vám alebo skúsiť čítať v poľštine, alebo sa oboznámiť so skrátenou verziou, ktorú som pripravila po slovensky. Prajem milé čítanie.
Pojedynek z mistrzem,
czyli słów kilka o powieści „Wszystkie imiona” José Saramago
„Literackie przypowieści noblistów nie zmieniają rzeczywistości.”[1]
Nie przez przypadek to właśnie te słowa, wypowiedziane w jednym z wywiadów przez José Saramago, wybrałam jako punkt wyjścia dla moich rozważań. Bo jak pisać o książce noblisty bez zbędnego onieśmielenia? Jak czynić to bez ukłonu składanego a priori przed autorem jedynie z racji uznania go przez światowych krytyków za pisarza wybitnego? Choć daleka jestem od odbierania mu jego zaszczytnych tytułów, „Wszystkie imiona” chciałam smakować samodzielnie, nie patrzeć na powieść przez pryzmat opus magnum Saramago. Postawiłam pisarzowi wysokie wymagania, jednak wpływ na to miały nie tylko zdobyte przez niego laury, ale i wcześniejsza lektura innych jego pozycji. Przy tym wszystkim nie można zapominać, że spotkanie z książką jest zawsze pewnego rodzaju pojedynkiem – starciem naszej wyobraźni, doświadczenia, postrzegania świata z wizją i kunsztem autora.
José Saramago, portugalski intelektualista i komunista, kierujący się ideami materializmu historycznego, negując tym samym w znacznym stopniu sens metafizyki w życiu człowieka, w swojej prozie przedstawiał często nieludzkość ludzkiej natury, opresyjność władzy, inspirował się historią Portugalii, mitologią. Wszystkie te elementy spajał w całość za pomocą swojej surrealistycznej wyobraźni. Takim dał mi się poznać w takich dziełach, jak choćby „Miasto ślepców”, czy „Miasto białych kart”. Powieść „Wszystkie imiona” mnie zaskoczyła. Spodziewałam się jednoznacznego do zaklasyfikowania zła, spodziewałam się ekstremalnych sytuacji, wreszcie – spodziewałam się strachu i skrajnych emocji. Tymczasem Saramago umknął moim przewidywaniom, pisząc powieść, w której jak sam powiedział – „nic się nie dzieje”[2]. We „Wszystkich imionach” „ludzie chodzą sobie po prostu po świecie, nie są nikim nadzwyczajnym – ani nadzwyczajnie inteligentni, ani wykształceni; nie wiadomo, czy są brzydcy, czy piękni”[3]. To ja, jako odbiorca, dostałam od autora zgodę na stworzenie w mojej głowie postaci głównego bohatera wyłącznie na podstawie tego, co on robi i mówi. W moich rękach legło też wydanie osądu moralnego nad postacią, a tym samym nie dokonywałam oceny wyłącznie jej motywacji i wyborów, ale też mojego postrzegania rzeczywistości, mojego odbioru dobra i zła. Intrygujące jest, jak Saramago zmusza czytelnika do refleksji nad samym sobą, w jaki sposób wiąże go z bohaterem swojej powieści.
A tym jest pan José – bezbarwny, przeciętny kancelista Archiwum Głównego Akt Stanu Cywilnego w średnim wieku, współczesny everyman, wyruszający w irracjonalną odyseję w poszukiwaniu nieznajomej kobiety, a w rzeczywistości – w poszukiwaniu samego siebie, w poszukiwaniu sensu, w poszukiwaniu zrozumienia istoty życia i śmierci. Precyzja, z jaką Saramago zarysował psychologię tej postaci, zachwyca. Wewnętrzne dialogi pana José są odzwierciedleniem naszych własnych rozmów, prowadzonych niejednokrotnie przez każdego z samym sobą. Śledząc jego lęki, śledzimy własne. Obserwując motywacje, które nim kierują, w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że – początkowo absurdalne – są jednak w pełni dla nas zrozumiałe.
Rzeczywistość pana José jest szara, duszna. Często krytycy doszukują się tu kafkowskiej poetyki[4] i choć nie sposób nie zauważyć elementów atmosfery zbliżających nas do „Procesu” Kafki, jak zagmatwany labirynt korytarzy archiwum, sprowadzenie ludzi do pozycji w kartotece oraz towarzyszące bohaterowi poczucie zagrożenia i bycia trybikiem w bezwzględnym systemie, to jednak skojarzenie to może być mylące. Przeczytawszy na okładce posiadanego przeze mnie wydania, że powieść Saramago wprowadza „w atmosferę iście kafkowskiego koszmaru”[5], spodziewałam się bohatera bezradnego wobec władzy, podporządkowanego, bezwolnego. Tymczasem pan José, mimo całej swojej niezdarności i uległości, w pewnym sensie stopniowo uwalnia się z nałożonych przez otoczenie i samego siebie ograniczeń. Nie mamy tu studium upadku, ale studium próby wyzwolenia jednostki. Wprawdzie w rezultacie działań pana José na zewnątrz nie następuje żaden wielki przełom, ale on – a tym samym i czytelnik – jest już bogatszy o zupełnie nowe doświadczenia, o poznanie samego siebie. Jego przemiana nie jest spektakularna, a wyzwolenie kompletne, ale ukazuje nam to jedynie jeszcze dobitniej niedoskonałość i kruchość jednostki. Nie podziwiamy pana José, czasem wręcz mu współczujemy, ale w ostatecznym rozrachunku możemy odnaleźć w nim siebie. Mimo że działania podejmowane przez niego wydają się absurdalne, jego determinacja wzbudza zazdrość. Pan José podejmuje ryzyko wyjścia poza sztywno ustalone ramy, na co nie każdego stać. Saramago posługuje się tu błyskotliwą metaforą archiwum, w którym pracuje bohater, jako labiryntu, do którego przejścia niezbędna jest nić Ariadny – kłębek mocnego sznurka. Potworem znajdującym się u kresu wędrówki jest tak naprawdę strach pana José przed życiem, przed otaczającą rzeczywistością, przed bliskością z drugim człowiekiem, zatem w pewnym sensie bohater przez cały czas prowadzi walkę przede wszystkim z samym sobą. Czy człowiek może być aż tak zagubiony? Najwyraźniej tak, bo w postaci pana José ani przez chwilę nie czuć fałszu.
Wielką zasługą jest tu język, którym posługuje się José Saramago – gawędziarski, potoczny, często nie liczący się z zasadami języka pisanego. Wszelkie dialogi są tak wplecione w treść, że trudno rozróżnić, co jest jawą, co wyobrażeniem, co dzieje się wyłącznie w głowie głównego bohatera, a co naprawdę. Zabieg ten sprawia, że jeszcze bardziej zanurzamy się w świat pana José, wnikamy w jego umysł. Można to określić mianem pewnego rodzaju manipulacji ze strony pisarza, ponieważ świadomie steruje naszym uczestnictwem w życiu jego bohatera choćby poprzez bezpośrednie zwroty narratora do czytelnika. Nie jest to jednak zarzut z mojej strony, gdyż fascynowała mnie ta subtelna interakcja pomiędzy Saramago i mną, niekiedy czułam się jakby przyłapana przez niego na podglądaniu jego bohatera, a tym samym czułam, jak gdyby autor czytał w moich myślach.
Kluczem do interpretacji całości pozostaje metafora, o której sam Saramago trafnie w swojej powieści stwierdza: „Metafora zawsze jest i była najlepszym sposobem wyjaśnienia istoty rzeczy”[6]. Historia rzadko kiedy mówi odbiorcy wszystko. Saramago niczego nie podaje w postaci gotowej, skończonej. Nie próbuje być przewodnikiem, nie próbuje być mentorem. Snuje swoje rozważania w taki sposób, że w pewnym sensie znajduje się pół kroku za czytelnikiem, pozwalając samodzielnie przegryźć się przez poszczególne prawdy. To właśnie świadczy o jego mistrzostwie.
W uzasadnieniu przyznania Nagrody Nobla napisano: „za dzieło, które przypowieściami, podtrzymywanymi przez wyobraźnię, współczucie i ironię, stale umożliwia pojmowanie iluzorycznej rzeczywistości” i nie mogę odmówić członkom Szwedzkiej Akademii Literatury racji. Wprawdzie „literackie przypowieści noblistów nie zmieniają rzeczywistości”, ale istotnie wpływają na jej odbiór, na odnajdywanie się we współczesności, na mierzenie się z samym sobą i stanięcie w prawdzie przed pytaniem: kim jestem i dokąd zmierzam. José Saramago nie musi być dla mnie autorytetem w kwestiach życiowych wartości, co nie przeszkadza temu, by mnie inspirował. Nie muszę też w pełni ufać pesymizmowi prezentowanemu przez autora, co nie czyni go jednak mniej wiarygodnym. Ów tytułowy pojedynek z mistrzem, na który zdecydowałam się, sięgając po jego książkę, okazał się subtelną wędrówką po meandrach własnego Ja i zwyczajach społeczeństwa w towarzystwie spostrzegawczego obserwatora, który taką wędrówkę już przeszedł. Monteskiusz kiedyś powiedział: „Pisząc, nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi wszak o to, aby ludzie czytali, ale aby myśleli”. Kierując się tymi słowami, warto przekonać się samemu, dokąd zaprowadzi go José Saramago poprzez swoje powieści.
[1] Saramago José, Autor „Miasta ślepców” – komunista hormonalny. Rozm. przepr. Marta Strzelecka. „Gazeta Wyborcza”. Dostępny w Internecie: http://wyborcza.pl/1,75475,6431998,Autor___Miasta_slepcow_____komunista_hormonalny.htmlhttp://wyborcza.pl/1,75475,8034049,Jose_Saramago_nie_zyje.html#ixzz1I1gHJxET
[2] Saramago José, Wierność komunizmowi, literaturze i samemu sobie. Rozm. przepr. Jan Wróbel (2005). „Newsweek”. Dostępny w Internecie: http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/Europa/wiernosc-komunizmowi--literaturze-i-samemu-sobie,45610,1
[3] Ibidem.
[4] m. in. Kucia, M. (2001). Wszystkie imiona, Saramago, Jose. „Gazeta Wyborcza”. Dostępny w Internecie: http://wyborcza.pl/1,75517,108444.html
[5] Saramago, J. (2009). Wszystkie imiona. Poznań: Rebis
[6] Ibidem, s. 265.
José Saramago, portugalský intelektuál a komunista, riadiaci sa myšlienkami historického materializmu, negujúc tým do značnej miery zmysel metafyziky v živote človeka, vo svojej próze často predstavoval neľudskosť ľudskej povahy, útlak vlády, inšpiroval sa históriou Portugalska, mytológiou. Všetky tieto prvky spájal do celku pomocou svojej surrealistickej predstavivosti. Prinajmenšom tak som ho poznala, kým som si neprečítala „Všetky mená”. V tom románe nie je nič z toho, s čím som sa stretala v dielach ako „Mesto slepcov” či „Mesto bielych kariet”. Namiesto strachu, vojny so zlom a krajných emócií je to príbeh, v ktorom (ako povedal sám Saramago) „sa nič nedeje”.
Nuž, chodi po svete pán José – nevýrazný, priemerný úradník Hlavného archívu matriky, muž v strednom veku, súčasný everyman. A náhle ten obyčajný človek odpovie na výzvu, ktorú sám pred seba postavil, vydáva sa na iracionálnu cestu, hľadajúc neznámu ženu, no v skutočnosti hľadajúc samého seba, zmysel, porozumenie podstaty života a smrti. Cestou sa postupne zbavuje limitov, ktoré naňho naložilo jeho okolie i on sám, utieka sa k podvodu a dokonca k zločinu. Zaujímavé je, že Saramago tká svoje rozprávanie tak, že morálny súd nad postavou je v rukách čitateľa. Ten hodnotí nielen jeho motiváciu a voľby, ale tiež svoje chápanie skutočnosti, vnímanie dobra a zla. To, ako autor núti čitateľa k sebareflexii, akým spôsobom ho viaže s hrdinom svojho románu, je fascinujúce.
Veľkú zásluhu na tom má jazyk, ktorý spisovateľ používa – rozprávačský, hovorový, často neberie ohľad na pravidlá písaného prejavu. Všetky dialógy sú tak vpletené do deja, že je ťažké odlíšiť, čo je skutočnosť a čo predstava, čo sa odohráva iba v hlave hlavného hrdinu a čo naozaj. Vďaka tomu sa ešte viac vnárame do sveta pána Josého, vnikáme do jeho mysle. Možno povedať, že ide o akúsi manipuláciu zo strany Saramaga, keďže vedome kormidluje našu účasť v živote svojho hrdinu napríklad prostredníctvom bezprostredných odkazov rozprávača čitateľovi. Tá subtílna interakcia medzi autorom a mnou sa mi zdala nanajvýš fascinujúca, niekedy som mala pocit, akoby ma prichytili pri tajnom nazeraní na hrdinu a súčasne som cítila, akoby sám Saramago čítal moje myšlienky.
Kľúčom k interpretácii celku zostáva metafora, o ktorej sám Saramago v románe trefne konštatuje: „Metafora vždy bola a je najlepší spôsob na vyjasnenie podstaty veci”. Príbeh zriedkakedy povie čitateľovi všetko. Saramago neponúka nič hotové, ukončené. Nesnaží sa byť sprievodcom ani mentorom. Spriada svoje úvahy takým spôsobom, že sa v istom zmysle ocitá pol kroku za čitateľom, umožňujúc mu samostatne sa prehrýzť jednotlivými pravdami. Práve to svedčí o jeho majstrovstve. Len škoda, že taká výborná kniha zatiaľ nebola preložená do slovenčiny.
#2 Ponownie dzieło noblisty, choć nie jest to klucz, którym kieruję się przy wyborze książek :). Przeczytałam zaledwie jedną książkę Alice Munro, ale zabieram się już za lekturę następnej, ciekawa jestem, jak autorka prezentuje się w szerszej perspektywie. Was natomiast pozostawiam z moimi wrażeniami po przeczytaniu pierwszego zbioru opowiadań.
Opäť dielo držiteľa Nobelovej ceny, hoci to nie je kľúč, ktorým sa riadim pri výbere kníh :). Prečítala som zatiaľ iba jednu knihu Alice Munro, ale už sa chystám na čítanie ďalšej, som zvedavá, ako sa autorka ukáže v širšej perspektíve. No a Vám nechávam moje dojmy po prečítaní prvej zbierky poviedok.
#2 Ponownie dzieło noblisty, choć nie jest to klucz, którym kieruję się przy wyborze książek :). Przeczytałam zaledwie jedną książkę Alice Munro, ale zabieram się już za lekturę następnej, ciekawa jestem, jak autorka prezentuje się w szerszej perspektywie. Was natomiast pozostawiam z moimi wrażeniami po przeczytaniu pierwszego zbioru opowiadań.
Opäť dielo držiteľa Nobelovej ceny, hoci to nie je kľúč, ktorým sa riadim pri výbere kníh :). Prečítala som zatiaľ iba jednu knihu Alice Munro, ale už sa chystám na čítanie ďalšej, som zvedavá, ako sa autorka ukáže v širšej perspektíve. No a Vám nechávam moje dojmy po prečítaní prvej zbierky poviedok.
Weszłam do świata Alice Munro. Długo broniłam się przed tą pozornie zwyczajną rzeczywistością, pełną codziennej szarzyzny, problemów, zagmatwanych emocji i skomplikowanych uczuć, ale w końcu dałam się pochłonąć. Nie zgadzałam się z wyborami bohaterek kolejnych opowiadań, a jednak żyłam nimi, pozwoliłam przeniknąć się tym historiom, dylematy poszczególnych kobiet stały się moimi dylematami. Alice Munro złapała mnie na swój haczyk: jej proza jest zwarta, oszczędna i – pełna niedopowiedzeń, które nie pozwoliły mi zapomnieć. Nawet po zamknięciu książki nieustannie wracałam do opisanych postaci, próbowałam je zrozumieć, chciałam dociec, co nimi kierowało, objąć wyobraźnią konsekwencje ich zachowań. Munro nie pisze nic ponad to, co potrzebne, jednak zwięzłość jej języka wręcz wymusza na czytelniku interakcję, konieczność dopowiedzenia, współtworzenia historii wraz z pisarką.
Głównymi bohaterami opowiadań zebranych w książce „Miłość dobrej kobiety” są właśnie kobiety, a to, co je łączy, to macierzyństwo – potencjalne, rzeczywiste, nadchodzące, niespełnione. Nie zawsze stanowi ono główną oś wydarzeń, ale jego echo pojawia się w każdym opowiadaniu, sygnalizując poniekąd pewną nieuchronność kobiecego losu, a zarazem całkowicie rozprawiając się z wyidealizowanym obrazem kobiety-matki. Autorka koncentruje się na społecznej roli swoich bohaterek, przedstawia relacje, jakie budują z innymi ludźmi, wybory, które podejmują, pozostając w rozdarciu między tym, czego pragną, a tym, co należy. Nie są to historie lekkie, Alice Munro nie zadowala się prostymi rozwiązaniami, podejmuje tematy kontrowersyjne, rysuje kobiety z krwi i kości, czasem egoistyczne, czasem ofiarne, pełne wzniosłych idei i całkowicie pozbawione złudzeń, naiwne i pełne goryczy. Tym prawdziwszy jest jednak świat, który kreuje pisarka, tym bardziej jej wierzę, chociaż chciałabym raczej wierzyć, że nie ma racji, że zwykłe życie nie może być aż tak zawiłe, nie przynosi tyle bólu i rozterek.
Tymczasem lektura „Miłości dobrej kobiety” pozostawia mnie z uczuciem goryczy, choć na szczęście nie pozbawia całkowicie nadziei. Nieodwracalna bywa wyłącznie śmierć, wszystkie inne doświadczenia można przekuć jeśli nie w dobro, to przynajmniej w cenną naukę, która zostanie z człowiekiem do końca życia. Co jednak najważniejsze, choć często najtrudniejsze do przyjęcia – nikomu nie dano prawa do oceny słuszności wyborów drugiego człowieka, życie ludzkie ma tak wiele odcieni, że nie sposób poznać całą głębię przeżyć towarzyszących podejmowaniu danej decyzji. Wybory bohaterek przedstawionych przez Alice Munro nie były moimi wyborami, ale – czy na pewno?...
Vošla som do sveta Alice Munro. Dlho som sa bránila tej na prvý pohľad obyčajnej skutočnosti, plnej každodennej šedi, problémov, pozauzľovaných emócií a komplikovaných pocitov, ale napokon som sa nechala vtiahnuť. Nesúhlasila som s voľbami hrdiniek jednotlivých poviedok, ale i tak som nimi žila, dovolila som nechať sa preniknúť tými príbehmi, dilemy jednotlivých žien sa stali aj mojimi dilemami. Alice Munro ma chytila na svoju návnadu: jej próza je kompaktná, úsporná a...necháva veľa nedopovedaného, čo mi nedovolilo zabudnúť. Dokonca aj po zavretí knihy som sa neustále vracala k opísaným postavám, snažila som sa im porozumieť, chcela som prísť na to, čo ich viedlo, obsiahnuť predstavivosťou dôsledky ich správania. Munro nepíše viac ako to, čo je potrebné, avšak stručnosť jej jazyka doslova núti čitateľa k interakcii, nevyhnutnosti dopovedania, spoločnej tvorby príbehu spolu so spisovateľkou.
Hlavnými hrdinami poviedok vydaných v knihe „Láska dobrej ženy” (Love of a Good Woman) sú práve ženy a tým, čo ich spája, je materstvo – potenciálne, skutočné, nadchádzajúce, nenaplnené. Nie vždy tvorí hlavnú os udalostí, ale jeho ozvena sa objavuje v každej poviedke, signalizuje v istom zmysle akúsi nevyhnutnosť ženského osudu, ale zároveň sa definitívne ráta so zidealizovaným obrazom ženy-matky. Autorka sa sústreďuje na spoločenskej úlohe svojich hrdiniek, predstavuje vzťahy, ktoré budujú s inými luďmi, voľby, ktoré vykonávajú, zostávajúc v dileme medzi tým, po čom túžia a tým, čo sa patrí. Nie sú to ľahké príbehy. Alice Munro sa neuspokojuje prostými riešeniami, otvára kontroverzné témy, kreslí ženy z mäsa a kostí, niekedy egoistické, niekedy obetavé, plné vznešených ideí aj úplne zbavené ilúzií, naivné aj plné horkosti. O to je však pravdivejší svet, ktorý vytvára spisovateľka, o to viac jej verím, hoci by som radšej chcela veriť, že nemá pravdu, že obyčajný život nemôže byť až taký komplikovaný, neprináša toľko bôľu a križovatiek.
Prečítanie „Lásky dobrej ženy” ma však necháva s pocitom horkosti, našťastie mi celkom neberie nádej. Nevyhnutná býva jedine smrť, všetky iné skúsenosti možno pretaviť keď aj nie v dobro, tak prinajmenšom v cenné poučenie, ktoré zostane s človekom do konca života. Čo je však najdôležitejšie, hoci často najťažšie prijateľné – nikomu nebolo dané právo hodnotiť správnosť životných volieb druhého človeka, ľudský život má tak veľa odtieňov, že je nemožné spoznať celú hĺbku prežitého, ktorá sprevádza vykonanie daného rozhodnutia. Voľby hrdiniek predstavených Alice Munro neboli mojimi voľbami, ale... naozaj?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz