Bratysława to dziwne miasto. Ani specjalnie piękne, ani wyjątkowo brzydkie. Ani powalające na kolana, ani rozczarowujące. Takie po prostu.
Dziś mija tydzień, od kiedy tu mieszkam. Na stałe, czyli przynajmniej na najbliższe 2 lata. To zdecydowanie za krótki czas, by cokolwiek mądrego powiedzieć. Z drugiej strony – wiem nie od dziś, że mieszkanie w stolicy – nieważne, czy polskiej, czy słowackiej – nigdy nie było moim marzeniem. A teraz co? A teraz mieszkam w stolicy. No to postanowiłam zebrać pierwsze plusy. Tak dla zmotywowania samej siebie do tego, by szukać dobrych stron całej sytuacji, a nie ulegać tęsknocie za krajem i rodziną oraz nie poddawać się samotności.
1) Położenie miasta. Bratysława jest niesłychanie nietypowo położona jak na stolicę. W 10 minut dostanę się do Austrii, w 15 na Węgry. A w minioną sobotę, gdy nie dostaliśmy jednego regału, na którym bardzo nam zależało, w bratysławskiej Ikei, pojechaliśmy do Brna. Tak, tego w Czechach. Ot, malutka wycieczka (a regał ciągle mnie cieszy w naszej kuchni).
2) Położenie naszego bloku. Ok, mieszkamy w sypialni miasta – brzydkiej, socjalistycznej, zabetonowanej Petržalce. Często można tu spotkać blok na bloku i z okna pomachać do sąsiada. Ale my z jednej strony bloku mamy widok na mały park, a z drugiej – na tereny spacerowe wzdłuż martwego ramienia Dunaju. I nikt nam do okien nie zagląda. Jak tu się nie cieszyć? Bonusem jest jeszcze niedalekie sąsiedztwo (3 przystanki autobusu) szwagierki, no i niezły plac zabaw w pobliżu – cóż, w końcu jestem matką ;).
3) Centrum salezjańskie. Poznaliśmy się z M. na międzynarodowym spotkaniu animatorów salezjańskich i do dzisiaj salezjanie są nam bardzo bliscy. A teraz są nam bliscy całkiem dosłownie, bo centrum przez nich prowadzone, zresztą największe na Słowacji, znajduje się najbliżej naszego domu (nie nazywam tego miejsca kościołem, bo kościół „robi się” tam w niedziele z połączenia kaplicy z salą gimnastyczną ;) – ale ludzi pełno).
4) Moja nowa kuchnia. Aż załączam nieskromnie zdjęcie. Było czerwono, aż oczy bolały. A teraz jest po prostu pięknie włącznie z tym, że mam kosze do segregowania odpadów i moja córka biega co chwilę ze śmieciami i pyta: „to do plastików? Tu na dół?”. Cóż, może to mała rzecz, ale cieszy ogromnie :).
5) Kawiarnie. Wielki wybór kawiarni ;). Wprawdzie większą swobodę ruchu zyskam dopiero za kilka miesięcy, ale już teraz korzystam z możliwości, które daje duże miasto. Kawiarnie małe i duże, z przestrzenią dla dzieci i bez, oldskulowe i nowoczesne. To lubię.
6) I zdecydowanie najważniejsza kwestia – jesteśmy znów razem. M., MN. i ja w wersji +1.
A reszta potrzebna mi do szczęścia? Mam nadzieję, że przyjdzie z czasem.
Bratislava je zvláštne mesto. Ani výnimočne pekné, ani výnimočne škaredé. Ani Vás nedostane do kolien, ani nesklame. Proste také.
Dnes je to týždeň, odkedy tu bývam. Na stálo, čiže prinajmenšom na najbližšie 2 roky. To je rozhodne príliš krátko na to, aby som mohla povedať čokoľvek múdre. Na druhej strane – viem už oddávna, že život v hlavnom meste – nezáleží na tom, či v poľskom, či v slovenskom – nikdy nebol mojou túžbou. A teraz čo? A teraz bývam v hlavnom meste. Tak som sa rozhodla pozbierať prvé plusy. Tak pre seba, aby som našla motiváciu hľadať dobré stránky v celej tejto situácii, nepodliehať smútku za rodným krajom a nepoddávať sa samote.
1) Poloha mesta. Bratislava je neuveriteľne netypicky položená na hlavné mesto. Za 10 minút ste v Rakúsku, za 15 v Maďarsku. A minulú sobotu, keď sme nedostali jeden regál, na ktorom nám veľmi záležalo, v bratislavskej Ikey, šli sme do Brna. Áno, toho českého. Taký malý výletík (a stále sa teším z regálu v kuchyni).
2) Poloha nášho domu. Ok, bývame v spálni mesta – škaredej, socialistickej, betónovej Petržalke. Často sa tu môžete stretnúť s domom na dome a z okna zakývať susedovi. Ale my máme z jednej strany výhľad na malý park a z druhej na chodníky pozdĺž mŕtveho ramena Dunaja, ako stvorené na prechádzky. A do okien nám nikto nevidí. Ako sa z toho netešiť? Bonusom je ešte neďaleké susedstvo (3 zastávky autobusu) švagrinej, no a tiež celkom dobré detské ihrisko v okolí – napokon, som matka ;).
3) Saleziánske centrum. S M. sme sa spoznali na medzinárodnom stretnutí saleziánskych animátorov a saleziáni sú nám stále veľmi blízki. A teraz aj doslovne, pretože ich centrum, mimochodom najväčšie na Slovensku, sa nachádza najbližšie k nášmu domu (nenazývam to miesto kostol, pretože kostol tam „vzniká” v nedeľu, keď sa kaplnka spojí s priľahlou telocvičňou ;) – ale ľudí tam je plno).
4) Moja nová kuchyňa. Až musím neskromne pripojiť obrázok. Najprv bola červená, až z toho boleli oči. A teraz je jednoducho krásna, a k tomu máme ešte aj koše na separáciu odpadu a moja dcérka behá každú chvíľu so smeťami a pýta sa: „to je plast? Sem dole?”. Je to síce možno maličkosť, ale veľmi ma teší :).
5) Kaviarne. Široký výber kaviarní ;). Väčšiu pohyblivosť síce nadobudnem až za pár mesiacov, ale už teraz si užívam možnosti, ktoré ponúka veľké mesto. Kaviarne, malé aj veľké, s priestorom pre deti aj bez, oldschoolové aj moderné. To mám rada.
6) A rozhodne najdôležitejšia vec – sme znovu spolu. M., MN. a ja vo verzii +1.
A zvyšné veci, ktoré potrebujem ku šťastiu? Dúfam, že časom sa objavia.
:) Trzymam kciuki! Już niedługo będziesz miała w Bratysławie koleżankę z Polski :)
OdpowiedzUsuńTo był też jeden z plusów mojego pierwszego tygodnia w Bratysławie, tylko już o nim nie napisałam :) :) :). Niedługo się widzimy!
UsuńEšte by som dala do pozornosti kultúru - divadlá, kluby (Hlava XXII, Caffe Scherz a pod...). Najväčšou výhodou je, že centrum je malé a môžeš sa rýchlo dostať pešo všade. Srdečne vás všetkých pozdravujeme!!
OdpowiedzUsuńZatial som napisala len o tom, co som si stihla vyskusat za ten tyzden :). Ale kulturu tiez si musime pozriet, rozhodne :).
UsuńZajrzyj do Polskiego Instytutu :). Raz w miesiącu (jak nie w tygodniu- niedzielę) wktóryś z kościołów był← polskie msze :)
OdpowiedzUsuńW Nitrze były raz w miesiącu, zdarzyło nam się uczestniczyć :). A ofercie Polskiego Instytutu generalnie muszę się przyjrzeć, mają ciekawe inicjatywy. To jest plus życia w stolicy :).
UsuńWitam obejrzałem pani stronę na fb i całkiem mi się podoba , ale 1 mnie zdenerwowało ,,nie wiedzieć czemu Polak Węgier 2 bratanki" przytoczę kilka istotnych dat 1108
OdpowiedzUsuń1335
1370
1444
1515-1526
1848
I i II wojna światowa , a w międzyczasie pomoc wojnie przeciw Bolszewikom
-1956
to tylko niektóre wydarzenia , w których Węgrzy okazali nam wsparcie i braterstwo , a teraz jest to jedyny naród , który darzy nas sympatią , bo inne to nas tylko oszukują i choćby dlatego Polak Węgier 2 bratanki
Spokojnie, szkoda nerwów :). Mój blog nie dotyczy relacji polsko-węgierskich, a polsko-słowackich. Nie wiem, w którym miejscu posłużyłam się zacytowanym zdaniem, ale podejrzewam, że użyłam go dla porównania zażyłości relacji "Polak-Węgier" a "Polak-Słowak". Nic osobistego :). Cieszę się, że strona się spodobała.
UsuńRelacje poksko-węgierskie są bardziej zażyłe , ale jeżeli pani ma inne zdanie to prosiłbym o uzasadnienie.
OdpowiedzUsuńJak wspominałam - nie interesują mnie relacje polsko-węgierskie. Za to interesują mnie relacje polsko-słowackie, które są zaniedbane, a ich potencjał niedoceniany, i to m.in. staram się zmieniać za pośrednictwem mojego bloga, to wszystko.
UsuńJak zaniedbane Słowacy nam nic w historii nie pomogli wiec nie ma o czym mówić
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wzajemne relacje obecnie nie muszą zależeć od tego, ile sobie w przeszłości pomogliśmy wzajemnie bądź nie, ale dla jasności - w przypadku większości wymienionych przez Pana dat mowa o Królestwie Węgier, a w skład Królestwa Węgier wchodziła też Słowacja. Spokojnego wieczoru.
UsuńAle jak sie wyzwolili to napadli na nas1939 , a my im pomagalismy.
OdpowiedzUsuńWidzę , że pani nie pozwala obrażać ani PL ani SK.
OdpowiedzUsuń