Často sa mi stáva, že keď spomeniem Poľsko, ľudia reagujú krásnymi stereotypmi. Nie je to nič mimoriadne, mimovoľne tak zrejme väčšina z nás reaguje na iné krajiny či regióny. Podľa našich rokmi zakonzervovaných mýtov sú napríklad Taliani mizerní angličtinári, Francúzi mizerní všetko okrem francúzštiny, Angličania chladní a Španieli ohniví. Nemecké výrobky sú vynikajúce, maďarské jedlo pikantné, Čechom sa všetko darí vďaka povestnému šťastíčku a, samozrejme, v Škótsku použijú jedno čajové vrecúško aj päťkrát.
Čo sa týka Poľska, registrujem zopár najčastejšie sa vyskytujúcich mýtov. A čo s mýtmi? Treba ich nabúrať :).
1. Poľské cesty sú mizerné.
Tento rok oslavujem desiate výročie, odkedy jazdím do Poľska ďalej ako po Nowy Targ. Prvá cesta bola do Poznane v januári 2010, potom sa pritrafili aj iné smery a najčastejší je, samozrejme, priamo na sever, k moru. Zo začiatku cesty okrem diaľníc vyzerali naozaj ako tankodrómy, pamätám si na deravé vozovky v okolí Łęczyce, šialene dlhý prejazd cez Łódź či slalom medzi jamami vo Włocławku. Môj rekord na trase Rumia – Nitra bol 22 hodín :). Ale všetko sa zmenilo. Zo severu na juh vedie až na krátku výnimku vynikajúco vybavená, kvalitná diaľnica, na čistých odpočívadlách nájdete čisté toalety aj sprchy a pekné detské ihriská. Na Slovensku nevieme spojiť Bratislavu s Košicami už desiatky rokov a mne sa taká priemerná cesta k svokrovcom skrátila o niekoľko hodín.
2. Poľské jedlo je síce lacné, ale nekvalitné.
Nuž áno, niektoré je lacné a nekvalitné, ale môžem všetkých ubezpečiť, že väčšina je lacnejšia ako na Slovensku a vysoko kvalitná. Celkom o niečom inom je skutočnosť, čo dovážame na Slovensko a čo kupujeme, to je už však naša zodpovednosť. Žil som v Poľsku nejaký ten piatok a môžem s čistým svedomím povedať, že poľské potraviny sú prvotriedne, takisto ako tie naše, a že takisto ako sa nájdu pochybné slovenské výrobky, nájdu sa aj poľské. Už sa teším, keď opäť príde svokor s plným kufrom potravín :). Ako knihomoľ si tiež dovolím poznamenať, že nielen potraviny, ale aj knihy sú v Poľsku omnoho lacnejšie. Aj preto veľa čítam po poľsky.
3. Poliakovi vždy porozumieš.
No nie, neporozumieš. Možno na tej základnej úrovni, keď sa človek potrebuje dohodnúť na cene koženej bundy na trhu alebo si objednať v reštaurácii. Ale ak chceme preniknúť trošku viac na hlbinu rozhovoru, je to ťažšie. Poznám to z vlastnej skúsenosti. S N. sme začali po anglicky, lepšie sa nám v nej vyjadrovali vlastné pocity a boli sme si viac istí, že druhá osoba rozumie, čo chceme povedať a nedomýšľa si niečo iné. Dalo sa nám skrátka vyjadrovať presnejšie. Do svojich vlastných jazykov sme začali prepínať pomaličky, počas jednej cesty z Poznane cez Drážďany a Karlove Vary na Slovensko, a to od najzákladnejších slovíčok. Dnes máme jazyky toho druhého na takej úrovni, že sa nebojíme nepochopenia, ale chvíľu nám to trvalo. Poľština so slovenčinou majú veľmi podobné základy, no tiež veľa tzv. „false friends“, slovíčok, ktoré vyzerajú rovnako či veľmi podobne, no znamenajú niečo celkom iné. Zopár ich nájde aj v časti Językowo, nech sa páči, nazrite :).
4. V poľskom mori sa nedá kúpať.
Obľúbený mýtus, keďže moja N. pochádza zo severu. V predstave väčšiny Slovákov, ktorých stretávam, sú poľské pláže opustené miesta, kde kočujú akurát uzimení otužilci a vietor rozfukuje po okolí kryštáliky ľadu. Nie je to celkom tak :). Keď som prvýkrát zavítal v lete k moru, myslel som si, že som niekde na stredomorskej pláži, všade bolo plno ľudí, pohostinských prevádzok, lodiek, skrátka, cestovný ruch na vysokej úrovni. Miestni si hľadajú cestičky, ako sa vyhnúť dôležitejším cestným spojeniam a ubytovanie treba objednávať hodnú chvíľu vopred.
Nenapísal som však znenie mýtusu „poľské more je chladné“, lebo teda pre našinca zvyknutého na turecké či grécke polievočky je určite chladnejšie. Neznamená to však, že sa v ňom nedá kúpať. Ba práve naopak, aj ja, hoci nie som veľmi vodný živel, som sa doň niekoľkokrát ponoril a naše deti sa v ňom čvachcú jedna radosť. Čoraz viac Slovákov si hľadá cestu k poľskému moru, čo vidím napr. na ponuke zľavomatu (aj keď som sa dobre zabavil na ponuke označenej „Dovolenka v prímorskom mestečku Gdyňa – prímorské mestečko by bolo na Slovensku jednou z metropol).
Mýty a legendy sa najlepšie búrajú
vlastnou skúsenosťou. Aj keď je cestovanie aktuálne dosť obmedzené, pozývam
všetkých k spoznávaniu našich susedov, keď nie reálne, tak aspoň
virtuálne. Máme si navzájom čo povedať :).
Kiedy wspominam o Polsce, często zdarza się, że ludzie
odpowiadają na to pięknymi stereotypami. Nie ma w tym nic niezwykłego,
większość z nas wydaje się odruchowo reagować na inne kraje czy regiony właśnie
w taki sposób. Przykładowo zgodnie z naszymi przez lata utrwalanymi mitami
Włosi słabo sobie radzą z językiem angielskim, Francuzi słabo sobie radzą ze
wszystkim z wyjątkiem języka francuskiego, Anglicy są zimni, a Hiszpanie
ogniści. Niemieckie produkty są doskonałe, węgierskie jedzenie pikantne,
Czechom wszystko wychodzi dzięki przysłowiowemu szczęściu, a w Szkocji,
wiadomo, jedną torebkę herbaty zalewa się nawet pięć razy.
Co do Polski – zwróciłem uwagę na kilka najczęściej
występujących mitów. A co z mitami? Trzeba je zburzyć :).
1. Polskie drogi są fatalne.
W tym roku mija dziesięć lat, od kiedy jeżdżę do Polski
dalej niż do Nowego Targu. Pierwsza podróż odbyła się do Poznania w styczniu
2010 roku, potem zdarzały się też inne kierunki, a najczęstszy, wiadomo, prowadzi
prosto na północ, nad morze. Początkowo drogi z wyjątkiem autostrad faktycznie
były podziurawione jak sito, pamiętam dziurawą jezdnię w okolicy Łęczycy,
szalenie długi przejazd przez Łódź czy slalom między dziurami we Włocławku. Mój
rekord przejazdu na trasie Rumia – Nitra wyniósł 22 godziny :). Ale wszystko
się zmieniło. Z północy na południe prowadzi (z wyjątkiem krótkiego odcinka)
świetnie wyposażona, dobrej jakości autostrada, na czystych MOP-ach znajdują
się czyste toalety i prysznice oraz piękne place zabaw. Na Słowacji od
kilkudziesięciu lat nie jesteśmy w stanie połączyć Bratysławy z Koszycami, tymczasem
przeciętna podróż do moich teściów skróciła się o kilka godzin.
2. Polskie jedzenie jest wprawdzie tanie, ale złej jakości.
Cóż, zdarza się też jedzenie tanie i kiepskiej jakości, ale
zapewniam Was, że większość produktów spożywczych jest tańsza niż na Słowacji i
znakomitej jakości. Odrębną sprawą jest to, co importujemy na Słowację i co
kupujemy, ale to już kwestia własnej odpowiedzialności. Mieszkałem w Polsce
przez jakiś czas i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że polskie produkty są
pierwszorzędnej jakości, podobnie jak nasze, jednocześnie podobnie jak u nas
trafią się produkty wątpliwej jakości, tak samo i w Polsce. Już się cieszę na
przyjazd teścia z pełnym bagażnikiem jedzenia :). A jako mól książkowy pozwolę
sobie jeszcze zauważyć, że nie tylko produkty spożywcze, ale też książki są w
Polsce dużo tańsze. M. in. dlatego tak dużo czytam po polsku.
3. Zawsze zrozumiesz Polaka.
No nie, nie zrozumiesz. Może na podstawowym poziomie, gdy
potrzebujesz się dogadać w kwestii ceny skórzanej kurtki na rynku albo zamówić
obiad w restauracji. Ale jeżeli chcemy wejść na trochę głębszy poziom rozmowy,
sprawa jest trudniejsza. Znam ten temat z własnego doświadczenia. Na początku
rozmawialiśmy z N. po angielsku, łatwiej nam było wyrażać własne uczucia w tym
języku i mieliśmy większą pewność, że druga strona zrozumie, co chcemy
powiedzieć i nie dopowie sobie czegoś innego. Innymi słowy język angielski
pozwalał nam wyrazić się precyzyjniej. Na swoje własne języki przestawialiśmy
się stopniowo, szczególnie podczas jednej podróży z Poznania przez Drezno i
Karlowe Wary na Słowację, zaczynając od najbardziej podstawowych słówek. Dziś
znamy języki drugiej strony na takim poziomie, że nie boimy się niezrozumienia,
ale chwilę nam to zajęło. Polski i słowacki mają bardzo podobne podstawy, ale
też sporo tzw. „false friends”, słówek, które wyglądają identycznie lub bardzo
podobnie, ale oznaczają coś zupełnie innego. Kilka takich znajdziecie w części
Językowo, zapraszam serdecznie, zajrzyjcie :).
4. W polskim morzu nie da się kąpać.
Ulubiony mit, ponieważ moja N. pochodzi z północy. Większość
Słowaków, których spotykam, wyobraża sobie polskie plaże jako opuszczone
miejsca, gdzie koczuje jedynie klub morsów, a wiatr roznosi po okolicy
kryształki lodu. To nie do końca tak wygląda :). Kiedy po raz pierwszy
zawitałem w lecie nad morze, myślałem, że znalazłem się na jakiejś śródziemnomorskiej
plaży, wszędzie było pełno ludzi, restauracji, stateczków, krótko mówiąc – ruch
turystyczny na wysokim poziomie. Miejscowi szukają sposobów na ominięcie
najpopularniejszych tras przejazdu, a zakwaterowanie trzeba rezerwować z dużym
wyprzedzeniem.
Nie zatytułowałem jednak tego mitu „polskie morze jest
chłodne”, ponieważ dla Słowaka przyzwyczajonego do tureckich czy greckich
temperatur z pewnością będzie chłodniejsze. Nie oznacza to jednak, że nie da
się w nim kąpać. Przeciwnie – nawet ja, choć nie należę do miłośników morskich
kąpieli, kąpałem się w nim kilkukrotnie, a nasze dzieci szaleją w Bałtyku na
całego. Coraz więcej Słowaków trafia nad polskie morze, co znajduje
odzwierciedlenie np. w ofercie Zľavomatu [słow. Groupon – przyp. N.] (choć
ostatnio nieźle się uśmiałem, widząc ofertę zatytułowaną „Urlop w nadmorskim
miasteczku Gdynia” – to nadmorskie „miasteczko” byłoby na Słowacji jedną z
metropolii).
Mity i legendy najłatwiej zburzyć dzięki własnemu doświadczeniu.
I choć możliwości podróżowania są aktualnie dość mocno ograniczone, zachęcam
wszystkich do poznawania naszych sąsiadów, jeśli nawet nie w sposób
rzeczywisty, to chociaż wirtualnie. Mamy sobie sporo do powiedzenia :).