„Mamo, ja chcę w szkole [słowackiej] założyć tak oficjalnie
Klub Nauki Języka Polskiego!”
Chwilę trwało, zanim słowa wypowiedziane przez moją córkę
podczas wspólnej jazdy do szkoły polskiej wprawiły w ruch trybiki w moim mózgu.
Znam MN., wiem, że już nie raz i nie dwa uczyła swoje koleżanki polskich słówek
czy hymnu, ale klub? Wow, ciekawe! Tylko skąd taki pomysł? I co z nim?
Wyjaśniłyśmy sobie, że z tą nauką języka to może być trudno,
ale jak MN. chce, to może pogadać ze swoją wychowawczynią o Klubie Miłośników
Polski. I tyle. Przystanek, wysiadka z tramwaju, poszłyśmy na lekcje. Myślałam,
że na tej krótkiej rozmowie się skończy, ale nie doceniłam własnej córki.
Parę dni później po powrocie ze słowackiej szkoły MN.
oznajmiła, że rozmawiała z panią opiekunką ze świetlicy o swoim pomyśle (dla
jasności – MN. ma panią wychowawczynię, która ją uczy i panią opiekunkę, która
prowadzi zajęcia po lekcjach) i pani opiekunka obiecała porozmawiać z
opiekunkami innych klas. Gdybyście widzieli ekscytację, z jaką moja córka o tym
opowiadała, wiedzielibyście, że to jest temat, który na pewno nie pozostanie
bez rozwinięcia. MN. dosłownie promieniała, wymyślając kolejne zagadnienia na
spotkania swojego klubu. Alfabet, mapa, legendy…
„Bardzo bym chciała mieć własny klub i bardzo bym chciała,
żeby inne dzieci wiedziały więcej o Polsce! Bo to jest mój kraj. W tym kraju
urodziła się moja babcia i urodziłaś się ty!” – podobnych zdań z ust mojej
córki słyszałam kilka. Za każdym razem czułam wzruszenie. Bo to jest coś, co
się dzieje poza mną, poza moim wpływem. To jest jakiś owoc wychowania, ale już
niezależny ode mnie i od M., wypływający bezpośrednio z naszej córki, z jej
widzenia świata, z jej polskości i słowackości. Jasne, że sprawia jej też
przyjemność samo organizowanie, zakładanie klubu, pewnie nie bez znaczenia jest
tu poczucie, że robi coś ważnego. Ale wybór tematyki mówi o MN. bardzo, bardzo
dużo. W niej nie ma żadnego wstydu, żadnego chowania się z polskością po
kątach, żadnego poczucia, że to jest coś niewłaściwego. W niej jest radość,
duma, chęć dzielenia się. Tak po prostu, bez żadnego zadęcia, poczucia wyższości
czy grama sztuczności. Ma coś wyjątkowego, do czego nie każdy ma dostęp, i chce
to dać innym. Według mnie to absolutnie niezwykłe.
I tak Dziecięcy Klub „Poznaj Polskę” ma już swoją nazwę,
cele, wstępnie ustaloną formę i tematy pierwszych pięciu spotkań. Myślałam, że
pokażę wam też plakat, ale pani opiekunka się rozchorowała i MN. jeszcze go nie
przygotowała. Nasza rola jako rodziców ogranicza się w tym wszystkim właściwie tylko
do towarzyszenia MN. Staramy się ją chronić przed rozczarowaniem, jednocześnie
wspierając w realizowaniu własnych pomysłów, które wykraczają poza naszą
wyobraźnię.
Na koniec jeszcze taki króciutki dialog, który najlepiej
oddaje to wszystko, co się u nas dzieje:
Gdy spisywaliśmy plan, by móc go wysłać pani opiekunce i MN.
rzucała kolejne pomysły, nagle zwróciła się do mnie ze słowami: „Mamo, poradź
mi, ja jeszcze nigdy nie zakładałam klubu!”. No właśnie :). „Córeczko, ja też
nie, ja też nie!”
„Mami, ja chcem v
škole [slovenskej] tak oficiálne založiť Klub výučby poľského jazyka!”
Chvíľu mi trvalo,
kým tieto slová mojej dcérky vyrieknuté na ceste do poľskej školy rozkrútili
kolieska v mojej hlave. Poznám MN, viem, že už niekoľkokrát učila svoje
kamarátky poľské slovíčka či dokonca poľskú hymnu, ale klub? Wau, zaujímavé!
Kde však prišla na niečo také? A čo s tým?
Vysvetlili sme
si, že s tou výučbou jazyka to môže byť ťažšie, ale ak MN chce, môže sa
porozprávať so svojou triednou pani učiteľkou o Klube milovníkov Poľska. To
bolo všetko. Zastávka, vyšli sme z električky, začali sa vyučovacie hodiny.
Myslela som si, že tým krátkym rozhovorom sa všetko skončilo, ale podcenila som
vlastnú dcéru.
O niekoľko dní
nato mi po príchode domov zo slovenskej školy MN oznámila, že hovorila s pani
vychovávateľkou zo školského klubu detí o svojom nápade a pani vychovávateľka
jej sľúbila, že sa o tom porozpráva s inými vychovávateľkami. Keby ste videli
to vzrušenie, s akým mi o tom dcérka rozprávala, vedeli by ste, že je to téma,
ktorá sa ešte určite rozvinie. MN doslova žiarila, keď vymýšľala ďalšie a ďalšie
témy na stretnutia svojho klubu. Abeceda, mapa, legendy...
„Veľmi by som
chcela mať svoj vlastný klub a veľmi by som chcela, aby iné deti vedeli viac o
Poľsku! Lebo to je moja krajina. V tej krajine sa narodila moja starká a
narodila si sa v nej aj ty!” – podobných viet som z úst mojej dcérky počula
niekoľko. Vždy som sa po nich rozcítila. Lebo to je niečo, čo sa deje mimo mňa,
mimo môjho vplyvu. Je to ovocie výchovy, ale už nezávislé odo mňa a od M,
pochádzajúce priamo od našej dcéry, od jej videnia sveta, od jej poľskosti i
slovenskosti. Jasné, že je pre ňu príjemné aj samotné organizovanie, zakladanie
klubu, určite má tiež význam ten pocit, že robí niečo dôležité. Ale voľba
tematiky hovorí o MN veľmi, veľmi veľa. Nemá v sebe totiž žiadnu hanbu, žiadne
schovávanie svojej poľskosti, nemá pocit, že by šlo o niečo nevhodné. Je v nej
radosť, hrdosť, chuť deliť sa. Len tak, bez nejakej pózy, pocitu nadradenosti
či gramu afektu. Má niečo výnimočné, čo nemá každý, a chce to dať iným. Podľa
mňa je to niečo absolútne neobyčajné.
A tak má Detský
klub Poznaj Poľsko svoj názov, ciele, predbežne navrhnutú formu a témy prvých
piatich stretnutí. Myslela som si, že vám tiež ukážem plagát, ale pani
vychovávateľka ochorela a MN ho ešte nepripravila. Naša rola ako rodičov
vlastne spočíva iba v tom, aby sme MN sprevádzali. Snažíme sa uchrániť ju pred
sklamaním a zároveň ju podporovať pri realizácii jej vlastných cieľov, ktoré
presahujú našu predstavivosť.
Napokon ešte
kratučký dialóg, ktorý najlepšie vyjadruje to všetko, čo sa u nás deje:
Keď sme
zapisovali plán pre pani vychovávateľku a MN prichádzala stále s novými
nápadmi, zrazu sa na mňa obrátila so slovami: „Mami, poraď mi, ja som ešte
nikdy nezakladala klub!”. No presne :). „Ani ja, dcérka, ani ja!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz