Ostatnio ledwo nadążałam za własnym życiem. Praca, rodzina,
dom, sprawy większe i mniejsze, mniej i bardziej naglące. Do tego jeszcze
zmiany, zmiany – MN. dostała się do wymarzonej szkoły, a DJ. do przedszkola
(żeby nie tęskniono w nim za bardzo za MN. ;)). Jeden JM. bez zmian (nie licząc
kolejnych kilogramów i pierwszego zęba) – to dalej nasze najspokojniejsze i
najpogodniejsze dziecko ;). Innymi słowy – życie. Ale raz jest łatwej, a raz
trudniej, a w ostatnim czasie było zdecydowanie trudniej. Z opresji
nienadążania wybawili mnie dopiero moi rodzice – przyjechali na zakończenie
roku szkolnego do swojej wnuczki, a przy okazji pomogli mi dogonić
rzeczywistość (dzięki ich obecności mogłam sobie nawet pozwolić na specjalny „bonus”
i odwiedzić pewien budynek rządowy w charakterze lektora języka polskiego :)). Ich
wsparcie było jak zwykle nieocenione.
Ta moja życiowa minigonitwa zbiegła się w czasie z wysypem
przeróżnych akcji. Zakończenie kursu języka angielskiego, zakończenie roku w
przedszkolu, zakończenie roku w Szkole Polskiej, Dzień Rodziny na zakończenie
roku szkolnego w naszym kościele, ostatni występ grupy tanecznej itp. Typowy
czerwiec w życiu rodziny ;). Spotkania, spotkania, spotkania. Akademie,
występy, popisy, poczęstunek i mnóstwo rozmów.
Z jednej strony męcząco, z drugiej miło, wzruszająco,
wesoło. I… zaskakująco. Co mnie tak bardzo zadziwiło podczas tych spotkań? Zadziwiło
mnie, jak bardzo stałam się częścią tego wszystkiego. Nagle odkryłam, że
wrosłam w nasze bratysławskie otoczenie dużo głębiej, niż myślałam, i że mam
lub mogę mieć swoiste „zaplecze” nie tylko we własnym domu.
Nie zawsze jest łatwo być obcokrajowcem. Nie zawsze lubię
się od razu ujawniać z moim pochodzeniem, nie w każdym towarzystwie czuję się
swobodnie, nie zawsze chcę być „tą Polką”. Tymczasem zwłaszcza podczas Dnia
Rodziny w kościele, do którego chodzimy, i podczas zakończenia roku szkolnego w
Szkole Polskiej, poczułam się „u siebie”. Poczułam, że gdzieś przynależę, że
coś wspólnie buduję razem ze spotkanymi tam ludźmi. Autentycznie cieszę się na
powrót do nich po wakacjach, cieszę się na kolejne spotkania, na kolejne szanse
do zacieśnienia relacji. Bo czuję się w tych miejscach bezpiecznie, bo
niezależnie od tego, jakim językiem się tam posługuję, mogę być sobą i czuję się
przyjęta.
W tym całym czerwcowym zamieszaniu, w tej całej mieszance
frustracji i innych trudnych emocji, które przeżywałam, to odkrycie było
źródłem niesamowitego spokoju. Tak, jakby kolejny puzzel mojego życia trafił na
swoje miejsce. I wiecie co? Coraz bardziej podoba mi się ta układanka. Układam
więc dalej :).
Akademia z okazji 15-lecia Szkoły Polskiej i zakończenie roku szkolnego |
V poslednej dobe
ledva stíham žiť svoj život. Práca, rodina, domácnosť, väčšie aj menšie
záležitosti, niektoré urgentné, niektoré menej. K tomu ešte zmeny – MN. sa
dostala do vysnívanej školy a DJ. do škôlky (aby im tam nebolo veľmi ľúto za
MN. ;)). Iba JM. bez zmien (nepočítam ďalšie kilogramy a prvý zub) – stále je
to naše najpokojnejšie a najpohodovejšie dieťa ;). Inak povedané – život. Ale
raz je to ľahšie, raz ťažšie a v poslednej dobe to bolo rozhodne ťažšie. Spod
tlaku z nestíhania ma oslobodili až moji rodičia – pricestovali na ukončenie
školského roka k svojej vnučke a pri tej príležitosti mi umožnili dobehnúť
prítomný čas (vďaka ich prítomnosti som si dokonca mohla dovoliť špeciálny
bonus a navštíviť istú vládnu budovu ako lektor poľštiny :)). Ich podpora bola
ako vždy nedoceniteľná.
Tá moja životná
mininaháňačka nadišla v tom istom čase ako celý rad najrôznejších akcií.
Ukončenie kurzu angličtiny, ukončenie školského roka v škôlke, ukončenie
školského roka v Poľskej škole, Deň rodiny pri príležitosti ukončenia školského
roka v našom kostole, posledné vystúpenie z tanečnej školy atď. Typický jún v
živote rodiny ;). Stretnutia, stretnutia, stretnutia. Akadémie, vystúpenia,
ukážky, občerstvenia a veľa rozhovorov.
Na jednej strane
je to únavné, na druhej milé, vzrušujúce, veselé. A... prekvapujúce. A čo ma tak prekvapilo počas tých stretnutí?
Prekvapilo ma, do akej miery som sa stala súčasťou toho všetkého. Náhle som
zistila, že som vrástla v naše bratislavské okolie oveľa hlbšie, ako som si
myslela, a že mám alebo môžem mať akési „zázemie” nielen vo svojom dome.
Nie vždy je ľahké
byť cudzincom. Nie vždy hneď rada odhaľujem svoj pôvod, nie v každej
spoločnosti sa cítim slobodne, nie vždy chcem byť „tou Poľkou”. Avšak najmä
počas toho Dňa rodiny v kostole, kam chodíme a počas ukončenia školského roka v
Poľskej škole som sa cítila ako doma. Cítila som, že niekam patrím, že niečo
spoločne budujem s ľuďmi, ktorých tam stretávam. Naozaj sa teším na návraty po
prázdninách, teším sa na ďalšie stretnutia, na ďalšie šance na prehĺbenie
vzťahov. Cítim sa totiž na tých miestach bezpečne, lebo nezávisle od toho, aký
jazyk používam, môžem byť sama sebou a som prijatá.
V tom celom
júnovom zmätku, v tej celej zmesi frustrácie a iných ťažkých emócií, ktoré som
prežívala, znamená toto odhalenie zdroj neuveriteľného pokoja. Akoby ďalší
dielik skladačky puzzle môjho života zapadol na správne miesto. A viete čo?
Čoraz viac sa mi tá skladačka páči. Pokračujem teda v skladaní :).
czekam na lipcowy wpis.... :)
OdpowiedzUsuń