Marzec dobiega końca, a ja wciąż nie mogę się nadziwić, że
minęło 5 pełnych lat, od kiedy zaczęłam pisać,
a na moim blogu znajduje się już 60 wpisów dokumentujących to wszystko, co
przeżyłam przez te lata, dobre i trudne strony życia z obcokrajowcem, na
emigracji, wychowując dwukulturowe dzieciaki. Nie wiem, dlaczego zaczęłam
pisać, serio (poza tym, że M. mnie do tego straszliwie zachęcał :)), ale wiem,
co mi to pisanie dało. A dało mi szersze spojrzenie na to moje życie, czasem
zmuszało do pozytywnego myślenia (a to nie jest moja najmocniejsza strona, M.
by wam o tym chętnie poopowiadał ;)), czasem zmuszało do myślenia w ogóle – np.
jak rozwiązać takie kwestie jak dwujęzyczne wychowanie, czy łączenie polskich i
słowackich tradycji, sprawiło też, że poznałam całą masę ludzi znajdujących się
w podobnej sytuacji, mogłam czasem, dzięki ich komentarzom czy mejlom, zajrzeć
do ich domów, dowiedzieć się, jakie rozwiązania w nich stosują, a przede
wszystkim uświadomiło mi, że nie jestem z tym całym polsko-słowackim galimatiasem
sama. Dlatego wszystkim Wam serdecznie dziękuję za to, że ze mną jesteście i że
stale motywujecie mnie do działania :).
![]() |
Uczciliśmy to, tort był pyszny :). |
A dzisiejszy post zainspirował cykl felietonów Filipa Springera ukazujący się od niedawna w Vogue.pl, dotyczący postrzegania tego, czym jest
dom i co go tworzy. Czytam go z dużym zainteresowaniem, bo to chyba
najtrudniejsza i najbardziej niejednoznaczna kwestia w całym moim polsko-słowackim
życiu.
Może zabrzmi to odrobinę brutalnie, ale 7 lat temu, gdy
zaręczałam się z M., nikt nie ostrzegł mnie, na jaką minę się tak naprawdę
pakuję. Wśród moich przyjaciół nie było dwunarodowych małżeństw, wiedzy o
kulturze słowackiej można było ze świecą szukać. Nie byliśmy z M. naiwni,
wiedzieliśmy, że czeka nas solidna orka, ale uczciwie muszę przyznać, że na
wieczne wchodzenie pod górę nie byłam przygotowana.
Bo ten przeklęty „rozkrok”, w którym stoimy między Polską a
Słowacją, jest na całe życie. To nie jest wybór na rok czy 5 lat, to jest wybór
na zawsze. A ja tę perspektywę mam, gdy myślę o M. i dzieciakach, ale nie mam
jej, gdy wyobrażam sobie siebie na Słowacji. Ja tego dosłownie nie mogę zrobić.
Przewijam w głowie film o 20 lat do przodu i stop, nie mogę, włączam cofanie.
Widzę nas, widzę naszą rodzinę i tego jednego obrazu trzymam się najmocniej, jak
umiem. Nie widzę siebie tu, gdzie teraz jestem. Z drugiej jednak strony mojego
domu nie tworzy miejsce, nie tworzą cztery ściany, nie tworzy miasto, ani
państwo. Nie mogą go tworzyć, to nie do pogodzenia z życiem, które wybrałam.
Mój dom tworzą moi najbliżsi. Bo ja przy nich jestem zawsze w domu, nawet jeśli
ten dom mam przez 12 godzin w samochodzie w drodze na Wybrzeże. Mojego domu nie
tworzy wspólny język, kultura, osadzenie we wspólnej rzeczywistości –
wspomnień, doświadczeń. W naszym domu te wymiary budujemy od zera. Gdy myślę:
„dom”, mam przed oczami tylko i wyłącznie M. i dzieciaki, nasz dom trzyma się w
posadach tylko dzięki miłości i nieustannemu „chceniu”. Chcemy być razem, chcemy, żeby nam się udało,
chcemy burzyć nasze wyobrażenia o idealnym życiu (np. mieszkaniu przez płot z
rodzicami :)) na rzecz budowania realnego życia, chcemy szukać wspólnych płaszczyzn,
chcemy brać nasze wspólne życie takie, jakie jest, chcemy umieć żyć w obydwu
krajach, chcemy, chcemy, chcemy.
I chyba na tym chceniu skończę, bo co tu można więcej
powiedzieć? Kochamy się. Chcemy. Tak każdego dnia powstaje nasz dom.
Marec sa pomaly
končí a ja stále nemôžem vyjsť z úžasu nad tým, že už 5 rokov prešlo odkedy som
začala písať, a
na mojom blogu sa nachádza už 60 príspevkov dokumentujúcich to všetko, čo som
prežila za tie roky, dobré i ťažké stránky života s človekom z inej krajiny, v
zahraničí, pri výchove dvojkultúrnych detí. Neviem, prečo som začala písať,
vážne (okrem toho, že M. ma k tomu veľmi povzbudzoval :)), ale viem, čo mi to
písanie dalo. Dalo mi širší pohľad na ten môj život, niekedy ma prinútilo
pozitívne myslieť (a to nie je moja silná stránka, M. by vám o tom vedel dlho
rozprávať ;)), niekedy ma prinútilo premýšľať tak vo všeobecnosti – napr. ako
vyriešiť také otázky ako je dvojjazyčná výchova či prepájanie poľských a
slovenských tradícií. Spôsobilo tiež, že som spoznala mnoho ľudí, ktorí sa
nachádzajú v podobnej situácii a vďaka ich komentárom či mejlom som mohla občas
nazrieť do ich domácností a dozvedieť sa, aké riešenia majú oni a predovšetkým
to, že nie som v celom tom poľsko-slovenskom galimatiáši sama. Preto vám
všetkým srdečne ďakujem, že ste so mnou a stále ma motivujete k činnosti :).
Ten dnešný
príspevok je inšpirovaný cyklom fejtónov
Filipa Springera, ktorý sa objavil nedávno na Vogue.pl, pretože
hovorí o vnímaní toho, čo je to domov a čo ho tvorí. Čítam ho s veľkým záujmom,
pretože je to snáď najťažšia a najmenej jednoznačná otázka v celom mojom
poľsko-slovenskom živote.
Možno to zaznie
trochu brutálne, ale pred 7 rokmi, keď som sa zasnúbila s M., mi nikto
nepovedal, aký bič som si na seba v skutočnosti uplietla. Medzi mojimi
priateľmi neboli dvojnárodné manželstvá, informácie o slovenskej kultúre neboli
veľmi dostupné. Neboli sme s M. naivní, vedeli sme, že nás čaká tvrdá práca,
ale čestne sa priznávam, že na nekonečnú plavbu proti prúdu som nebola pripravená.
Pretože to, ako
sme rozkročení medzi Poľskom a Slovenskom, je na celý život. Nie je to voľba na
rok či na päť rokov, je to navždy. A ja tú perspektívu vnímam, keď myslím na M.
a deti, ale nie vtedy, keď si samu seba predstavujem na Slovensku. Doslova to
nedokážem. Pretáčam si v hlave film o dvadsať rokov dopredu a stop, nedokážem,
musím sa vrátiť späť. Vidím nás, vidím našu rodinu a držím sa toho jedného
obrazu tak silno ako viem. Nevidím sa tu, kde som teraz. Na druhej strane však
môj domov netvorí miesto, netvoria ho štyri steny, mesto ani krajina. Nemôžu ho
tvoriť, nie je to totiž v súlade so životom, ktorý som si vybrala. Môj domov
tvoria moji najbližší. Lebo pri nich som vždy doma, hoci aj v momente, keď
cestujem 12 hodín autom k baltskému pobrežiu. Môj domov netvorí spoločný jazyk,
kultúra, existencia v spoločnej realite spomienok či skúseností. U nás doma to
všetko budujeme od základov. Keď myslím na domov, mám pred sebou výlučne M. a
deti, náš domov stojí iba vďaka vzájomnej láske a neustálemu chceniu. Chceme
byť spolu, chceme, aby sa nám to podarilo, chceme rúcať naše predstavy o
ideálnom živote (napr. o bývaní v susedstve rodičov :)) a namiesto toho budovať
reálny život, chceme hľadať spoločné základy, chceme brať náš spoločný život
taký, aký je, chceme dokázať žiť v oboch krajinách, chceme, chceme, chceme.
Pri tom chcení
snáď treba skončiť, lebo čo viac možno povedať? Ľúbime sa. Chceme. Takto
každodenne vzniká náš domov.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz