Takto koncom roka zvyknú noviny a rôzne iné internety
bilancovať. Osobnosti a antiosobnosti roka, najlepšie knižky, filmy, albumy,
najsmutnejšie udalosti, kto známy umrel a komu sa narodilo dieťa a podobne. Ja
nie som veľmi typ ani na bilancie a už vôbec nie na nejaké predsavzatia, ale
uvedomujem si, že v tomto roku sa mi v živote zopakovalo, hoci v menšom
rozsahu, obdobie, ktoré zvyknem radiť medzi najvýznamnejšie. Takto pred piatimi
rokmi sme začínali žiť v Poľsku, ja som opustil prácu a zostal som doma. Ja,
N., MN. a občas nejaká príležitostná práca. Dvojročná materská dovolenka.
Myslím si, že ten čas bol veľmi dôležitý vo formovaní môjho
vzťahu s dcérkou. Bol som pri všetkých jej “prvýchkrátoch”. Na vlastné oči som
videl, ako rastie, ako vie čoraz viac, ako chytá prvé knižky, najprv do úst,
neskôr aj do rúk, ako robí prvý krok a ako formuje prvé slová. Prešiel som
nespočetnekrát mestom, kde sme bývali, s kočiarikom, prečítal pri tom iks
knižiek. Nebol som a už som ani nezostal otcom pomáhačom, čo vypomáha v
domácnosti podobne ako pani, ktorá príde raz za čas umyť okná. Odvtedy dobre viem,
kde je moje miesto a že ho mám veľmi rád.
No a v súvislosti s tým celým poľsko-slovenským svetom to
bol tiež čas, keď sme malú obdarovávali rovnocenne oboma jazykmi. Mal som to
šťastie, že som nemusel odchádzať každý deň do práce a sledovať ju ráno pri
odchode, ako sa prebúdza, a večer po príchode, ako pozerá večerníček a
pomaličky smeruje do postieľky. Myslím si, že aj vďaka tomu a našej domácej
jazykovej politike (každý vo svojom jazyku) je MN. výborná v oboch jazykoch a
malý DJ. sa k tomu veľkými krokmi približuje. Klobúk dolu pred všetkými, ktorí
niečo podobné dosiahnu aj bez toho komfortu, ktorý sme mali my.
V tomto roku mal DJ. tretie narodeniny a asi niekde na
prelome augusta a septembra som čítal vo svojom obľúbenom poľskom týždenníku o
otcovských dovolenkách, takých naozajstných, platených, zo zamestnania (lebo pred tými piatimi rokmi som bol zamestnaný sám u seba a nie na oficiálnej
materskej). S malou dušičkou som sa spýtal svojho šéfa, čo by na niečo také
povedal. No a podarilo sa! Hoci iba na dva mesiace, počas ktorých som sa
zaviazal čo-to v práci potiahnuť, ale mohol som byť doma! Tentokrát s malým DJ.
Priznávam, opäť to bol krásny čas. Najprv som N. liezol doma
dosť na nervy, lebo som nabúral všetky rutinné postupy, kde má čo byť, čo sa má
kedy odohrať, kto čo spraví a podobne. Ale postupne sa to vyrovnalo. Chodili
sme na detské ihriská, do fantastického materského centra, kde sa DJ. zaľúbil do
tety Lenky, boli sme vláčikom u tety Anky, chodili sme na prechádzky a v zásade
všetko sme robili spolu. Okrem toho sme chodili všelikade aj s MN. a N. mala
pokoj v príprave na príchod maličkého. Ako to ja zvyknem zhodnotiť, bol to
oveľa intenzívnejší čas ako predtým. Nestihol som si počas celej svojej
“dovolenky” pozrieť ani jeden seriál na Netflixe, s životopisom Pilsudského sa
borím už od začiatku materskej, ale prežil som krásny, intenzívny čas so
svojimi deťmi, a to je celkom na nezaplatenie. Teším sa na tretiu edíciu :).
Želám všetkým priateľom a čitateľom, aby sme v Novom roku,
ktorý vítame, vedeli dať našim blízkym to najvzácnejšie - náš čas a našu
pozornosť. Aj na jednu, aj na druhú stranu Tatier nech zavíta duch radosti a
pokoja, vďaka ktorému môžeme byť ešte kúsok lepší nielen cez sviatočné obdobie,
ale po celý rok. No a my sa Vám ozveme najbližšie už v rozšírenej zostave :).
Pod koniec roku w gazetach i różnych innych internetach
można znaleźć mnóstwo podsumowań. Osobowość i antyosobowość roku, najlepsze
książki, filmy, albumy, najsmutniejsze wydarzenia, kto ze znanych ludzi umarł,
a komu narodziło się dziecko itp. Podsumowania to niespecjalnie moja działka,
podobnie zresztą jak jakieś postanowienia, ale mam świadomość, że w tym roku w
moim życiu powtórzył się – chociaż w mniejszym wymiarze – okres, który uważam
za jeden z najbardziej znaczących. Pięć lat temu o tej porze zaczynaliśmy żyć w
Polsce, zrezygnowałem z pracy i zostałem w domu. Ja, N., MN. i od czasu do
czasu jakieś zlecenia. Dwuletni urlop wychowawczy.
Uważam ten czas za bardzo ważny z perspektywy kształtowania
mojej relacji z córką. Byłem przy jej wszystkich „pierwszych razach”. Na własne
oczy widziałem, jak rośnie, jak odkrywa coraz więcej, jak sięga po pierwsze
książki, najpierw by trzymać je w buzi, potem w ręku, jak stawia pierwsze kroki
i jak wymawia pierwsze słowa. Niezliczoną ilość razy przespacerowałem się z
wózkiem po okolicy, w której mieszkaliśmy, przeczytałem podczas tych wędrówek milion
książek. Nie byłem i nigdy nie stałem się ojcem pomocnikiem, który pomaga w
domu niczym pani, która przyjdzie od czasu do czasu umyć okna. Od tamtego czasu
dobrze wiem, gdzie jest moje miejsce i jak bardzo je sobie cenię.
W związku z tym całym polsko-słowackim światem był to też
czas, w którym obdarowaliśmy małą po równo obydwoma językami. Miałem to
szczęście, że nie musiałem wychodzić codziennie do pracy i obserwować przed
wyjściem, jak mała się budzi, a wieczorem po powrocie, jak ogląda dobranockę i
zmierza pomalutku do spania. Myślę, że również dzięki temu i naszej domowej
polityce językowej (każde posługuje się swoim językiem) MN. radzi sobie wspaniale
z obydwoma językami, a mały DJ. zmierza w tym samym kierunku wielkimi krokami.
Czapki z głów przed wszystkimi, którzy osiągają podobny efekt bez tego
komfortu, który mieliśmy w naszych początkach my.
W tym roku DJ. obchodził trzecie urodziny i jakoś na
przełomie sierpnia i września czytałem w moim ulubionym polskim tygodniku o
urlopach ojcowskich, takich prawdziwych, płatnych, załatwionych w miejscu pracy
(ponieważ 5 lat temu byłem zatrudniony sam u siebie, nie miałem oficjalnego
urlopu wychowawczego). Z duszą na ramieniu spytałem swojego szefa, co by na coś
takiego powiedział. I udało się! Chociaż tylko na dwa miesiące, podczas których
zobowiązałem się do kontynuowania niektórych projektów w pracy, jednak mogłem
być w domu! Tym razem z małym DJ.
Przyznaję, ponownie był to piękny czas. Najpierw działałem
N. na nerwy, ponieważ zburzyłem całą rutynę dnia codziennego; gdzie co ma
leżeć, kiedy co ma mieć miejsce, kto co robi itp. Ale stopniowo wszystko się
poukładało. Chodziliśmy z DJ. na place zabaw, do fantastycznego centrum
rodzinnego, gdzie DJ. zakochał się w cioci Lence, pojechaliśmy pociągiem do
cioci Anki, chodziliśmy na spacery i właściwie wszystko robiliśmy razem. Poza
tym zabieraliśmy w różne w miejsca też MN., dzięki czemu N. mogła w spokoju
przygotować wszystko na narodziny kolejnego członka rodziny. Jak to oceniam? Był
to znacznie intensywniejszy czas niż przedtem. Podczas całego „urlopu” nie
zdążyłem obejrzeć na Netfliksie ani jednego serialu, z biografią Piłsudskiego
męczę się już od początku mojej przerwy w pracy, ale przeżyłem piękny, intensywny
czas ze swoimi dziećmi, co jest absolutnie bezcenne. Cieszę się na trzecią
edycję! :)
Życzę wszystkim przyjaciołom i czytelnikom, abyśmy w Nowym
Roku, który niedługo przywitamy, umieli dać naszym bliskim to najcenniejsze –
nasz czas i uwagę. Zarówno na jedną, jak i na drugą stronę Tatr niech zawita
duch radości i pokoju, dzięki któremu możemy być odrobinę lepsi nie tylko w
czasie świąt, ale przez cały rok. My tymczasem odezwiemy się do Was ponownie
już w powiększonym składzie :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz